Nieeleganckie zachowanie Lewandowskiego. O tym będzie głośno

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Sebastian Widmann / Stringer / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Sebastian Widmann / Stringer / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
zdjęcie autora artykułu

Robertowi Lewandowskiemu brak dobrych manier. Nie tylko dosiadł się do stołu zarezerwowanego dla Leo Messiego i Cristiano Ronaldo, ale zaczął się przy nim rozpychać łokciami. "Lewy" burzy porządek piłkarskiego świata i nie ma zamiaru przestawać.

Lionel Messi i Cristiano Ronaldo to absolutnie najlepsi piłkarze naszych czasów i jedni z najlepszych zawodników w historii futbolu. Giganci, którzy na dekadę zdominowali plebiscyt FIFA i "France Football" - takiego duopolu świat piłki nie widział nigdy wcześniej i pewnie nie zobaczy.

Ich wyczyny długo były poza zasięgiem kogokolwiek i wydawało się, że nikt się do nich nie zbliży. Dla Roberta Lewandowskiego niemożliwe jednak nie istnieje i w ostatnich latach zaczął wyczyniać na boisku cuda, do których dotąd zdolni byli jedynie Argentyńczyk i Portugalczyk.

Bez szacunku dla starszych

Nie chodzi już tylko o pojedyncze przebłyski piłkarskiego geniuszu jak czteropak w półfinale Ligi Mistrzów (2013) czy pięć bramek zdobytych w dziewięć minut (2015). Polak, jak mówi się w świecie piłki, już na stałe dosiadł się do stolika zajmowanego dotąd tylko przez Messiego i Portugalczyka.

ZOBACZ WIDEO: Tego gola można oglądać w nieskończoność. Jak on to zrobił?!

Świadczy o tym np. złamanie bariery 60 bramek w roku kalendarzowym - poza tą trójką w XXI wieku nie dokonał tego nikt inny. Poza tym w trzech ostatnich sezonach nikt nie strzelił tylu goli co on (130), nie zdobył tylu trofeów (8) i nie wygrał tylu najważniejszych nagród indywidualnych (10).

Dotknął nietykalnych futbolowych bogów i nie ma się czego wstydzić, siedząc w towarzystwie Messiego i Ronaldo. Poczuł się w nim na tyle swobodnie, że może bez skrępowania zamówić deser i nawet narzucić temat rozmowy. Bez kompleksów może dyskutować z Argentyńczykiem i Portugalczykiem jak równy z równym. Na tym jednak nie poprzestał.

Lewandowski to typ wymarzonego zięcia, ale gdy wychodzi na boisko, zapomina o szacunku dla starszych i dobrych manierach. W ostatnich latach przekonali się o tym Włodzimierz Lubański, Gerd Mueller czy Kazimierz Deyna, których legendarne rekordy bił bez żadnych skrupułów.

Teraz znów zachowuje się nieelegancko, bo zaczął rozpychać się łokciami między Messim a Ronaldo, burząc przy tym ład piłkarskiego świata. Już w środę może złamać kolejne zasady savoir-vivre'u przy piłkarskim stole i mocno zachwiać wygodnym krzesłem Portugalczyka.

Cele krótkoterminowe

Ronaldo to najskuteczniejszy piłkarz wszech czasów - jako jedyny w historii strzelił ponad 800 goli. Nikt nie zdobył tylu bramek (115) w piłce reprezentacyjnej i Lidze Mistrzów (140) co on. Te rekordy CR7 (na razie) są poza zasięgiem Polaka, ale obraz Ronaldo-wielkiego strzelca składa się z detali, a te "Lewy" powoli już zamazuje.

Przy okazji środowego meczu Ligi Mistrzów z Barceloną może odebrać Portugalczykowi rekord pod względem bramek zdobytych w fazie grupowej tych rozgrywek. W sezonie 2015/16 Ronaldo strzelił 11 goli w spotkaniach grupowych. Lewandowski przed ostatnią kolejką ma na koncie 9 trafień, ale ustrzelenie dubletu albo skompletowanie hat-tricka w meczu z Barcą nie jest poza jego zasięgiem.

A jeśli pokona bramkarza Dumy Katalonii choć raz, to powtórzy wyczyn Ronaldo z sezonu 2017/18, w którym Portugalczyk zdobył bramkę w każdym z 6 meczów fazy grupowej. CR7 dokonał tego jako pierwszy w historii, a we wtorek dorównał mu rewelacyjny Sebastien Haller z Ajaksu. Więcej TUTAJ.

Jeden gol dzieli także Lewandowskiego od ustanowienia osobnego rekordu Ligi Mistrzów. Polak może być pierwszym piłkarzem, który w dwóch różnych edycjach Champions League skompletował dwucyfrowy dorobek strzelecki już w fazie grupowej. Dotąd 10 i więcej goli strzelili w niej Ronaldo (11) we wspomnianym sezonie 2015/16, Messi (10) rok później, Lewandowski (10) w rozgrywkach 2019/20 i teraz Haller (10).

Cele długoterminowe

To rekordy, które "Lewy" może wyrównać albo pobić już w środę, ale w niedalekiej przyszłości będzie polował na kolejne. Jeśli wbije Barcelonie choć jednego gola, przedłuży do 10 serię kolejnych występów z trafieniem w Lidze Mistrzów.

I będzie już tylko krok za Ronaldo, który może pochwalić się najdłuższą strzelecką passą w historii Champions League. W latach 2016-17 wielki Portugalczyk zdobywał bramki w 11 kolejnych meczach Ligi Mistrzów.

O tym, czy Lewandowski zdoła przebić ten wyczyn Portugalczyka, przekonamy się dopiero w lutym, gdy rozegrane zostaną mecze 1/8 finału. Wcześniej okaże się, czy "Lewy" pobije życiowy rekord Ronaldo pod względem bramek zdobytych w jednym roku kalendarzowym.

W 2013 roku Portugalczyk strzelił dla Realu i Portugalii łącznie 69 goli. To niesamowity dorobek - drugi najlepszy w XXI wieku, ale Lewandowski nic sobie z tego nie robi. Licznik jego tegorocznych trafień wskazuje już 66 i wciąż może bić. Do końca roku Bayern rozegra jeszcze cztery mecze, a nic nie wskazuje na to, by Julian Nagelsmann miałby oszczędzać największą gwiazdę swojego zespołu w którymkolwiek z nich.

Biorąc pod uwagę dotychczasową średnią "Lewego" (1,15 gola na spotkanie), Polak może przebić "życiówkę" Ronaldo i zostać drugim po Messim piłkarzem XXI wieku, który złamał barierę 70 goli w jednym roku kalendarzowym. Argentyńczyk dokonał tego w 2012 roku, zdobywając 91 bramek.

***

Mecz 6. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów Bayern Monachium - FC Barcelona w środę o godz. 21. Transmisja w Polsacie Sport Premium 1, TVP 1 i TVP Sport. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty TUTAJ.

Źródło artykułu: