Jeden gol przesądził o sporym awansie w tabeli. Tak wysoko Legia nie była od października

Na zakończenie 24. kolejki mistrz Polski pokonał u siebie Śląsk Wrocław 1:0. Po drugiej z rzędu wygranej w lidze Legia awansowała na miejsce, którego nie zajmowała od pięciu miesięcy.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
Na zdjęciu na pierwszym planie: Mateusz Wieteska i Patrick Olsen PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu na pierwszym planie: Mateusz Wieteska i Patrick Olsen
Najlepszym co wydarzyło się do przerwy było to, że sędzia nie doliczył do pierwszej połowy ani minuty. Tę część meczu piłkarze kończyli z tylko jednym celnym strzałem. Tomas Pekhart był czujny w polu karnym, a piłkę po jego strzale Michał Szromnik sparował na poprzeczkę. Nic ciekawszego w tym meczu do przerwy się nie wydarzyło i długo tak było również przez większą część drugiej połowy.

Przez długi czas wyglądało to jak starcie dwóch uznanych klubów, które w tabeli są dużo poniżej oczekiwań i przez to mocno sparaliżowane. W końcu Legia zaczynała mecz jako 17. drużyna w stawce a Śląsk 12.

Przypominało to też spotkanie dwóch starych przyjaciół. Gdy stanęli w szranki, za wszelką cenę nie chcieli zrobić sobie poważnej krzywdy. W końcu Jacek Magiera i Aleksandar Vuković to starzy znajomi z Legii. Polak prowadził zespół z Warszawy, a Serb był jego asystentem. Razem zaprowadzili piłkarzy w Lidze Mistrzów i zaprowadzili po mistrzostwo Polski. Wcześniej razem grali w barwach Legii.

ZOBACZ WIDEO: Kamil Grosicki spotkał się z selekcjonerem reprezentacji Polski. Będzie wielki powrót?

Vuković: - Dużo nauczyłem się od Magiery. Nasza współpraca dużo mi dała. Szacunek, który do niego czuję, jest nie do opisania.

Magiera: - Przeżyliśmy wiele jako piłkarze i trenerzy. Znamy się od 21 lat. Jak łyse konie.

W meczu kończącym 24. kolejkę długo lepiej wyglądała Legia. Utrzymywała się przy piłce, próbowała atakować z marnym skutkiem. Efekt: tylko jeden celny strzał w pierwszej połowie.

Druga to było już przebudzenie Śląska. Zawodnicy Magiery mogli zaskoczyć w 52. minucie po dośrodkowaniu Wojciecha Golli. Piłka było bardzo blisko bramki, nie przejął jej Robert Pich, oddał ją Marcelowi Zylli, który nie zdążył nawet uderzyć.

Boiskowy marazm zakończył dopiero Paweł Wszołek. W 69. minucie przejął piłkę po podaniu Josue z połowy boiska i przerzucił ją nad Szromnikiem prosto do bramki Śląska.

Kilkanaście minut później za ciosem próbował pójść Rafael Lopes. Portugalczyk niecelnie uderzył z ostrego kąta. W drugiej roli znów Josue, który zagrał do napastnika Legii.

Choć Magiera wykorzystał limit zmian już w 79. minucie, to nikt nie potrafił zadać ciosu na wagę wyrównania. To ósme spotkanie, w którym Śląsk nie wygrał meczu w lidze.

Za to Legia wygrała drugie z rzędu spotkanie w PKO BP Ekstraklasie. Taka seria w tym sezonie zdarzyła im się po raz pierwszy. Po raz pierwszy od października są też tak wysoko w tabeli, czyli na 13. miejscu.

Legia Warszawa - Śląsk Wrocław 1:0 (0:0)
1:0 -
Paweł Wszołek 69'

Legia: Cezary Miszta - Mattias Johansson, Maik Nawrocki, Mateusz Wieteska, Filip Mladenović - Paweł Wszołek, Bartosz Slisz, Josue (90+2. Lirim Kastrati), Jurgen Celhaka (62. Rafael Lopes), Maciej Rosołek (62. Ernest Muci) - Tomas Pekhart (77. Patryk Sokołowski).

Śląsk: Michał Szromnik - Patryk Janasik, Diogo Verdasca, Wojciech Golla, Dino Stiglec - Robert Pich (77. Cayetano Quintana), Krzysztof Mączyński (79. Fabian Piasecki), Waldemar Sobota (75. Adrian Łyszczarz), Patrick Olsen (75. Petr Schwarz), Marcel Zylla (75. Dennis Jastrzembski) - Erik Exposito.

Żółte kartki: Celhaka i Nawrocki (Legia).

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków)

Wiemy, ile Lewandowski straci na zerwaniu kontraktu z chińskim gigantem. Bardzo duże pieniądze!

Najpotężniejszy działacz sportowy na świecie marionetką w rękach dyktatorów

Czy Legia utrzyma się w ekstraklasie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×