Karina Wiśniewska: Jak zdrowie?
Mirosław Ośko: Dziękuję, nie narzekam. Okres przygotowawczy przebiegł bez większych urazów, trafiły się jakieś przeziębienia, ale to normalne. Jest dobrze.
Lista kontuzjowanych zawodników jest długa - dość powiedzieć, że oprócz bramkarza Marka Wróbla jesteś jedynym zdrowym graczem, spośród tych, którzy w minionym sezonie występowali w pierwszym składzie. Nie boisz się, że i na ciebie przyjdzie kolej?
- Nie mogę tak do tego podchodzić. Wiadomo, że kontuzje są zależne od wielu czynników, jednak na pewno jest to sprawa losowa, której nie da się przewidzieć. Mam nadzieję, że tak, jak dotychczas, urazy będą mnie omijać.
W trakcie rozgrywek dużo mówiło się o waszych brakach kadrowych. Czy można pokusić się o stwierdzenie, że gdyby nie poważne urazy zawodników stanowiących o sile zespołu, obecnie przygotowywalibyście się do trzeciego spotkania w Superlidze?
- Takie gdybanie nie ma sensu. Urazy są wpisane w piłkę ręczną. Czy będzie ich więcej, czy mniej, nie można nimi tłumaczyć nieudanych występów. Z pewnością osiągnęlibyśmy lepszy rezultat, mając w składzie chociażby Grześka Perwenisa, Tomka Maluchnika czy Filipa Korzeniowskiego, jednak nie odważyłbym się powiedzieć, że mielibyśmy szanse na awans.
Jak przebiegły wasze przygotowania do ligi?
- Przygotowania rozpoczęliśmy dość wcześnie, bo już 19. lipca. Trenowaliśmy 2 razy dziennie, we wrześniu odbywaliśmy tylko zajęcia popołudniowe. Założenia możemy uznać za zrealizowane. Wyniki sparingów, poza wpadkami z Jurandem Ciechanów i Energetykiem Gryfino, mogą nastrajać optymistycznie, choć nie przykładam dużej wagi do meczów kontrolnych. Liga rządzi się zupełnie innymi prawami.
Kadra zespołu niewiele się zmieniła. Czy to oznacza kolejny sezon na przetrwanie? Słychać głosy elbląskich kibiców, którzy domagają się sukcesów, nie tylko gry o środek tabeli.
- Nie zgodziłbym się ze stwierdzeniem, że w zeszłym sezonie graliśmy o przetrwanie. Różne czynniki wpłynęły na to, że nie osiągnęliśmy zakładanego rezultatu, jakim było miejsce w pierwszej trójce ligi. W każdym meczu walczyliśmy na 100 procent i żaden przeciwnik nie mógł być pewny wygranej z nami. Oczywiście, rozumiem wymagania elbląskich kibiców, którzy chcą, byśmy włączyli się do walki o awans i mogę zapewnić, że w każdym spotkaniu sezonu będziemy grać o zwycięstwo, niezależnie od miejsca w tabeli. Czy wystarczy nam umiejętności i szczęścia, by powalczyć o najwyższe cele, okaże się w trakcie rozgrywek.
Czym możecie zaskoczyć rywali?
- Jeżeli mamy ich zaskoczyć, to może nie będę o tym mówił (śmiech). Niech rywale przekonają się sami.
Grając w Ciechanowie nie radziłeś sobie najlepiej, bezpośrednio po przejściu do Elbląga zostałeś trzecim strzelcem grupy A I ligi, wychodzisz na mecze w pierwszym składzie. Skąd taka zmiana?
- Każdy sezon jest inny i ciężko jest je porównywać. Grając w Jurandzie starałem się na miarę moich umiejętności, aktualnej sytuacji w drużynie i wizji trenera spełniać zadania, jakie mi powierzono. Uważam, że mimo wszystko mogłem odchodzić z Ciechanowa z podniesionym czołem. W Elblągu od początku dostałem duży kredyt zaufania i myślę, że go spłaciłem udanymi występami w trakcie rozgrywek. Mam nadzieję, że rozpoczynający się sezon będzie jeszcze lepszy w moim wykonaniu.
Kluby, które ostatnio reprezentowałeś, nie znajdują się w dużej odległości od rodzinnego Olsztyna. Czy to oznacza, że nie byłbyś gotowy wyjechać "w Polskę"?
- To zależy. Nieznaczna odległość od Olsztyna umożliwia mi studiowanie w tym mieście, jednak nie zakładam z góry, że nie wyjadę gdzieś dalej. Obecnie jestem zawodnikiem klubu z Elbląga i nie zawracam sobie głowy hipotetycznymi sytuacjami.
Jesteś zawodnikiem praworęcznym. Czy gra na prawym rozegraniu nie ogranicza twojego rozwoju?
- Każdy zawodnik ma przypisane przez trenera miejsce na boisku i powinien starać się prezentować jak najlepiej. Na prawym rozegraniu gram już od dłuższego czasu, więc zdążyłem się przyzwyczaić do specyficznego stylu gry. Odpowiedź na pytanie, czy radziłbym sobie lepiej na lewej stronie, nie jest oczywista, ale uważam za bezcelowe takie rozważania. Z drugiej strony, moją szansą może być to, że konkurencja na mojej pozycji jest mniejsza niż wśród lewych rozgrywających.
Twoją niewątpliwą zaletą jest specyficzny, silny rzut. Jakie są twoje słabe strony?
- Z pewnością jest ich wiele, dużo więcej, niż bym chciał. Wiem o nich ja, wiedzą rywale, jednak mimo to nie chcę im ułatwiać zadania.
Próbowałeś kiedyś sił w innej dyscyplinie?
- Dawno temu, chyba w trzeciej klasie podstawówki byłem na kilku treningach piłki nożnej. Ale to zamierzchła historia, zresztą może to i dobrze, bo w piłkę nożną grać za bardzo nie umiem. Lubię różne dyscypliny - siatkówkę, koszykówkę, jednak tak na poważnie liczy się tylko ręczna.
Gdzie w tym roku spędziłeś wakacje?
- Byłem w Tatrach z dziewczyną i znajomymi. Bardzo lubię góry, dlatego wyjazd uważam za udany. Ponadto relaksowałem się w Olsztynie, spędzając czas nad jeziorami.
Co może być receptą na waszego najbliższego rywala, Wisłę II Płock?
- Mocna obrona i rozważna gra w ataku pozycyjnym. Nie możemy dać Wiśle narzucić ich stylu gry, tak, jak zrobiliśmy to w Płocku w zeszłym sezonie. Musimy grać swoje, a nie tak, jak zmuszają nas rywale.
Będziesz w szczególny sposób przygotowywał się do pierwszego meczu sezonu?
- Pierwszy mecz zawsze jest pewną niewiadomą, każdy chce rozegrać go jak najlepiej. Niełatwo wymyślić tu cokolwiek mądrego, trzeba trenować, przygotować się taktycznie i tyle.
Którą drużynę uznałbyś za kandydata do awansu?
- Zdecydowanego faworyta, jakim w zeszłym roku był Gorzów, nie ma. Według mnie powalczą Jurand, Pogoń, może Sokół i Ostrovia. Na dzień dzisiejszy nie jest to łatwe pytanie, po kilku kolejkach będziemy wiedzieć więcej. Ale jeśli mam typować, stawiam na ciechanowian.
A do spadku?
- Każdy zespół będzie z całych sił bronił się przed degradacją, dlatego wytypowanie kandydata do spadku jest trudniejsze niż wskazanie pretendentów do awansu. Uważam, że na dole tabeli wylądują Bydgoszcz i SMS.
Czego życzyć ci przed rozpoczęciem ligi?
- Zdrowia.