Związek Piłki Ręcznej w Polsce w końcu ogłosił nazwisko następcy Bogdana Wenty. Działacze zdecydowali się powierzyć nasza kadrę niemieckiemu trenerowi Michaelowi Bieglerowi. W ostatecznej rozgrywce były szkoleniowiec reprezentacji Niemiec i takich klubów Bundesligi jak SC Magdeburg i VfL Gummersbach pokonał Jarosław Cieślikowskiego.
Komisja konkursowa wybierała z tej dwójki, ale w pierwszym etapie analizowała aż siedem kandydatur. Poza Bieglerem i Cieślikowskim: Krzysztofa Kisiela, Duńczyka Ole Andersena, Hiszpana Martina Pereza, duetu Daniel Waszkiewicz - Damian Wleklak oraz Marka Motyczyńskiego.
Szkoleniowiec Siódemki Miedź złożył swoją aplikację bez rozgłosu. Przyznaje otwarcie, że kompletnie nie liczył na nominację. - Złożyłem w ZPRP swoje dokumenty ponieważ irytowały mnie opinie, że w Polsce nie mamy dobrych trenerów. Postanowiłem więc zgłosić swoją kandydaturę, kompletnie nie licząc na to, że akurat docenią moją skromną osobę - mówi Marek Motyczyński.
- A kibiców Miedzi uspokajam. Jeśli zostałbym selekcjonerem, to postawiłbym warunek, że mogę tę funkcję łączyć z pracą w Legnicy - śmieje się szkoleniowiec Siódemki Miedź.
Niemiec przy kadrze. Motyczyńskiego nie chcieli
Michael Biegler został selekcjonerem reprezentacji Polski. W wyścigu o to stanowisko brał udział m.in. szkoleniowiec Siódemki Miedź Legnica Marek Motyczyński.
Źródło artykułu: