Historia handballu pisana polską ręką - podsumowanie Final Four LM w Kolonii
Vive Targi Kielce to bez wątpienia wizytówka polskiego handballu. - Jestem dumny z moich chłopaków. Wywalczyliśmy trzecie miejsce, pokonując taką firmę jak THW Kiel. Walczyli z całych sił. Wstydu nie zrobiliśmy. Udowodniliśmy wszystkim, że przypadkiem się tutaj nie znaleźliśmy, że zaliczamy się do ścisłej europejskiej czołówki - podkreślał Bogdan Wenta, który po historycznych sukcesach z polską reprezentacją, pisze teraz piękne niczym bajka dzieje handballu w Kielcach.
- Jestem bardzo dumny z tej drużyny - podkreślał Bertus Servaas, który każdemu indywidualnie dziękował za trud i wysiłek włożony w ten sezon. Prezes klubu chodził po Lanxess Arena dumnie z żółto-niebieskim szalikiem i mógł być bardzo szczęśliwy, że sen nie tylko o budowie potęgi w Polsce, ale i Europie już się spełnia.
- To historyczny turniej nie tylko dlatego, że zdobyłem z HSV jako pierwszy Polak Ligę Mistrzów. To także wielki dzień polskiego klubu, któremu życzę, by w przyszłości znalazł się tutaj, gdzie jest teraz HSV Hamburg, czyli żeby wygrał Ligę Mistrzów. Wierzę, że tak dzień nastąpi - powiedział Marcin Lijewski.
Turniej Final Four Ligi Mistrzów w piłce ręcznej w Kolonii to już niemal tradycja. Byłem na żywo świadkiem trzech takich finałów i przyznam szczerze, że gdzie indziej tego turnieju sobie nie wyobrażam. Raz, że Lanxess Arena w Kolonii to największy tego typu obiekt w zakochanych w handballu Niemczech, a dwa nikt inny, jak nasi zachodni sąsiedzi nie zorganizuje tak perfekcyjnie tak dużej imprezy.
- Jestem pod ogromnym wrażeniem zarówno organizacji jak i oprawy Final Four Ligi Mistrzów. Choć nie gram, cieszę się, że mogę uczestniczyć w tym wielkim wydarzeniu. Naprawdę wielkie słowa uznania dla organizatorów, którzy wszystko mają dopięte na ostatni guzik i przygotowali imprezę perfekcyjnie - podkreślał Bartłomiej Tomczak, gracz Vive Targi Kielce.
W Kolonii zadbano o wszystko. 20 tysięcy kibiców nie nudziło się przed halą, gdzie odbywały się koncerty i mnóstwo innych imprez towarzyszących. Można było sobie nie tylko pomalować twarz w klubowe barwy oraz napić się piwa i coś zjeść, ale także wziąć udział w konkursach sprawnościowych i wygrywać nagrody związane z piłką ręczną.
Podobnie w korytarzach hali, atrakcji dla kibiców nie brakowało. Można było pograć w piłkarzyki (futbolowe, a nie handballowe), zrobić sobie zdjęcia z pięknym pucharem, zakupić (niestety drogie) gadżety wydane specjalnie na Final Four Ligi Mistrzów.
Warto jeszcze wspomnieć o oprawie wizualno - artystycznej. Słowa nie oddadzą tego, co przygotowali organizatorzy Final Four. - Tutaj zawsze wszystko jest na najwyższym poziomie, ale tegoroczna oprawa laserowo-pirotechniczna oraz muzyczna wszystkie dotychczasowe biła na głowę - uważa Eugeniusz Lijewski. Przed każdym meczem na platformie podwieszonej prawie pod sufitem Lanxess Arena występował zespół muzyczny. Były popisy akrobatyczne i kosmiczne wręcz efekty laserowe. Fantastyczna była ceremonia otwarcia i dekoracji. Bez wątpienia Final Four Ligi Mistrzów to jedna z najlepiej zorganizowanych imprez sportowych w Europie.
Z Kolonii dla SportoweFakty.pl
Maciej Kmiecik