Piotr Będzikowski: Sami załatwiliśmy sobie problemy

- Wyszliśmy obronną ręką z trudnej sytuacji - cieszy się trener Siódemki Miedź Piotr Będzikowski po wygranym 32:29 meczu z Viretem CMC Zawiercie.

Paweł Jantura
Paweł Jantura

- To był emocjonujący mecz, który mógł się podobać kibicom. Wyszliśmy obronną ręką z trudnej sytuacji, bo przecież ostatnie dziesięć minut graliśmy prawie cały czas w osłabieniu. Inna sprawa, że sami załatwiliśmy sobie problemy. Znów trafił się nam bowiem przestój, w trakcie którego roztrwoniliśmy wypracowaną w pierwszej połowie przewagę - mówi szkoleniowiec legnickiej drużyny.

- Myślę, że z meczu na mecz gramy coraz lepiej. Nasi młodzi zawodnicy zbierają doświadczenia. Takie mecze jak ten z Viretem budują zespół. Pokonał on trudne momenty i wygrał - dodaje Piotr Będzikowski.

Trener Siódemki Miedź zdradza dlaczego rozpoczął mecz z Patrykiem Siekańcem na środku rozegrania, a także powód dla którego karne rzucał Kacper Adamski. - Paweł Wita chorował w tygodniu i nie trenował. Nie był w stanie grać w sobotę w dużym wymiarze czasowym, dlatego wyszedł od początku Siekaniec. Pech chciał, że złapał kontuzję i Wita i tak musiał wejść na parkiet. A co do karnych, to Kozłowski grał z kontuzją pleców i nie był w 100 procentach pewny swojego rzutu.

Kamil Buchcic od początku sezonu bardzo dobrze prezentuje się w bramce, potwierdzając, że decyzja o wypożyczeniu go z Vive Kielce była strzałem w dziesiątkę. W meczu z Viretem młody bramkarz popisał się aż 21 udanymi interwencjami! - Ciężko trenuję, bo chcę wrócić do superligi. Ale bohaterem meczu nie czuje się. Wygraliśmy jako zespół - komentuje swoją dobrą postawę w meczu z wiceliderem tabeli i w całych rozgrywkach.

- Pokonaliśmy Viret, bo włożyliśmy w mecz dużo serducha. Ograliśmy mocnego rywala, a kibice chyba mogą być zadowoleni z widowiska. Jak tak dalej będziemy grać, to możemy w tym sezonie powalczyć o coś więcej niż tylko miejsce w czołówce tabeli - dodaje.

Kacper Adamski rzucił Viretowi aż 11 bramek. W barwach Siódemki Miedź to jego strzelecki rekord. - Od września czekałem na taką formę rzutową. Efekt w postaci zwycięstwa przyniósł fakt, iż byliśmy drużyną. Myślę, że nasz kolektyw zaczął dobrze funkcjonować już w Piekarach Śląskich. Graliśmy długo konsekwentnie w ataku pozycyjnym. To przyniosło efekt. Martwi mnie tylko to, że znów na początku drugiej połowy mieliśmy przestój. Musimy przemyśleć dlaczego przedłużamy sobie przerwę o kilka minut - mówi Kacper Adamski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×