Lider z Olsztyna za pół miliona złotych. "Wierzę, że wygrają ligę na złość wszystkim, od których wiele zależy"

Mająca pół miliona złotych budżetu Warmia Traveland jest sensacyjnym liderem I ligi mężczyzn. W Olsztynie zbudowano bardzo ciekawy zespół. Czy jednak klub będzie potrafił zrobić kolejny krok?

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

Po porażce na inaugurację rozgrywek, Warmia Traveland Olsztyn wygrała wszystkie spotkania w ramach I ligi mężczyzn. Czy w drugiej rundzie klub chce iść za ciosem i jednak pokusi się o awans do PGNiG Superligi? - Gdybym znał odpowiedź, to byłbym bardzo mądrym człowiekiem. Znając tę drużynę wiem, że zawodnicy zrobią wszystko niezależnie od tego co będzie dalej. Po wygranej Wybrzeża z Meblami Wójcik mamy cztery punkty przewagi nad drugim zespołem. Pierwsze miejsce na zakończenie rundy rewanżowej jest wysoce prawdopodobne. Rozmawiamy z Damianem Drobikiem w sprawie ewentualnego przystąpienia do ligi zawodowej, ale to melodia przyszłości - powiedział Stanisław Tunkiewicz, prezes klubu z Olsztyna w rozmowie z WP SportoweFakty.

Co jest kluczem do tak skutecznej gry olsztynian? - Na pewno mamy jedną z najlepszych obron, biorąc też pod uwagę dolną połowę drużyn z PGNiG Superligi. Mamy szansę na zwycięstwo w lidze. Czym innym jest jednak wygranie rozgrywek, a czym innym awans. Na pewno nie przystąpimy do rozgrywek bez wyższego budżetu. Zakładamy taki scenariusz, że mimo pierwszego miejsca w I lidze zagramy kolejny raz w tej klasie rozgrywkowej - dodał wprost Tunkiewicz.

- Doskonałym przykładem budowania drużyny jest klub z Legionowa, który po awansie się wzmocnił i jest na wysokim miejscu w lidze. Chcemy iść w ślady KPR-u. Przy naszym budżecie - a jest to pół miliona złotych - nie ma jednak szans na skuteczną walkę. Nasza drużyna to konglomerat młodości z doświadczeniem, ale mamy tylko 16-osobową kadrę. W PGNiG Superlidze nie da się zagrać w tyle osób. Musielibyśmy mieć 20-22 zawodników. Nie mówię tu o pozyskaniu osób do pierwszej siódemki, bardziej chcielibyśmy postawić na młodych szczypiornistów o dobrych warunkach fizycznych. Przydałby się też leworęczny zawodnik, czy bramkarz. Teraz nasz wynik jest bardzo dobry, ale gramy bez kontuzji, choć na dwa ostatnie spotkania odpadły nam dwie ważne osoby. Urazy Żółtaka, Królika, Malewskiego, czy Krawczyka mogłyby być dla nas bolesne. Pamiętam sezon, w którym wykluczonych było pięciu podstawowych zawodników. To dynamiczny sport i to się zdarza - ocenił prezes.

U olsztynian wynik sportowy nie idzie w parze z finansami. - Mamy tutaj problemy. Wspomagały nas samorządy, a teraz słyszymy że wsparcie od nich i z instytucji miejskich będzie ograniczone. Staramy się jak możemy, jednak trudno będzie wytrwać w rundzie rewanżowej, by wciąż płacić na bieżąco zobowiązania w stosunku do zawodników. Nasz sukces w pierwszej rundzie wynikał również ze stabilności wypłat. Nawet w PGNiG Superlidze nie jest to na porządku dziennym. Utrata równowagi finansowej byłaby dla nas najgorsza. Po spadku spłacaliśmy długi przez trzy lata. To było niezwykle bolesne. Nie chcę przeżywać tego kolejny raz. Dlatego nie podejmiemy się ryzyka - powiedział Tunkiewicz.

Właśnie ze względów finansowych wzmocnienia nie są brane pod uwagę. - To nie jest nam potrzebne. Cała obecna kadra jest ważna i zawodnicy muszą wykonywać pracę na treningach. Ważne, że to drużyna z prawdziwego zdarzenia, a nie zlepek zawodników z potencjałem. Wybrzeże i Meble Wójcik na papierze ma lepszych szczypiornistów, a my jesteśmy lepszą drużyną. Chłopacy lubią ze sobą grać, mają do siebie zaufanie i czują ducha drużyny. Nikomu nie odpuszczają, tylko zostawiają serce. To bardzo istotne. Zrobili duży postęp, do tego namówiliśmy do gry trenującego z nami już wcześniej Daniela Żółtaka, który może się pokazać z bardzo dobrej strony. Każdy z doświadczonych zawodników chce na koniec kariery zagrać w PGNiG Superlidze. Wierzę w to, że wygrają ligę na złość wszystkim, od których wiele zależy - ocenił prezes Warmii Traveland.

Sporym obciążeniem dla olsztyńskiego budżetu jest wynajem hali. - Płacimy za każdy mecz i za godzinę treningu według stawki ustalonej przez miasto. Podobno jest ona preferencyjna, ale mając dwa mecze w Uranii miesięcznie płacimy 3 tysiące złotych miesięcznie. Każda jednostka treningowa, to 20 złotych. Łącznie więc wychodzą 4 tysiące złotych miesięcznie. Żaden nasz zawodnik tyle nie zarabia. Jak się to pomnoży razy 10 miesięcy, wychodzi bardzo duża kwota przy naszym półmilionowym budżecie. Tłumaczę firmom, że piłka ręczna to najłatwiejsza i najtańsza inwestycja w reklamę poprzez sport. Może ona dać zwielokrotniony efekt marketingowy, szczególnie gdybyśmy grali w PGNiG Superlidze. Olsztyn to co prawda miasto wojewódzkie, ale nie bogate. Ważniejsze są dla firm AZS i Stomil. Piłka ręczna jest na trzecim miejscu, stąd nasze problemu - zakończył Stanisław Tunkiewicz.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×