Profesor Jurasik znowu to zrobił! Weteran katem KPR RC Legionowo (wideo)

Podczas jesiennej batalii z KPR RC Legionowo Mariusz Jurasik przesądził o zwycięstwie Górnika Zabrze, trafiając do siatki z rzutu wolnego, już po końcowej syrenie. W niedzielny wieczór powtórzył ten niezwykły wyczyn.

Co prawda niedzielne spotkanie pomiędzy Górnikiem Zabrze a KPR RC Legionowo nie było tak wyrównane jak jesienne starcie obu ekip przy Wolności i już w pierwszej połowie na wyraźne prowadzenie wyszli gospodarze, ale i tak zanim zawodnicy obu drużyn zeszli do szatni - na parkiecie zaiskrzyło.

Wszystko to za sprawą gapiostwa sędziego stolikowego, który nie zauważył, że drugi trener Górnika Marek Kąpa przy czasie 29:51 położył na stoliku kartonik z prośbą o czas, by rozpisać zawodnikom schemat ostatniej akcji. Gra toczyła się więc dalej, a niemal równo z syreną na przerwę sędziowie zarządzili rzut wolny dla zabrzan tuż przed polem bramkowym rywala.

Do stolika sędziowskiego ruszyli w jednym momencie trener Kąpa i Michał Adamuszek, domagając się zarządzenia przerwy w grze i cofnięcia czasu o 9 sekund. Wkrótce w sukurs swojemu asystentowi poszedł także Mariusz Jurasik. Sędziowie pozostali jednak niewzruszeni na protesty ekipy Górnika i nakazali gospodarzom wykonywać rzut wolny, mimo że regulaminowy czas gry pierwszej połowy już się skończył.

Na trybunach z miejsca przywołało to wspomnienie jesiennej batalii obu ekip, w której "Józek" przesądził o zwycięstwie zabrzańskiej drużyny już po końcowej syrenie, rzut wolny nad murem złożonym z całego zespołu rywala zamieniając na bramkę (35:34). W niedzielny wieczór historia zatoczyła koła...

Bramka Mariusza Jurasika, ustalająca wynik do przerwy z KPR RC Legionowo:

Sam weteran - niedzielnym meczem żegnający się na parkiecie z miejscowymi kibicami - nie szczędził uszczypliwości graczom z Legionowa. Przed samym rzutem schylił się jeszcze teatralnie, by - pomiędzy nogami obrońców - zweryfikować ustawienie bramkarza i huknął jak z armaty.

- Śmialiśmy się przed tym wolnym, że znowu im rzucę. Zawalili, bo postawili najniższego chłopaka na środku muru. Dokładnie tak samo jak jesienią. Na dodatek on znów nie podskoczył i wpadło - śmiał się po meczu Jurasik.

Trafienie 40-latka było przedniej urody i trudno uwierzyć, że gracz ten zdecydował się definitywnie zakończyć zawodniczą przygodę z handballem i zająć wyłącznie pracą trenerską. Ostatecznie "Józek" kończył mecz z dziewięcioma bramkami na koncie.

Źródło artykułu: