Ivan Cupić: Chcę odejść z Kielc jak prawdziwy zwycięzca

Przed Vive Tauronem Kielce najważniejsze spotkania, a dla Ivana Cupica również ostatnie w barwach mistrzów Polski. - Chciałbym zdobyć jeszcze dwa puchary z Vive i odejść z Kielc jak prawdziwy zwycięzca - deklaruje filigranowy skrzydłowy.

Maciej Szarek
Maciej Szarek
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara

WP SportoweFakty: Jeden tytuł już macie. Będzie dublet?

Ivan Cupić: To nasz cel, zrobimy wszystko by go osiągnąć. Odkąd jestem w Kielcach jeszcze nie było sezonu, w którym nie zdobylibyśmy dubletu. Potrzeba będzie zimnych głów i gry na absolutnie najwyższym poziomie. Na papierze wyglądamy lepiej niż Wisła. Pokazaliśmy to wiele razy. W tym sezonie udowodniliśmy już, że jesteśmy lepszą drużyną od Płocka, ale ten mecz może okazać się zupełnie inną historią. Jak dla mnie szanse są 51 do 49 dla nas. Jeżeli zagramy tak, jak w ostatnich meczach z Wisłą, mamy ogromne szanse na kolejny tytuł.

Ostatnimi czasy Wisła najgroźniejsza jest właśnie w Pucharze Polski.

- Tak, pucharowe spotkania zwykle przynosiły najwięcej emocji. To zawsze była wojna. Tym starciom towarzyszy największy stres, bo wszystko rozstrzyga się w ciągu 60 minut. W lidze mamy dużo większe pole manewru. Można pozwolić sobie na wpadkę, mecz rozprężenia. W Pucharze jest inaczej, decyduje jedno spotkanie. Nie ma możliwości rewanżu. To o wiele trudniejsze zadanie. Mamy jednak ambicje na czwarty triumf w pucharze z rzędu.
ZOBACZ WIDEO Selgros mistrzem."Sezon pełen nerwów" (źródło: TVP)
Jakie są nastroje i sytuacja w drużynie?

- Wszystko jak dotąd układa się po naszej myśli. Poza grą pozostają teraz jedynie Denis Buntić i Mariusz Jurkiewicz, reszta jest do pełnej dyspozycji trenera. Mamy wiele możliwości rotacji, ciężko pracujemy na treningach, by w końcówce sezonu zaprezentować najlepsze możliwe wydanie Vive.

Turniej Final Four w Waszawie to dobre przetarcie przed Kolonią?

- Oczywiście. Należy jednak podkreślić, że tak wygląda właściwie cały maj. Najpierw dwumecz z Kwidzynem, potem z Płockiem. Teraz będą dwa Final Four. Na tygodniu nie graliśmy w zasadzie w ogóle. To dobre przygotowanie pod kątem występu w Kolonii. Niemniej jednak do spotkania z PSG pozostało więcej niż tydzień, a w tym czasie mamy jeszcze jedno trofeum do wygrania.

Szatnia myśli już o finałowym turnieju Ligi Mistrzów?

- Jeszcze chyba nie. Dla wszystkich to wielki cel, skrupulatnie się do niego przygotowujemy, ale trzymamy te myśli z tyłu głowy. Ważne, byśmy pozostali zdrowi. Najlepszą drogą będzie zagranie dobrego turnieju w Warszawie i z dwoma pucharami przystąpienie do Final Four Ligi Mistrzów. Po pucharze Polski mamy cały tydzień na przygotowanie tylko i wyłącznie pod PSG. Lepiej będzie się pracowało w dobrych humorach.

Po sezonie rozstaje się pan z Vive.

- To już pewna sprawa, od przyszłego sezonu zagram w Vardarze Skopje. Podpisałem kontrakt na cztery lata.

Co skłoniło pana do odejścia?

- Na odejście z Kielc złożyło się wiele czynników. Po czterech latach spędzonych w Polsce na pewno z ogromnym bólem serca będę stąd wyjeżdżał. Takie jest jednak życie sportowca. Vardar na ten moment nie jest tak silną drużyną jak Vive, ale prezes Vardaru, Siergiej Samsonenko, mocno namawiał mnie na transfer. To trochę podobna historia jak z Vive. Jest tam równie świetna atmosfera, całe miasto kibicuje drużynie. Rządzi tam podobnie charyzmatyczny prezes, który już zdołał ściągnąć wiele gwiazd. Znam potężne ambicje i plany tego klubu. Vardar skusił mnie właśnie projektem sportowym.

Vive i Vardar to podobne kluby?

- Tak, podobne, tylko Vardar ma łatwiejszą ligę w kraju. Nie mają przeciwnika na miarę Płocka. Grają za to w wymagającej Lidze SEHA. Vardar również buduje zespół na wygranie Ligi Mistrzów. Mam nadzieję, że już za rok powrócę do Kolonii z nowym zespołem. To byłby pierwszy w historii awans macedońskiej drużyny na Final Four. W Skopje mam szansę osiągać podobne sukcesy jak w Kielcach. Dla tamtejszego prezesa punktem honoru jest zdobycie tytułu Champions League. To dla nich cel przewodni.

Co z pobytu w Kielcach utkwi w pamięci najbardziej?

- Przyjaciele. Tak jednym słowem można określić ten klub. Przez Kielce przewinęła się zgraja zawodników z Bałkanów, to też godne odnotowania. Gracze z tego rejonu chętnie przechodzą do Vive, bo słyszą o nim dobre opinie. Ja już wcześniej miałem do czynienia z Polakami, w Mannheim, ale atmosfera w klubie przeszła moje oczekiwania. No i Bertus Servaas. To wyjątkowy człowiek, bardzo charyzmatyczny. Bertus po prostu bardzo lubi swoich zawodników, jest w stanie zrobić dla niech wszystko. Szczególnie zapamiętam także kibiców i atmosferę na hali. Razem z nimi przeżyliśmy wiele pięknych chwil. Tworzyliśmy i wciąż tworzymy historię polskiej piłki ręcznej.

Jakie cele stawia przed sobą Ivan Cupić?

- Jeszcze kilka sezonów muszę pograć. Mam 30 lat, nie jestem już tak młodym zawodnikiem. Chciałbym wreszcie wygrać Ligę Mistrzów. Może to życzenie spełni się już za dwa tygodnie, a jak nie to mam na to cztery lata w Skopje. Na ten moment jednak chciałbym przede wszystkim zdobyć jeszcze dwa puchary z Vive i odejść z Kielc jak prawdziwy zwycięzca.

Po wyczerpującym sezonie przyjdzie czas na igrzyska. Organizm wytrzymuje cały rok grania w zasadzie bez jakiejkolwiek przerwy?

- To piekielnie ciężkie zadanie dla organizmu. Ten rok jest strasznie długi, za długi. Ale z drugiej strony - gramy tyle meczów, bo wygrywamy. Dlatego jedziemy do Warszawy, dlatego jedziemy do Kolonii, dlatego z Chorwacją pojadę do Rio. Tylko się cieszyć. Takie imprezy to przecież marzenie każdego sportowca.

Z jakim nastawieniem Chorwaci pojadą na igrzyska?

- Po medal. Hrvatska jest od dziesięciu lat w ścisłej światowej czołówce i z innym celem by nam po prostu nie wypadało tam jechać. Chorwaci mają mentalność zwycięzców i wielkie ambicje. Mamy dobry zespół i będziemy bić się o medale, podstawą będzie jednak forma fizyczna po tak wyniszczającym sezonie.

Rozmawiał Maciej Szarek

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×