Bertus Servaas. Grał z Marco van Bastenem i Frankiem Rijkaardem. Zbudował w Polsce klub, który wygrał Ligę Mistrzów

- W piłce ręcznej każdy tydzień to walka. Dlatego ją pokochałem - mówi prezes Vive Tauronu Kielce Bertus Servaas. Chciał być Kazimierzem Deyną, został biznesmenem. I zbudował klub, który wygrał Ligę Mistrzów.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut

WP SportoweFakty: Bertus Servaas jest dziś prezesem jednego z najlepszych klubów piłki ręcznej w Europie. Ta historia mogła potoczyć się jednak zupełnie inaczej. W młodości przez 6 lat grał pan w młodzieżowych zespołach Ajaksu Amsterdam.

Bertus Servaas: Byłem graczem dobrym technicznie, ale niezbyt szybkim. Występowałem w środku pola w ustawieniu 4-3-3.

Typ Johana Neeskensa?

- Nie, raczej nie. Grałem bardziej do przodu. Neeskens biegał po boisku z Johanem Cruyffem, a ten - wiadomo - bronić nie lubił. Trzeba było więc po nim łatać dziury. Ja miałem być mózgiem zespołu. Jeżeli chodzi o boiskową postawę, imponował mi styl Ruuda Krola. Moim największym idolem był jednak Kazimierz Deyna.

Grał pan z gwiazdami. Marco Van Bastenem, Frankiem Rijkaardem...

- Tak, ale obaj w juniorach szybko przeskoczyli jednak wyżej. Ajax był wówczas niesamowity. W sezonie, gdy wygrali Ligę Mistrzów, podawałem piłki podczas meczów domowych.

ZOBACZ WIDEO Mateusz Jachlewski: Do końca wierzyłem w zwycięstwo (źródło TVP)

Poznał pan Johana Cruyffa?

- Przez kilka miesięcy trenował juniorów. Powiedzieć o nim: "perfekcjonista" to mało. Widzę pewne podobieństwa między nim i Tałantem Dujszebajewem. Obaj 90 procent swojego życia poświęcają pasji. Śmierć Cruyffa mną wstrząsnęła. To był fenomen. Zamieniliśmy może kiedyś kilka słów. Nie powiedziałbym: "znałem go osobiście". Choć na pewno znałem go lepiej niż przeciętny kibic.

Marzenia zakończył uraz kolana.

- Spędziłem w szpitalu rok. Miałem wszystkiego dość. Dziś nie lubię tego wspominać. To był jeden ze smutniejszych okresów mojego życia. Nie zastanawiam się jednak, "co by było, gdyby". Mieszkam w Polsce, mam fantastyczną rodzinę. Jestem szczęśliwy. Może nawet ta kontuzja wyszła mi na dobre? Pan Bóg kieruje naszym życiem i trzeba to akceptować.

Piłka nożna nie była jedynym sportem, który pan w życiu uprawiał. Łyżwy na nogach też na pewno były.

- Pokaż mi Holendra, który nigdy nie jeździł na łyżwach! Kiedyś był u nas inny klimat, granie w piłkę nożną zimą było praktycznie niemożliwe. Jako młody chłopak wybiegałem ze szkoły, chwytałem łyżwy i pędziłem prosto na jezioro. Każdy dzieciak przechodził to samo: dostawał drewniany sprzęt, krzesło. I sam się uczył. A latem wszyscy chodzili pływać. W Holandii jest dużo wody. I dla mieszkańca tego kraju brak umiejętności pływackich byłby niebezpieczny.

Startował pan w Wyścigu Jedenastu Miast? 200 kilometrów łyżwiarskiego maratonu po fryzyjskich jeziorach.

- Nie, nie miałem okazji. Podziwiam tych, którzy go ukończyli. To arcyciężki wyścig. Mróz, wiatr. Jedziesz przez pewien czas. Później zdejmujesz łyżwy i kawałek pokonujesz piechotą, bo inaczej się nie da. I znowu jedziesz. Niestety, wyścig bodajże od 20 lat się nie odbywa, warunki atmosferyczne na to nie pozwalają. Co ciekawe, kiedyś przejechał go nasz urzędujący obecnie król Wilhelm. Tyle że startował wówczas incognito i rozpoznano go dopiero na mecie.

Ciągle mówi pan o Holandii: "u nas". A może już jednak "u nich"?

- Ha, to prawda. Muszę przyznać, że w ponad 50 procentach czuję się Polakiem. Mam obywatelstwo, jestem tu szczęśliwy. Moim zdaniem, żyjąc w kraju, musisz się do niego dopasować. A Holendrom przychodzi to łatwo. Zawsze byliśmy narodem otwartym.

Niektórzy mogą nawet powiedzieć, że za bardzo. Mówię o kwestiach kulturowych.

- Masz rację. Wydaje mi się jednak, że Holendrzy dziś nie są już tak tolerancyjni jak kiedyś. A ich otwartość ma swoje dobre i złe strony. W przypadku wychowania dzieci nadmierna tolerancja nie jest dobra. Ale już w kwestii narkotyków wygląda to inaczej. Zobaczmy, że w Holandii jest najmniejszy odsetek uzależnionej młodzieży. Bo młodzi ludzie zawsze szukają tego, co zabronione. Generalnie bardziej podoba mi się jednak polska dyscyplina niż holenderska różnorodność.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×