Marcin Górczyński: Celje Pivovarna Lasko. Słoweńcy, którzy zaszokowali Europę

Vive Tauron Kielce w 4. kolejce Ligi Mistrzów zmierzy się ze słoweńskim Celje Pivovarna Lasko. Drużyną, która przed laty liczyła się w walce o najwyższe cele w Europie.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Materiały prasowe / GAZPROM SEHA LEAGUE

Blaz Janc, Gal Marguc, Blaz Blagotinsek. Tego ostatniego sprzątnął już wielki Telekom Veszprem. O Janca walczą najmożniejsi na kontynencie, a według doniesień prasowych, na skrzydłowego zęby ostrzy sobie prezes Vive Tauron Kielce , Bertus Servaas. Tylko czekać aż po Marguca zgłosi się klub pokroju Rhein-Neckar Loewen czy THW Kiel. I tak niemal co roku.

W Celje mają nosa jak mało gdzie. Do klubu trafiają nieopierzone chłopaki z papierami na grę. Po latach idą w świat z dyplomem prymusa. Graczy z żółto-niebieskim stemplem można znaleźć w Veszprem, drużynach Bundesligi, można i w Vive. Tak, Uros Zorman na szerokie wody wypłynął w trzecim pod względem populacji mieście Słowenii, gdzie życie kręci się wokół piwa i piłki ręcznej.

- A jakby tak połączyć jedno z drugim? - pomyśleli zapewne włodarze miejscowego browaru, gdy w 1989 roku postanowili uratować podupadający klub. Pacjent powoli umierał. Od kilkunastu lat nie otrzymywał już zastrzyków gotówki od kompanii Aero. Duma miasta balansowała na granicy pierwszej i drugiej ligi. Na horyzoncie brak perspektyw.

Pivovarna Lasko postawiła klub na nogi. Producent złocistego płynu nie szczędził grosza. Efekt? Dziesięć mistrzostw z rzędu. Głownie za sprawą lokalnych talentów. Browarnikom było mało. Włodarze wpadli w cug i zamarzyły im się sukcesu w Europie. Droga na szczyt wiodła przez Rosję. To stamtąd, z Krasnordaru, przybył Eduard Kokszarow. Lewoskrzydłowy, jedna z legend klubu. Na wschodzie czekał też diament do oszlifowania, Siergiej Rutenka. Wypatrzony przez RK Gorenje Velenje 20-latek, po roku zakładał już koszulkę w żółto-niebieskie paski.

Do głosu dochodzili utalentowani Słoweńcy na czele z Urosem Zormanem, Miladinem Kozliną, Matjazem Brumenem. Do tego doświadczeni Dejan Perić w bramce, Renato Vugrinec oraz wspomniany Kokszarow z Rutenką. Tak powstała najlepsza drużyna w historii Celje. ABANCA Ademar León, TBV Lemgo, BM Atletico Madryt. Droga do finału Ligi Mistrzów nie była usłana różami. W sezonie 2003/2004 dla mistrzów Słowenii niemożliwe nie istniało.

24 kwietnia 2004 roku to bodaj najbardziej pamiętny dzień w historii Celje. Browarnicy z niesamowitym Siergiejem Rutenką (11 bramek) ograli w dwumeczu wielki SG Flensburg-Handewitt. Sześć trafień przewagi z pierwszego pojedynku wystarczyło.

Po 12 latach budżet już znacznie niższy, mniejsze oczekiwania. Jedno nie uległo zmianie. Stały dopływ świeżej krwi. Ivan Slisković, Dragan Gajić, Nemanja Zelenović, Gasper Marguc i inni. W koszulce Browarników wypromowało się wiele późniejszych gwiazd. Teraz wspomniany już Janc, Ziga Mlakar i Borut Mackovsek walczą, by wprowadzić Celje na należne miejsce. We własnym kraju są nadal bezkonkurencyjni. W Lidze Mistrzów już tylko średniak, a czasem w roli statysty. Ale słoweńskiej młodzieży nie można lekceważyć. Gdy zachowają chłodną głowę, mogą być groźni dla najlepszych. Nawet dla Vive Tauronu Kielce.

Marcin Górczyński

ZOBACZ WIDEO Dominik Furman: chciałem inaczej wykonać tego karnego
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×