Dramat młodego bramkarza. Szczypiornista zbiera pieniądze na operację

Profesjonalni sportowcy dobrze wiedzą, że ich pasja często łączy się z groźnymi kontuzjami, potrafiącymi zniszczyć nawet najbardziej obiecujące kariery. Ogromnego pecha ma Paweł Dyszer, który trzy razy, rok po roku doznał groźnych urazów.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski
Paweł Dyszer ma ogromne problemy z kontuzjami więzadeł. Po transferze do Spójni Gdynia, już po raz trzeci doznał tej groźnej dla sportowców kontuzji. Obecnie szykuje się do operacji, która nie jest niestety refundowana. Aby móc dojść do pełnej sprawności, zdecydował się zbierać pieniądze na zabieg. Po dwóch kontuzjach zawodnik był optymistą. Niestety po powrocie do domu po meczu pucharowym z Sokołem Browar Kościerzyna, Dyszer zobaczył, że ma spuchnięte kolano. Myślał, że to nadwyrężenie. Opuchlizna zanikała, ale ból wciąż dokuczał. Pierwsza diagnoza była optymistyczna. Kolano było stabilne i miał pomóc zastrzyk przeciwzapalny. Przy okazji wykonano jednak rezonans magnetyczny.

- Gdy odebrałem wyniki i zobaczyłem opis, byłem w ogromnym szoku. Nie wierzyłem, że to się znowu stało. Ponownie zerwałem graft. Po dwugodzinnej wizycie w klinice i konsultacjach, podjęliśmy decyzję o zabiegu. Musi być on podzielony na dwie operacje, a między nimi jest półroczna przerwa. Pierwszy etap, to usuwanie śrub, ogólne wyczyszczenia kolana oraz zalanie kanałów klinem kościozastępczym. Drugi etap, to rekonstrukcja więzadła krzyżowego z wykorzystaniem sztucznego więzadła - LARS. Te zabiegi nie są refundowane i są bardzo kosztowne - wyjaśnił Paweł Dyszer, który anatomię kolana zna już jak mało kto.

Obiecujące początki

Gdy Paweł Dyszer dziesięć lat temu zaczynał swoją przygodę z piłką ręczną, grał w polu w Samborze Tczew. - Będąc w podstawówce, żadnych przydzielonych pozycji jeszcze nie mieliśmy. Każdy po boisku biegał jak szalony. Od początku gimnazjum gram na bramce - wspomniał szczypiornista.

Właśnie w gimnazjum rozpoczęły się pierwsze drobne sukcesy tczewskiego bramkarza. W jego rodzinnym mieście otwarto klasę o profilu piłki ręcznej. Prowadził go trener Tomasz Śmiełowski i musiał przestawić się na bronienie. - Początkowo nie podobał mi się ten pomysł, bo dla młodego chłopaka lepszą perspektywą było zdobywanie bramek. W końcu przekonałem się do tej roli - zauważył Dyszer, który w liceum wyjechał z domu i pozytywnie zdał testy w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Gdańsku.

W SMS-ie ZPRP Gdańsk zadebiutował najpierw w II, a następnie w I lidze. Treningi w Szkole Mistrzostwa Sportowego mocno różnią się od tych, jakie mają miejsce w mniejszych klubach. Ma to na celu jak najlepsze przygotowanie do dalszej kariery. Ze względu na konkurencję, nie było mu dane zadebiutować w reprezentacji Polski w swojej kategorii wiekowej, choć poczuł sukcesy. Po ukończeniu szkoły rozpoczął nowy okres kariery - podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt ze Spójnią Gdynia.

ZOBACZ WIDEO Nowiński: ten styl biało-czerwonych... Jestem zaskoczony (źródło: TVP SA)

Koszmarne kolano

Po pozostaniu w Trójmieście, Dyszer podjął studia na gdańskim AWFiS. Wszystko rozwijało się więc w prawidłowy sposób - najpierw klub macierzysty, następnie SMS, później klub walczący w I lidze o coś więcej. Niestety, wszystko szybko zmieniło się w koszmar.

11 października 2014 roku - ten dzień zapadnie w pamięci Pawła Dyszera na długo. - Podczas interwencji niefortunnie spadłem na prawą nogę i uciekło mi kolano. W efekcie po raz pierwszy zerwałem więzadła krzyżowe. Operację miałem dopiero na początku lutego. Po zabiegu od razu zacząłem się rehabilitować i wracać do formy. Wszystko szło w dobrym kierunku. Wróciłem do treningów we wrześniu i kolano mi nie dokuczało, jednak podczas meczów nie dostawałem jeszcze szans. Trener Markuszewski chciał powoli wprowadzać mnie do zespołu ze względu na obawy, że kontuzja się powtórzy - opisał sytuację

Jak się okazało, obawy Marcina Markuszewskiego się potwierdziły. Chuchanie i dmuchanie to było niestety za mało. 3 października 2015 roku, niecały miesiąc po powrocie na boisko po 11 miesiącach mozolnej pracy, Paweł Dyszer w 57. minucie wszedł na mecz w Świdnicy z ŚKPR-em. Ponownie niestabilnie upadł na boisko i znów zerwał więzadła. - Pozytywne jest to, że obroniłem wtedy piłkę i skończyłem mecz ze stuprocentową skutecznością - śmieje się teraz bramkarz.

To jednak śmiech przez łzy. W styczniu tego roku Dyszer miał zabieg rekonstrukcji kolana. Przeszczep pobrano mu z więzadła rzepki, co osłabia kolano. Podczas operacji wyszło, że wcześniejszy przeszczep się nie przyjął. Wrócił na mecz w Płocku, gdzie spisał się znakomicie. Pech jednak trwa i teraz ponownie musi się rehabilitować.

Czy Paweł Dyszer powinien wrócić do piłki ręcznej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×