Mistrzostwa Europy lekcją dla kobiecej reprezentacji Polski. Jest jednak światełko w tunelu

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / ZWIĄZEK PIŁKI RĘCZNEJ W POLSCE / PAWEŁ ANDRACHIEWICZ / PRESS FOCUS / Na zdjęciu: Leszek Krowicki i kadra szczypiornistek
Materiały prasowe / ZWIĄZEK PIŁKI RĘCZNEJ W POLSCE / PAWEŁ ANDRACHIEWICZ / PRESS FOCUS / Na zdjęciu: Leszek Krowicki i kadra szczypiornistek
zdjęcie autora artykułu

Reprezentantki Polski zakończyły udział w mistrzostwach Europy 2016 na przedostatnim, 15. miejscu. Przebieg turnieju pokazał, że przebudowaną kadrę sporo jeszcze dzieli od najlepszych. Ostatni mecz rundy wstępnej dał jednak powody do optymizmu.

Mimo wyraźnych porażek z późniejszymi medalistkami: Francuzkami (22:31) i Holenderkami (21:30), wygrana nad Niemkami pozwalała Polkom realnie myśleć o awansie do kolejnej rundy mistrzostw Europy (4-18 grudnia). Nasze szczypiornistki nie po raz pierwszy udowodniły, że najlepiej spisują się będąc pod ścianą. Walczyły jak równy z równym, ostatecznie przegrywając 22:23. Po końcowym gwizdku mogły sobie pluć w brodę.

Nie wykorzystały bowiem kilku dobrych szans na rozstrzygnięcie pojedynku po swojej myśli. W decydujących fragmentach zabrakło im zimnej krwi i doświadczenia. Trudno się dziwić, skoro aż 9 reprezentantek dopiero debiutowało na dużej międzynarodowej imprezie.

- Nastąpiło odmłodzenie reprezentacji i trzeba ją przebudowywać. Innej drogi nie ma. Może jedna czy dwie starsze zawodniczki powinny grać, ale generalny kierunek został już obrany - komentował trener Wojciech Nowiński.

Selekcjoner Leszek Krowicki, oficjalnie piastujący to stanowisko od września 2016 roku, miał bardzo niewiele czasu na zaszczepienie zawodniczkom swoich idei i wcielenie ich w życie. Przed rozpoczęciem zmagań w europejskim czempionacie, Polki rozegrały bowiem tylko pięć meczów towarzyskich na dwóch turniejach - w Zielonej Górze i hiszpańskiej Eldzie.

ZOBACZ WIDEO To dlatego Maja Włoszczowska odniosła życiowy sukces na igrzyskach

Podczas każdego meczu mistrzostw Europy było jednak widać, że 59-letni trener ma dużo pomysłów na zaskoczenie przeciwnika. Jego uwagi podczas przerw na żądanie były zazwyczaj krótkie, ale zawsze rzeczowe i konkretne. Niezależnie od tego, czy wynik był "na styku" czy Biało-Czerwone znajdowały się w krytycznym położeniu.

- Trzeba się liczyć z tym, że proces budowania nowego zespołu trochę potrwa. Nie powstaje on w ciągu tygodnia czy dwóch miesięcy. Gwarantujemy walkę i próbę jak najszybszego zgrania się, ale jednocześnie proszę, aby każdy uzbroił się w cierpliwość. Musimy zaufać trenerowi i dać po prostu czas na pracę - podkreślała Karolina Kudłacz-Gloc, jedna z największych nieobecnych grudniowego turnieju w Szwecji.

Kapitan polskiej kadry, będąca zarazem jej największą gwiazdą, nie mogła w nim wystąpić z powodu kontuzji kręgosłupa. Jej nieobecność była widoczna gołym okiem. W trudnych momentach wielokrotnie brakowało w polskich szeregach osoby zdolnej wziąć ciężar gry na swoje barki, jak to wielokrotnie robiła w przeszłości zawodniczka HC Lipsk.

Zastępująca ją w roli kapitana Kinga Achruk uczyniła to raz - w meczu z Niemcami. Obok niej, główną wygraną tamtego spotkania została bramkarka Adrianna Płaczek, która na przestrzeni ostatnich miesięcy pozostawiła po sobie najlepsze wrażenie spośród nowych szczypiornistek włączonych do kadry przez Krowickiego.

Te indywidualne popisy nie uchroniły jednak Polek od ukończenia zmagań w mistrzostwach Europy na 15. miejscu, równoznacznym z brakiem rozstawienia w eliminacjach do mistrzostw świata 2017. Losowanie przybrało dla naszej reprezentacji jeden z najgorszych możliwych scenariuszy. Na jej drodze do mundialu staną Rosjanki, aktualne mistrzynie olimpijskie. Decydujący dwumecz odbędzie się w pierwszej połowie czerwca 2017 roku.

- Jesteśmy na początku drogi. Największym pozytywem mistrzostw Europy jest doświadczenie zdobyte w spotkaniach z czołówką. Myślę, że nasz zespół dobrze rokuje na przyszłość - mówiła Achruk.

Mimo niepowodzenia w Szwecji, cel postawiony przed Krowickim wciąż pozostaje niezmienny: awans na igrzyska olimpijskie w 2020 roku. Choć do Tokio droga jeszcze daleka i usłana wieloma przeszkodami, spotkanie z Niemkami pokazało, że w polskich kadrowiczkach drzemią możliwości pozwalające nawiązać walkę nawet z największymi przeciwnikami.

Wiktor Gumiński

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Czy reprezentantki Polski pokonają w dwumeczu Rosjanki i zagrają na mistrzostwach świata 2017?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (1)
avatar
vrc
29.12.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Światełka w tunelu nie ma o czym świadczą chociażby pogromy poniżej. Zmieńcie system szkolenia od najmłodszych lat i zadbajcie o Superlige kobiet to może coś się zmieni na lepsze. Aktualnie dzi Czytaj całość