Liga Mistrzów. Łomża Vive Kielce poległa w Brześciu. Mieszkow lepszy od mistrzów Polski

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / Piotr Polak / Na zdjęciu:  Igor Karacić
PAP/EPA / Piotr Polak / Na zdjęciu: Igor Karacić
zdjęcie autora artykułu

Nie udało się szczypiornistom Łomży Vive Kielce przywieźć zwycięstwa z Białorusi. Mistrzowie Polski przegrali z Mieszkowem Brześć 30:35. To dopiero ich druga porażka w tej edycji Ligi Mistrzów.

We wtorek kielczanie pokonali na własnym parkiecie FC Porto, kilkanaście godzin po meczu musieli wsiąść do autobusu i udać się w podróż do Brześcia, gdzie czekali już na nich gracze Mieszkowa. Koronawirus wywrócił kalendarz żółto-biało-niebieskich do góry nogami.

Zaczęło się dobrze - od prowadzenie mistrzów Polski 2:0. Gospodarze nie pozwolili jednak kielczanom się rozkręcić, błyskawicznie doprowadzali do remisu i bardzo szybko sami zaczęli dyktować warunki gry. Po dobrym początku mistrzów Polski ich gra nagle przestała się kleić - musieli liczyć na indywidualne akcje, mieli problemy ze skutecznością, spore problemy sprawiał im strzegący bramki Mieszkowa Iwan Mackiewicz.

Szczypiorniści z Brześcia słyną z tego, że na własnym parkiecie są niezwykle groźni. Przekonały się już o tym najpotężniejsze kluby w Europie - tylko w tym sezonie PSG, MOL-Pick Szeged i SG Flensburg-Handewitt. Każda chwila zawahania rywali jest srogo przez Białorusinów karana i kielczanie szybko poczuli to na własnej skórze.

ZOBACZ WIDEO: Piłka ręczna. Morawski nie ma wątpliwości. "Żeby być na szczycie trzeba co kilka dni grać mecze z mocnymi rywalami"

Problemy ze skutecznością? Woda na młyn dla graczy Mieszkowa. Chwila słabszej gry? Szybki cios. Nieporozumienie w ataku pozycyjnym? Przechwyt i błyskawiczna kontra. W 26. minucie mistrzowie Polski przegrywali już pięcioma trafieniami i ich sytuacja wyglądała nieciekawie. Tym bardziej, że wiatru w żagle nabrał Stas Skube - przyśpieszał atak Białorusinów, widział wszystko, a gdy pojawiały się kłopoty, sam brał na siebie ciężar zdobywania bramek.

Jeśli ktoś liczył, że żółto-biało-niebiescy po przerwie szybko odrobią straty, to srogo się zawiódł. Kielczanie cały czas mieli problemy, szczególnie źle wyglądała ich formacja defensywna, która nie mogła sobie poradzić ze zmianami tempa stosowanymi przez gospodarzy.

Nie minął nawet kwadrans gry, a przyjezdni przegrywali już ośmioma bramkami. Na domiar złego nic nie zapowiadało, że są w stanie zerwać się do odrabiania strat. W ataku Mieszkowa rozszalał się za to Paweł Paczkowski i kłopoty mistrzów Polski z minuty na minutę były coraz większe.

Zawodnicy z Brześcia nie dali już sobie wyrwać zwycięstwa, kielczanie mogli jedynie zmniejszyć rozmiar porażki.

Mieszkow Brześć - Łomża Vive Kielce 35:30 (15:11)

Mieszkow Brześć: Pesić, Mackiewicz - Budzeika 1, Panić, Jurynok 1, Skube 7, Szumak 5, Baranow, Razgor 2, Paczkowski 5, Obranović 5, Selwasiuk 3, Wailupow 4, Malus, Vranjes 2, Silko

Łomża Vive: Wolff, Wałach - Vujović 2, Olejniczak 2, Sićko 3, A. Dujshebaev 5, Tournat 1, Karacić, Kulesz 4, Moryto 3, Surgiel 1, Kaczor 1, D. Dujshebaev , Gębala 1, Karalek 5, Gudjonsson 3

Czytaj też: Zaskakujący transfer GOG. Duńczycy zbroją się przed nowym sezonem

Źródło artykułu:
Czy Łomża Vive Kielce zajmie pierwsze miejsce w grupie?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (13)
avatar
Maxi-102
13.02.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Stracić...35 bramek w meczu z Mieszkowem.....szli na rekord....:)  
avatar
Maxi-102
13.02.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ogólnie...rzecz ujmując....bardzo słabo to wyglądało w wykonaniu Łomży....:)  
handWeeDball
13.02.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Smary to plockie maja pod nosem ;D odpowiedz sobie trollu w jakim wy jestescie miejscu jak od 10 lat dostajecie lanie od 'slabych' Kielc i ciagle widac tylko regres ;)  
avatar
WISŁA1947
12.02.2021
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
No właśnie rzeczywistość jest piękna, napompowana Łomża dostaje smary od przeciętniaka a Wisła ma komplet zwycięstw w LE :)  
Fryderyk Zbuk
12.02.2021
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Mecz przegrany, bo ciężko się zregenerować w 48h, gdzie dochodzi jeszcze długa podróż. Słabszy dzień, zdarza się. Jak widać płoccy kibice podniecili się do granic możliwości. Wygrana z amatoram Czytaj całość