Potęga zbudowana na... zimnym makaronie? Kontrowersje wokół sztangistów z Korei

Co stoi za północnokoreańskimi złotymi medalami IO i MŚ w podnoszeniu ciężarów? - Nie stosujemy dopingu - przekonuje Kim Dzong-Un. Inne kraje mają jednak spore wątpliwości.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Podnoszenie ciężarów od lat znajduje się w kryzysie / Podnoszenie ciężarów od lat znajduje się w kryzysie

Luksusowe apartamenty z meblami specjalnie sprowadzonymi z Niemiec, wyposażone w skórzane sofy prosto z Włoch, telewizory plazmowe z Japonii, a na parkingu nowiutkie modele mercedesa. Koreańscy medaliści mistrzostw świata w podnoszeniu ciężarów nie mogli uwierzyć w swoje szczęście. Kiedy przerażająca większość obywateli KRLD żyje poniżej granicy ubóstwa, oni pławią się w luksusach.

Chińczycy za plecami

W amerykańskim Houston trwają właśnie mistrzostwa świata w podnoszeniu ciężarów. Reprezentanci Korei Północnej są w grupie głównych faworytów do medali. Przed rokiem - w Kazachstanie - zdobyli aż 12 złotych krążków (biorąc pod uwagę zarówno rwanie, jak i podrzut) i wyprzedzili Chińczyków (9 medali). Po raz pierwszy w historii Korea Północna wygrała klasyfikację medalową mistrzostw świata.

Teraz w USA raczej sukcesu nie powtórzą, ale drugie miejsce w końcowej klasyfikacji to przecież również wielkie osiągnięcie. A na taką pozycję na razie się zapowiada.

- Oni mieli przez lata regularnie jednego, góra dwóch świetnych zawodników - mówi na łamach "The Guardian" szkoleniowiec reprezentacji Australii, Lyn Jones. - To dość niezwykłe, że tak nagle dorobili się całej reprezentacji doskonałych sportowców. I to bez zatrudnienia utytułowanego trenera z zagranicy. Nawet Chińczycy budując swoją potęgę korzystali z wiedzy innych. Tak naprawdę nikt nie wie, w jaki sposób Koreańczycy nagle stali się potęgą.

Trzy przypadki dopingu - mało

Skoro "nikt nie wie", to zapala się czerwona lampka ostrzegawcza: doping? Zwłaszcza że podnoszenie ciężarów od lat nie może sobie poradzić z plagą oszustów, którzy wspomagani niedozwolonymi środkami próbują pójść na skróty.

- Słyszeliśmy, że niektórzy oskarżają nas o doping - w tej sprawie wypowiedział się nawet przywódca Korei Północnej, Kim Dzong Un. - Tylko że to bzdura. W latach 2012-2013 niezależna światowa komisja antydopingowa potwierdziła zaledwie jeden przypadek dopingu w naszych ciężarach. Czarna owca zawsze się znajdzie. Zawodnik już został za to przez nas przykładnie ukarany. Dla porównania, w tym samym czasie aż kilkunastu ciężarowców z Azerbejdżanu czy Kazachstanu zostało przyłapanych na niedozwolonych farmaceutykach.

Wypowiedź Kim Dzong Una nieco się zdezaktualizowała w grudniu zeszłego (2014) roku, kiedy WADA (Światowa Agencja Antydopingowa) ogłosiła, że u dwóch kolejnych zawodniczek z Korei Północnej (złota medalistka MŚ w kategorii 75 kg - Ju Un Kim oraz wicemistrzyni świata w kat. 58 kg - Jong Ri Hwa) wykryto sterydy anaboliczne. Mimo wszystko nadal nie można podpisać się pod stwierdzeniem, że Korea Północna jest przeżarta koksem. Przynajmniej oficjalnie.

Jedzą zimny makaron

- Tak, znam wyniki badań WADA, ale problem jest inny - nie daje za wygraną Jones. - Koreańczycy nie wpuszczają kontrolerów do swojego kraju. Twierdzą, że sami pilnują sportowców. Może więc wysyłają na MŚ, gdzie światowa komisja antydopingowa może działać już bez ograniczeń, tylko "wyczyszczonych" sportowców? Da ktoś głowę, że tak nie jest?

- Bzdura - takie słowa wywołują mocne zdenerwowanie u Oma Yun-chola, złotego medalisty igrzysk olimpijskich z Londynu (2012) i trzykrotnego (2013, 2014 i 2015) mistrza świata. - Jesteśmy potęgą, bo ciężko trenujemy, mamy oparcie w naszym Wielkim Wodzu i w specjalnej diecie.

Czy wierzysz, że sztangiści w Korei Północnej nie wspamagają się niedozwolonymi środkami?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×