Krzysztof Hołowczyc broni się przed zarzutami. "Pomiar był przeprowadzony nieprawidłowo"

Krzysztof Hołowczyc stracił prawo jazdy, po tym jak został przyłapany na zbyt szybkiej jeździe w terenie zabudowanym. Jeden z lepszych polskich kierowców nie przyjął jednak mandatu. - Pomiar był przeprowadzony nieprawidłowo - twierdzi.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Krzysztof Hołowczyc Materiały prasowe / holek.pl / Na zdjęciu: Krzysztof Hołowczyc
O utracie prawa jazdy przez Krzysztofa Hołowczyca poinformowało radio "RMF FM". Były kierowca rajdowy miał jechać z prędkością 113 km/h w terenie zabudowanym. Zgodnie z przepisami, za takie przewinienie odbierane jest prawo jazdy na okres trzech miesięcy. Tak się też stało w przypadku Hołowczyca, choć ten nie przyjął mandatu.

55-latek postanowił na Facebooku odnieść się do ostatnich informacji. - Jak pewnie wiecie już z mediów wczoraj straciłem prawo jazdy na 3 miesiące. Sytuacja w zasadzie banalna. Jedziemy sobie razem z Maćkiem Wisławskim do Polanicy na spotkanie z klientami pewnego dużego banku. Dojeżdżamy do Nowej Rudy, wspominając sobie nasze niegdysiejsze zwycięstwa odniesione tych okolicach. Jechaliśmy spokojnie, raczej nie szybciej niż 100 km/h - stwierdził "Hołek".

Kierowca jest przekonany, że odczyt w wideorejestratora Policji jest kłamliwy. Dlatego nie przyjął mandatu. - W pewnym momencie dojeżdża do nas z tyłu nieoznakowany samochód policji w wideorejestratorem. Policjanci twierdzą, że według ich zapisu wideo jechaliśmy 113 km/h w terenie zabudowanym i w związku z tym zatrzymują mi prawo jazdy. Tłumaczymy im z Maćkiem, że jesteśmy przekonani, że nie jechaliśmy powyżej 100 km/h, że odczyt to jest ich prędkość a nie nasza, że taka metoda pomiaru nie jest precyzyjna, że są wyroki sądów w tej materii. Pokazujemy, że w radiowozie ciśnienie kół jest sporo za niskie i to też zawyża wskazywaną prędkość. To wszystko na nic. Oczywiście nie zgadzam się na przyjęcie mandatu, uważając, że pomiar był przeprowadzony nieprawidłowo. Nie zmienia to faktu, że zatrzymują moje prawo jazdy - opisał całe zajście.

Hołowczyc ma świadomość, że przekroczył prędkość na wskazanym odcinku i zasłużył na karę, choć nie tak surową. - Nie chcę się usprawiedliwiać, używając jakichś tanich chwytów. Rzeczywiście nie zauważyłem znaku obszar zabudowany, podobnie jak i Maciek, który jako doświadczony pilot jest na wszelkie znaki drogowe bardzo wyczulony. Być może zasłoniła nam go wymijana chwilę wcześniej ciężarówka albo po prostu zagadaliśmy się. Tak, czy owak nie jechaliśmy nadzwyczaj szybko, raczej relaksowo - dodał.

Zdaniem 55-latka, metoda nagrywania kierowców wideorejestratorem jest nieprecyzyjna, a piątkowe zajście z jego udziałem jest tego najlepszym przykładem. - To kolejny przykład, jak ta nieprecyzyjna, obarczona wieloma wadami metoda policyjnego pomiaru prędkości, którą łatwo zafałszować choćby naciskając w trakcie pomiaru nawet na kilka sekund pedał gazu w radiowozie, może wywołać dotkliwe sankcje, szczególnie dla kogoś takiego jak ja, kto bez samochodu nie istnieje... - zakończył Hołowczyc.

ZOBACZ WIDEO: Mikołaj Sokół: Robert daje z siebie maksimum. Pracy na pewno mu nie zabraknie
Czy zgadzasz się z argumentami Krzysztofa Hołowczyca?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×