Rajd Dakar. Ogromne szczęście Rafała Sonika. Awaria mogła mu zabrać wszystko

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe /  / Na zdjęciu: Rafał Sonik
Materiały prasowe / / Na zdjęciu: Rafał Sonik
zdjęcie autora artykułu

Rafał Sonik na półmetku dziewiątego etapu Rajdu Dakar przewodził stawce quadów. Krótko po fragmencie neutralizacji wyprzedził Ignacio Casale i... wtedy zaczęły się kłopoty. Krakowianin miał spore szczęście, że w ogóle ukończył etap.

W tym artykule dowiesz się o:

- Mimo że miałem szansę zwyciężyć, to nie żałuję straty tych kilku minut. To taki "mały cudzik", że moja skrzynia biegów się nie rozsypała. Równie dobrze mogłem zostać na trasie... - przyznał Rafał Sonik po przejechaniu mety dziewiątego etapu Rajdu Dakar.

Kolejny odcinek specjalny liczący ponad 400 km zaczął się perfekcyjnie. Na technicznej, trudnej trasie Rafał Sonik i Arkadiusz Lindner notowali najlepsze rezultaty, zostawiając w tyle konkurentów z Chile i Francji.

Czytaj także: Alonso nie może się pogodzić ze śmiercią Goncalvesa

- Aż do neutralizacji liczyła się technika jazdy i umiejętności. Wreszcie nie była to trasa, która faworyzowała zawodników odkręcających pełen gaz i ścigających się z wiatrem. Jechało mi się super, ale za półmetkiem, kiedy przed nami wciąż było 200 km pustyni, coś zachrzęściło w mojej skrzyni biegów. Po chwili straciłem piąty bieg i nie wiem, jak to się stało, że dojechałem do mety - przyznał polski mistrz.

ZOBACZ WIDEO Fernando Alonso błyszczy w Rajdzie Dakar. Hiszpan zasłużył na szacunek

To co się wydarzyło, "SuperSonik" określił jako "mały cudzik". Choć awaria odebrała mu dobry, etapowy wynik, na mecie nie krył zadowolenia. - Wolę nie myśleć co by było, gdyby ta awaria przydarzyła mi się w środę, na etapie maratońskim. Konsekwencje byłyby znacznie poważniejsze. Zębatka piątego biegu jest po prostu zmielona i miałem ogromne szczęście, że skrzynia biegów całkiem się nie rozleciała, bo do teraz stałbym na odcinku specjalnym. Serwis będzie prawdopodobnie zmuszony wymienić cały silnik, co będzie się wiązać z 15-minutową karą, ale to naprawdę najbardziej optymistyczny scenariusz, jaki mógł mieć miejsce - podkreślił uśmiechnięty krakowianin.

Dziewiąty etap padł łupem lidera klasyfikacji generalnej Ignacio Casale. Drugi, fenomenalny czas "wykręcił" Arkadiusz Lindner, który jeszcze dzień wcześniej zmagał się na odcinku z licznymi przygodami i czterokrotnie odmawiał zabrania go na biwak załodze śmigłowca organizatora. Uparł się i dotarł do mety w wyznaczonym limicie czasu.

- Arek jest prawdziwym dakarowym "zakapiorem". Prezentuje się tu fantastycznie, a wśród organizatorów krążą już o nim anegdoty, że to jedyny zawodnik, który odmawia helikopterom podwiezienia na biwak. Bardzo się cieszę, że zrobił świetny wynik. Każdy sukces Polaków bardzo mnie cieszy, a szczególnie quadowców, bo trochę jestem ich ojcem na Dakarze - przyznał Sonik.

Czytaj także: Stroll bliski przejęcia Aston Martina

W środę zawodników czeka etap maratoński, a to oznacza, że nie będą mogli skorzystać z pomocy serwisu. Na zamknięty biwak nie będzie mieć wstępu nikt z zespoły każdego z uczestników. Rajdowcy sami będą musieli dokonać niezbędnych napraw.

- Bardzo lubię etapy maratońskie. Lubię dbać o quada i w przeciwieństwie do wielu innych zawodników staram się go oszczędzać na głazach i kamieniach. Oes będzie mieć 534 km, więc ważne żeby dotrzeć do mety na sprawnym sprzęcie, a nie w czołówce kategorii - zakończył.

Źródło artykułu:
Czy Rafał Sonik stanie na podium Rajdu Dakar?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)