Niemal przejechał motocyklistę na Dakarze. Tym razem sędziowie byli bezlitośni

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Giniel de Villiers
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Giniel de Villiers
zdjęcie autora artykułu

Giniel de Villiers po raz drugi w tegorocznym Rajdzie Dakar podpadł sędziom. Kierowca Toyoty ponownie zaangażowany był w incydent z motocyklistą. Tym razem reprezentant RPA otrzymał srogą karę i wypadł z walki o zwycięstwo w Dakarze.

W tym artykule dowiesz się o:

Giniel de Villiers w tym roku znajduje się na ustach kibiców niezwykle często, choć niekoniecznie w pozytywnym kontekście. Już na pierwszym etapie Rajdu Dakar kierowca Toyoty był bliski przejechania motocyklisty Cesara Zumarana. Co więcej, de Villiers nie zatrzymał się i nie udzielił pomocy poszkodowanemu. Dlatego sędziowie ukarali triumfatora Dakaru 2009 pięciominutową karą.

Jednak podczas drugiego etapu kierowca z RPA znów podpadł sędziom i kibicom. Tym razem prowadzona przez niego Toyota Hilux wpadła na Mohamedsaida Aoulada Aliego w momencie, gdy ten zjeżdżał z wydmy. Wprawdzie udało się uniknąć zderzenia, ale motocyklista z Maroka nie otrzymał pomocy od byłego zwycięzcy Dakaru. Ponadto jego terenówka przejechała po maszynie Marokańczyka.

De Villiers wydał później oświadczenie, w którym podkreślił, że w systemie alarmowym Sentinel, z którego korzystają uczestnicy Dakaru, nie wysłano żadnego sygnału.

ZOBACZ WIDEO: 17-latek stracił rękę. To, co zrobił, zszokowało cały świat

"Podczas odcinka specjalnego stopy pilota podskakują tam i z powrotem. Dlatego mogą z łatwością nacisnąć przycisk włączający Sentinela. Gdy przejechaliśmy przez wydmę, zobaczyliśmy motocyklistę i staraliśmy się uniknąć kontaktu, aby go nie skrzywdzić" - napisał de Villiers w oświadczeniu.

"Zawróciliśmy, aby upewnić się, że zawodnik nie jest kontuzjowany. Gdy wylądowaliśmy na wydmie, nie czuliśmy żadnego uderzenia w motocykl, kontynuowaliśmy jazdę na odcinku specjalnym. Jest nam przykro, że doszło do takiego incydentu i bardzo za niego przepraszamy. Jesteśmy gotowi zrekompensować koszty odbudowy motocykla" - dodał kierowca.

De Villiers i Ali porozumieli się - kierowca z RPA zapłaci za naprawę motocykla, dodatkowo opłaci jego wpisowe na Dakar 2023. Jednak to nie wystarczyło, aby udobruchać sędziów. Stewardzi uznali zachowanie reprezentanta Toyoty za niebezpieczne i nałożyli na niego karę w wysokości pięciu godzin.

Decyzja sędziów oznacza, że de Villiers stracił szansę na zwycięstwo w Dakarze. Po ukończeniu środowego etapu kierowca Toyoty był na czwartym miejscu w "generalce" i tracił do lidera 49 minut i 18 sekund.

"Bezpieczeństwo pozostaje kluczową kwestią i FIA zobowiązuje się robić wszystko, co możliwe, aby chronić uczestników Dakaru. Dlatego obowiązkiem załogi jest reagowanie na sygnały ratunkowe w systemie Sentinel. Tak, aby uniknąć niebezpieczeństwa dla siebie i innych" - napisali sędziowie.

Czytaj także: Przełamanie Jakuba Przygońskiego na Dakarze. "Głowy nam pękają" Atak terrorystyczny na Dakarze? Kierowca w śpiączce

Źródło artykułu: