Wielka sensacja w Rio! Francja nie wychodzi z grupy

Grupa śmierci na turnieju olimpijskim faktycznie taką się okazała. Bojów z najlepszymi nie przetrwali mistrzowie Europy, którzy po porażce 1:3 z Brazylijczykami nie awansowali do ćwierćfinału.

Ola Piskorska
Ola Piskorska
Materiały prasowe / FIVB

Kiedy Kanada pokonała za trzy punkty Włochów, stało się jasne, że stawką pojedynku wicemistrzów olimpijskich z mistrzami Europy będzie pozostanie w turnieju. Trudne do uwierzenia, biorąc pod uwagę, że obie ekipy były najczęściej wymieniane w gronie faworytów do złota. Tymczasem jedna z nich opuści igrzyska w Rio nie wychodząc z grupy.

Obie drużyny wyszły na boisko ogromnie skoncentrowane i zdeterminowane do walki o każdy punkt. Od razu na początku meczu swoimi bardzo mocnymi zagrywkami popisał się Kevin Le Roux, co dało dwupunktową przewagę Francuzom. Utrzymali ją jednak tylko parę minut, bo Brazylijczycy wywierali ogromną presję. Każdy atak starali się wyblokować lub podbić i natychmiast zamieniali to na punkt dla siebie zabójczymi kontrami (12:12). Wyrównana gra trwała do serii świetnych serwisów Ricardo Lucarellego, które zupełnie rozbiły przyjęcie wśród podopiecznych trenera Laurenta Tillie (19:16). Choć Trójkolorowi jeszcze się poderwali do walki w tym secie, a Antonin Rouzier nawet zaserwował asa, to gospodarze nie dali sobie wyrwać już zwycięstwa w tym secie. Ostatni punkt dała im zagrywka Earvina Ngapetha daleko poza końcową linię boiska.

Druga odsłona również zaczęła się od przewagi mistrzów Europy, ale szybko Brazylijczycy ją zniwelowali, w czym pomogły im błędy własne Trójkolorowych. W ekipie Canarinhos wyróżniał się Wallace, który kończył wszystkie piłki otrzymane od Bruno Rezende, nawet te najtrudniejsze. Był zdecydowanie najjaśniejszym punktem w ataku po stronie gospodarzy, bowiem presja na zagrywce wywierana przez Francuzów nie pozwalała na granie środkiem zbyt często. W połowie seta w pole serwisowe udał się Le Roux i ponownie pognębił rywali (15:18). Ta przewaga pozwoliła Trójkolorowym grać nieco swobodniej, choć cały czas nie mógł się do końca odnaleźć w meczu Ngapeth. Podopieczni trenera Bernardo Rezende byli bliscy remisu przy zagrywce Felipe Fontelesa, ale to Francuzi zagrali doskonale w końcówce. Najpierw po obronie z drugiej piłki i z drugiej linii zaatakował właśnie Ngapeth, a kropkę nad i postawił Le Roux, zdobywając trzeci punkt w tym spotkaniu bezpośrednio z serwisu.

Początek kolejnej odsłony był bardzo wyrównany. Po stronie mistrzów Europy nadal nie mógł się odnaleźć ostrzeliwany przez rywali Ngapeth, a bez niego to nie jest taka sama drużyna. Choć trzeba przyznać, że bardzo dzielnie i skutecznie brał ciężar gry na siebie Rouzier, który atakował z pełną mocą nawet z najgorszych piłek. Drugą połowę trzeciej partii otworzył Lucarelli serią zagrywek tak trudnych, że pozwoliły na stawianie potrójnego bloku kolejnym francuskim skrzydłowym i żaden z nich nie mógł się przebić przez tę ścianę (19:15). Pod przymusem gonienia wyniku Francuzi odpuścili presję w polu serwisowym, co spowodowało, że Bruno zaczął grać znacznie więcej z Lucasem przez środek. Tym bardziej stali się nie do zatrzymania, a tymczasem po drugiej stronie siatki zupełnie zagotował się Kevin Tillie, który nie kończył żadnej piłki. Trener zdecydował się w tej sytuacji na podwójną zmianę, ale ona nie pomogła. Może dlatego, że najskuteczniejszym zawodnikiem po stronie francuskiej dotychczas był Rouzier, który zszedł.

Na czwartego seta gospodarze wyszli bardzo pobudzeni, wyraźnie podbudowani prowadzeniem 2:1. Od samego początku wywarli jeszcze większą presję zagrywką na Francuzach, którzy powoli spuszczali głowy. Wciąż bardzo brakowało Ngapetha, i w ataku i w polu serwisowym. I choć przez chwile wyglądało na to, że mecz szybko się zakończy, to Trójkolorowi poderwali się do walki, zniwelowali przewagę i wyszli na minimalne prowadzenie. Blok na niezwykle wcześniej skutecznym brazylijskim atakującym i błąd Lucasa dały nawet trzy punkty przewagi mistrzom Europy (10:13). Jednak radość Francuzów trwała krótko, bo świetne zagrywki Wallace'a plus blok na Ngapecie szybko dały ponownie remis. Niewiarygodna końcówka seta, pełna efektownych obron oraz skutecznych ataków, była wspaniałym siatkarskim widowiskiem. Ale też ogromną wojną nerwów, w której ostatecznie górą byli gospodarze. W ostatnich trzech akcjach dwukrotnie pomylił się w ataku Rouzier i raz nie skończył piłki Tillie.

Brazylia - Francja 3:1 (25:22, 22:25, 25:20, 25:23)

Brazylia: Bruno, Wallace, De Souza, Lucarelli, Lucas, Fonteles, Sergio (libero) oraz Arjona, Evandro.

Francja: Toniutti, Rouzier, Le Roux, Tillie, Ngapeth, Le Goff, Grebennikov (libero) oraz Rossard, Pujol.

ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": miasto Boga czy bez Boga? (źródło TVP)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×