Rio 2016. W lipcu srebro zabrał los, na igrzyskach dopięła swego!

Maja Włoszczowska zapewniała, że jest dobrze przygotowana do olimpijskiego startu, ale nie obiecywała medalu. Na lipcowych mistrzostwach świata też jechała na drugim miejscu, lecz w końcówce dopadł ją duży pech. W Rio nic nie stanęło na przeszkodzie.

Piotr Szarwark
Piotr Szarwark
PAP / Adam Warżawa

W próbie generalnej przed igrzyskami olimpijskimi Maja Włoszczowska udowodniła, że jest w świetnej formie przed najważniejszą imprezą sezonu. Na mistrzostwach świata w kolarstwie górskim, które rozegrały się na początku lipca, reprezentantka Polski - podobnie zresztą jak w Rio de Janeiro - długo jechała na drugim miejscu i była bardzo blisko srebrnego medalu.

Na ostatnim okrążeniu przeżyła jednak duży dramat. Mknąc pewnie po kolejny w karierze medal, zaliczyła defekt roweru. Pęknięta opona przekreśliła jej szanse, choć dzięki sprawnej obsłudze, walczyła jeszcze o trzecią lokatę. Ostatecznie jednak uległa na finiszu Emily Batty z Kanady i przekroczyła linię mety jako czwarta.

W Rio de Janeiro Polka odebrała to, co zabrał los. W sobotnim wyścigu ciągle jechała w czołówce, przez chwilę liczyła się nawet w walce o złoty medal, jednak znakomicie dysponowana Jenny Rissveds była poza jej zasięgiem. Włoszczowska okazała się za to nieuchwytna dla całej reszty rywalek i dopięła swego. Powtórzyła wyczyn z Pekinu i zdobyła srebrny medal igrzysk olimpijskich.

Co trzeba zauważyć, żadna z medalistek lipcowych mistrzostw świata, w Rio nie stanęła na podium. Maja udowodniła tym samym, że należy do najlepszych, odwracając zarazem pechową kartę sprzed kilku tygodni.

ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": fawele - ciemna karta Brazylii (źródło TVP)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×