37-letnia Marieke Vervoort w Rio zdobyła srebrny medal w wyścigu na wózkach na 400 metrów. Cztery lata temu na igrzyskach w Londynie sięgnęła po złoto w wyścigu na dystansie 100 metrów. W wieku 15 lat zdiagnozowano u niej nieuleczalną chorobę zwyrodnieniową kręgosłupa. Ból jest nieustający, są dni kiedy jest lżejszy, ale choroba postępuje i cierpienie bywa nie do zniesienia.
- Każdy kolejny rok jest gorszy. Rok temu jeszcze potrafiłam pięknie malować. Teraz jest to niemożliwe. Widzę w 20 proc. Co będzie dalej? Przeraża mnie to - mówi Vervoort.
Dokumenty zezwalające na przeprowadzenie eutanazji zdobyła w 2008 roku. Belgijka podkreśla, że sama procedura otrzymania zgody była bardzo długa i skomplikowana, a same dokumenty dają jej komfort psychiczny.
- Trzeba się spotkać z wieloma lekarzami. Trzech z nich musi się podpisać pod dokumentami, a wcześniej wymagana jest rozmowa z psychiatrą. Gdybym nie miała tych papierów to rozważałabym samobójstwo. Uważam, że to pomaga takim ludziom jak ja żyć dłużej. Wcale nie jest tak, że po zdobyciu dokumentów, zaraz po dwóch tygodniach decydujesz się umrzeć. Dostałam papiery w 2008 roku, teraz jest 2016 i zobaczcie, właśnie zdobyłam srebrny medal - mówi Vervoort.
ZOBACZ WIDEO Paraolimpijski serwis techniczny. Tu naprawią każdy wózek i protezę (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Belgijka wyjawiła, że są dni, w których ból jest nie do zniesienia. Nie może wtedy spać i jeść. Po prostu próbuje przetrwać. Vervoort zanim zdecyduje się poddać eutanazji ma listę rzeczy, którą chce zrobić przed śmiercią. Są na niej: skoczyć ze spadochronem, polecieć myśliwcem F16, otworzyć muzeum i wziąć udział w rajdzie samochodowym.
- Teraz nie myślę o śmierci. Kiedy będę umierać nie chcę cierpieć - kończy Vervoort.