MŚ, gr. F: Obrońcy tytułu łatwo wygrywają na otwarcie drugiej rundy - relacja z meczu Brazylia - Bułgaria

Rozgrywki drugiej rundy mistrzostw świata w grupie F rozpoczął pojedynek Brazylii i Bułgarii. Wbrew oczekiwaniom był zdecydowanie jednostronny, a obrońcy tytułu pokazali rosnącą formę.

Ola Piskorska
Ola Piskorska
Brazylijczycy od samego początku spotkania wywarli taką presją zagrywką, zwłaszcza Bruno Rezende, że Bułgarzy stracili punkty nim zdążyli to zauważyć (5:0). Oszołomieni Junacy słaniali się na boisku jak bokser po nokautującym ciosie, nie funkcjonował im żaden element gry (8:3). Z taką przewagą podopieczni trenera Bernardo Rezende grali spokojnie, tym bardziej, że ich serwis nieustannie sprawiał wiele problemów przeciwnikowi i bez wysiłku wygrali tego seta (25:15).
Drugi set Bułgarzy rozpoczęli o wiele lepiej niż pierwszy, gra była wyrównana z lekką przewagą Kanarków (8:6). Skuteczniej atakował lider zespołu, Cwetan Sokołow, dokładał także blok, a po błędzie Ricardo Lucarelliego podopieczni trenera Plamena Konstantinowa objęli pierwsze w meczu prowadzenie (10:11). Jednak kilka dobrych obron i kontr Brazylijczyków pozwoliło im odskoczyć (16:13). Widać było, że mimo łatwego zwycięstwa w pierwszym secie byli nadal bardzo skoncentrowani i zmobilizowani, wykorzystywali każdy błąd Bułgarów (19:16). Natomiast Junakom w ogóle nie siedziała zagrywka (21:17). Słabe rozegranie Andreja Żekowa owocowało blokami na jego kolegach, a po drugiej stronie Bruno korzystał do woli ze swoich świetnie dysponowanych środkowych (25:21).

Po przerwie oba zespoły wyszły na boisko w tych samych składach. Jak to zwykle bywa, Brazylijczycy grali nieco słabiej, natomiast stojący pod ścianą Bułgarzy rzucili wszystko na szalę. Nie dali się tak łatwo rozbijać brazylijskiej zagrywce, dobrze bronili, a Sokołow kończył ataki z kontry (5:7). Przyciśnięci Canarinhos zaczęli się mylić w ataku (7:11). Podopieczni trenera Konstantinowa wyraźnie się obudzili zaczęli pokazywać o wiele lepszą i skuteczniejszą grę niż w dwóch pierwszych setach (14:16). Ale Kanarki bardzo chciały zamknąć sprawę w trzech setach, świetna seria w polu serwisowym Raphaela pozwoliła im odrobić straty (17:17). Zaczęli też skutecznie blokować Sokołowa, który ciągnął atak swojego zespołu (21:19). Kibice w Spodku wreszcie dostali bardzo widowiskową końcówkę z długimi akcjami pełnymi efektownych obron, ale ostatecznie większość z nich na swoją korzyść rozstrzygnęli obrońcy tytułu (25:21).

Brazylia - Bułgaria 3:0 (25:15, 25:21, 25:21)

Brazylia: Rezende, Wallace, Sidao, Murilo, Lucarelli, Lucas, Mario (libero) oraz Vissotto, Raphael, Fonteles

Bułgaria: Żekow, Gotsew, Skrimow, Todorow, Penczew, Sokołow, Salparow (libero) oraz Gradinarow, Miluszew, Bożyłow, Aleksiew

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×