Ireneusz Mazur: Cieszę się szczęściem tej drużyny

Po raz drugi w historii polscy siatkarze stanęli na najwyższym stopniu podium mistrzostw świata. - Cały czas żyję tym meczem - mówi o finałowym starciu z Brazylią Ireneusz Mazur.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski

Niedzielny wieczór zapisze się na stałe złotymi zgłoskami w dziejach polskiej siatkówki. Podopieczni Stephane'a Antigi i Philippe'a Blaina przejdą do historii tej dyscypliny sportu. Po czterdziestu latach od triumfu drużyny prowadzonej przez Huberta Jerzego Wagnera biało-czerwoni powtórzyli ten sukces, sięgając po złote medale mistrzostw świata. Kraj opanowała wielka radość, czemu nikt się nie dziwi.

Jak, po ponad dobie od zakończenia decydującego pojedynku mundialu, może skomentować przebieg boiskowych wydarzeń Ireneusz Mazur- Nie da się "na chłodno" ocenić tego spotkania. Towarzyszyły mu tak wielkie emocje, że ja cały czas żyję tym meczem - podkreśla.
Były trener reprezentacji Polski z bliska oglądał to, co działo się w katowickim Spodku. - Cieszę się szczęściem tych chłopaków. To jest coś fantastycznego, trudnego do opisania. Chłopcy zrobili coś tak pięknego, że towarzyszy nam tak magiczna atmosfera, jak w Boże Narodzenie - ekspert portalu SportoweFakty.pl w taki oto sposób porównuje godziny po zakończeniu finału. Po mistrzostwach Europy i mistrzostwach świata juniorów w 1996 i 1997 roku, jakże szczęśliwych, bo okraszonych złotymi medalami, Mazur wprowadzał niedoświadczonych i mało ogranych wówczas podopiecznych do seniorskiej siatkówki reprezentacyjnej. Tamte czasy pamiętają Paweł Zagumny i Krzysztof Ignaczak.
Kilku złotych medalistów MŚ Ireneusz Mazur zna bardzo dobrze Kilku złotych medalistów MŚ Ireneusz Mazur zna bardzo dobrze
- Trzeba jednak pamiętać o tym, że na ten olbrzymi sukces zapracowała cała drużyna, każdy z graczy dorzucił swoją cegiełkę. Podobnie jak inni ludzie ze środowiska siatkarskiego, cieszę się radością całego zespołu - zaznacza nasz rozmówca.

Nie tylko dwaj wymienieni siatkarze, ale i ich koledzy są dobrze znani Mazurowi. - Z większością z tych zawodników miałem przyjemność i szczęście spotkać się na swojej trenerskiej drodze. Jestem z nimi emocjonalnie związany, czy to z Mariuszem Wlazłym i Michałem Winiarskim od czasów pracy w Bełchatowie, czy też z Marcinem Możdżonkiem, gdy występował w AZS-ie Olsztyn - przypomina.

Czy można więc powiedzieć, że były szkoleniowiec jest jednym z bardzo wielu autorów tego sukcesu? - Nie rozpatruję tego w ten sposób. Najbardziej cieszy mnie to, że Paweł Zagumny, pomimo swojego twardego charakteru, potrafił uregulować swoje relacje z Fabianem Drzyzgą i obaj świetnie na rozegraniu się uzupełniali - zwraca uwagę. Jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw jeden z najlepszych rozgrywających świata ogłosił, iż jest to jego ostatni turniej w reprezentacji. - Ten mecz jest ukoronowaniem pięknej kariery Pawła w kadrze - kończy Mazur.

Sebastian Świderski dla SportoweFakty.pl: Paweł Zagumny zmienił swój styl gry

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×