Debiutant na MŚ siatkarzy zachwycony po meczu z USA. "To spełnienie dziecięcych marzeń"
- To nie ma żadnego znaczenia, jaki wynik był 2-3 miesiące temu, bo obie drużyny były na innym etapie - mówi WP o półfinale mistrzostw świata Polska - Brazylia, Jakub Popiwczak. Zdradza także, że w niedzielę może być podwójna okazja do świętowania.
Poza meczem z Meksykiem nie miał pan okazji do gry. Co pan czuł po wejściu na boisko?
Każda chwila spędzona przeze mnie na boisku to spełnienie dziecięcych marzeń. Do tego w ćwierćfinale mistrzostw świata, przed własną publicznością, przy znakomitym rywalu, to były dodatkowe smaczki.
Jakie elementy przeważyły o tym, że to wy wyszliście z tego spotkania zwycięsko?
Pierwsze dwa sety to był koncert z naszej strony. Później Amerykanie włączyli wyższy bieg, my trochę prezentowaliśmy się słabiej. Mam wrażenie, że grali świetnie, ciężko było ich złamać w przyjęciu, wyglądali kapitalnie, mnóstwo bronili, zagrywali bardzo dobrze. Naprawdę to była ciężka przeprawa. Bardzo cieszy, że od piątego seta na nowo wróciliśmy, wytrzymaliśmy presję i to my zagramy w czwórce.
W Lidze Narodów mierzyliście się z Brazylią i wygraliście 3:1. To da dużo psychologicznej przewagi?
To nie ma żadnego znaczenia, jaki wynik był 2-3 miesiące temu, bo obie drużyny były na innym etapie. Cieszę się, że gramy w czwórce i wiemy, na co nas stać. Jak będziemy dobrze nastrojeni, będziemy grać swoją siatkówkę, to możemy robić rzeczy wielkie i tak mam nadzieję się stanie.
Jakie są pańskim zdaniem najmocniejsze strony Brazylijczyków?
Mają bardzo dobrą zagrywkę, świetnych kilku zawodników na skrzydłach, kapitalnych rozgrywających. Prawdziwa plejada gwiazd tak jak u wszystkich innych półfinalistów mistrzostw świata.
Wcześniej mieliście długie przerwy między meczami, sięgające nawet pięciu dni, a teraz rozegracie trzy spotkania w cztery dni. To duże wyzwanie dla was?
Na to przygotowywaliśmy się od początku sezonu kadrowego. Wiedzieliśmy, że tak będzie, jeśli chcemy grać o najwyższe laury. Wszyscy mają takie same warunki, zacieramy pięści i do grania.
W środę Bartosz Kwolek został ojcem. Była okazja, choć trochę poświętować?
Jeśli pan pyta czy pępkowe było to jeszcze nie. Wszyscy wiemy, po co tu jesteśmy, o co gramy. Na ten moment nie świętowaliśmy. Mam nadzieję, że w niedzielę, oprócz tego, że będziemy opijać dzieciątko Bartka, to będziemy mieli jeszcze inny powód do świętowania.
Czytaj więcej:
Podróż tam i z powrotem. Polacy w półfinale mistrzostw świata siatkarzy!
"Nie słyszę gwizdka". Amerykanin dorastał z niepełnosprawnością. Czy pozbawi Polskę marzeń o medalu MŚ?