Przyjechał z rodziną z Białorusi jako 15-latek, w szkole o wszystko pytał kolegów. Dziś gra dla Polski

"Co to znaczy?" - to pytanie, które Aleksiej Nasewicz raz za razem zadawał kolegom, gdy zaczynał naukę w polskim liceum. Dziś mówienie po polsku jest dla niego rzeczą tak naturalną, jak oddychanie. I jak gra w siatkówkę w Biało-Czerwonych barwach.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Aleksiej Nasewicz, zawodnik młodzieżowej reprezentacji Polski w siatkówce Materiały prasowe / Volleyball World / Aleksiej Nasewicz, zawodnik młodzieżowej reprezentacji Polski w siatkówce
- Na początku najtrudniej było mi się porozumieć z innymi ludźmi. Przyjechałem do Polski praktycznie nie znając języka polskiego i od razu poszedłem do pierwszej klasy liceum. Koledzy z klasy dosłownie co chwila musieli mi coś tłumaczyć. Ciągle powtarzałem "Kuba, Mati, co to znaczy?" - opowiada 20-letni siatkarz.

- Miałem szczęście, że trafiłem na tak świetnych kumpli. Zachowywali się super, cierpliwie wyjaśniali mi znaczenie każdego słowa, którego nie znałem. A było takich słów mnóstwo. Dzięki Kubie i Mateuszowi uczyłem się dużo i szybko. Mega mi pomogli - podkreśla zawodnik Trefla Gdańsk i młodzieżowej reprezentacji Polski.

Po kilku miesiącach Nasewicz już całkiem sprawnie porozumiewał się po polsku. Po roku zaczął mu znikać białoruski akcent. A dziś, pięć lat po przenosinach rodziny Nasewiczów z białoruskiego Grodna do Gdańska, Aleksiej posługuje się polskim równie sprawnie, jak swoim pierwszym językiem - rosyjskim.

- Zdarza się tak, że sam się nie zastanawiam, w jakim języku coś czytam, oglądam albo po prostu myślę - przyznaje. I przytacza zabawną historię:

- Oglądałem jakiś serial, kiedy przyszła moja dziewczyna i zapytała, czemu oglądam go bez niej. Mówię jej: Po co masz to ze mną oglądać, jak oni tu mówią po rosyjsku.

- Wcale nie po rosyjsku. Po polsku! - zwróciła mi uwagę.

- Nie gadaj głupot - zdziwiłem się. Wróciłem do oglądania i wtedy zdałem sobie sprawę, że ona ma rację. A ja cały czas myślałem, że oglądam serial po rosyjsku - śmieje się Nasewicz. - Rosyjski czy polski, jak widać, dziś nie robi mi to żadnej różnicy.

Marzył o chirurgii

Nasewicz urodził się w 2003 roku we wspomnianym już Grodnie i tam też zaczął grać w siatkówkę. Wybrał ją, biorąc przykład ze starszego o trzy lata brata. Jako kilkunastoletni chłopak wahał się jeszcze, czy nie postawić na tenisa stołowego, ale uznał, że woli sport drużynowy. W grodzieńskiej szkole sportowej imienia Sapiehy próbował też taekwondo, jednak po około dwóch latach zniechęciła go przesadna w jego odczuciu surowość trenerki. - A grając w siatkówkę zawsze czułem, że sprawia mi to wielką przyjemność, że właśnie to jest moja pasja. Chociaż jeszcze wtedy to było raczej hobby niż pasja, bo byłem nastawiony na naukę, a nie na sport - podkreśla.

Właśnie edukacja Aleksieja i jego brata była głównym powodem przeprowadzki Nasewiczów z Białorusi do Polski. We wrześniu 2018 roku cała rodzina przeniosła się do Trójmiasta.

Rodzice chcieli, żeby synowie poszli na studia w Polsce. Sami musieli od nowa poukładać sobie życie zawodowe, ale poradzili sobie świetnie. Założyli od nowa mały biznes, są właścicielami food trucków. - Zawsze mieli głowę do interesów - mówi siatkarz Trefla.

- Ja przyjechałem do Gdańska z nastawieniem, że pójdę do klasy biologiczno-chemicznej, a potem będę zdawał na medycynę. Wtedy to były moje wymarzone studia. Jak miałem kilkanaście lat, najpierw chciałem robić leki, a potem stwierdziłem, że zawód, który najbardziej chciałbym wykonywać, to chirurg. Nie mam pojęcia skąd mi się to wzięło. Nie zainspirowały mnie żadne medyczne seriale. Po prostu uznałem, że to fajna praca, w której można pomagać ludziom. No ale jak się okazało, nie poszedłem w naukę, tylko w sport - opowiada młodzieżowy reprezentant Polski.

Od libero do atakującego

W Polsce jego pierwszym klubem był GKS Stocznowiec Gdańsk. Chciał iść do młodzieżowego zespołu Trefla, ale jako że miał wtedy tylko 170 centymetrów wzrostu, obawiał się, że tam będzie szkolony pod kątem gry na pozycji libero. A w Stoczniowcu brakowało akurat przyjmujących.

- Najpierw grałem tam trochę na libero, trochę na przyjęciu, potem już cały czas na przyjęciu. Do młodzieżówki Trefl postanowiłem się przenieść po trzech latach, gdy byłem już dużo wyższy, niż jako 15-latek (dziś ma 197 cm - przyp. WP SportoweFakty).

Do drugiej drużyny zespołu z Plusligi Nasewicz dostał się dzięki dobrej grze w mistrzostwach Polski juniorów. - Z tego co mi wiadomo, na wojewódzkich finałach zauważył mnie Michał Winiarski, wówczas trener Trefla, i polecił szkoleniowcom młodzieżówki, żeby wzięli mnie do siebie.

W sezonie 2021/2022 spędził z zespołem Winiarskiego okres przygotowawczy. W kolejnym, już po tym, jak mistrz świata z 2014 roku odszedł do Aluronu CMC Warty Zawiecie, a zastąpił go Igor Juricić, Nasewicz został włączony do pierwszej drużyny Trefla. Z przyjmującego stał się atakującym. - Występy na tej pozycji dają mi największą przyjemność. Poza tym mój dyszel jest tragiczny - śmieje się.

"Bardzo chciałem zakładać koszulkę z orzełkiem"

Grał jednak rzadko - problemem była jego białoruska licencja. Przez nią był traktowany na boisku jako obcokrajowiec, a tych w rozgrywkach PlusLigi może być jednocześnie na boisku nie więcej, niż trzech. W zespole Juricicia trzy miejsca zajmowali Lukas Kampa, Jan Martinez Franchi i Luke Perry, później także Zhang Jingyin.

W nadchodzących rozgrywkach sytuacja Nasewicza będzie już inna - dziś pochodzący z Białorusi 20-latek ma już polską licencję. Polskie obywatelstwo otrzymał kilka miesięcy wcześniej. Żeby je dostać, musiał m.in. zdać egzamin z języka polskiego na poziomie B1, ale ten nie stanowił dla niego żadnego problemu. Wspomina go wręcz jako banalnie prosty.

Zdradza też, że w zadaniach ortograficznych pomagał mu język rosyjski. - Jeśli po przetłumaczeniu słowa na rosyjski było w nim "o", wówczas wpisywałem u zamknięte. Jeśli nie - wówczas u otwarte. Tak samo z "rz" i "ż". Jeśli w rosyjskim wyrazie było "r", oznaczało to "rz". A jeśli "r" nie było, wpisywałem "ż".

Inicjatywa uzyskania dla Nasewicza polskiej licencji zawodniczej wyszła od prezesa Trefla Gdańsk Dariusza Gadomskiego. Procedura zmiany federacji macierzystej rozpoczęła się w styczniu. W marcu gdański klub wniósł stosowne opłaty do światowej federacji siatkarskiej FIVB oraz do białoruskiego związku (w sumie około 100 tysięcy złotych). Trefl miał nadzieję, że młody zawodnik pomoże drużynie jeszcze w trakcie sezonu ligowego, ale decyzja w jego sprawie zapadła już po zakończeniu rozgrywek.

- To był dla mnie bardzo ważny dzień. Mega się wtedy cieszyłem. Mogłem się definitywnie pożegnać z białoruską federacją, czego bardzo chciałem. Bardzo chciałem grać jako Polak, występować w polskiej reprezentacji, zakładać koszulkę z orzełkiem. I udało się.

ZOBACZ WIDEO: Sensacyjny transfer Zielińskiego? Dziennikarze wskazali możliwy powód

W mistrzostwach świata wypadł świetnie

Decyzja FIVB spowodowała, że Nasewicz mógł wystąpić w polskiej kadrze juniorów w lipcowych mistrzostwach świata do lat 21 w Bahrajnie. Zaczynał je jako rezerwowy atakujący. Kończył w wyjściowej szóstce drużyny prowadzonej przez Mateusza Grabdę.

- Kiedy zadzwonił trener Grabda z informacją o powołaniu, byłem bardzo szczęśliwy. Kto by nie był dowiadując się, że zagra w reprezentacji Polski na mistrzostwach świata? Zwłaszcza  że wszedłem do świetnej drużyny, która w 2021 roku zdobyła mistrzostwo świata kadetów, a rok później mistrzostwo Europy juniorów. W naszym zespole bardzo podobała mi się rywalizacja z Tytusem Nowikiem. Walczyliśmy o miejsce w pierwszej szóstce, a jednocześnie bardzo się wspieraliśmy. I to było super. W takich warunkach, w warunkach zdrowej, sportowej rywalizacji, czuję się jak ryba w wodzie - mówi Nasewicz.

Rywalizację z Nowikiem wygrał, choć w pierwszych trzech meczach to MVP mistrzostw świata do lat 19 sprzed dwóch lat był graczem podstawowego składu. W trzecim spotkaniu, z Bułgarią (2:3), Nasewicz zastąpił Nowika w pierwszym secie i spisał się świetnie - zdobył 22 punkty, najwięcej w polskim zespole.

Miejsca w pierwszym składzie nie oddał już do końca turnieju. Był najlepiej punktującym wśród Biało-Czerwonych również w spotkaniach z Tajlandią (18 pkt), Belgią (14 pkt) i w meczu o 5. miejsce z Brazylią (23 pkt), którym nasi juniorzy zakończyli występ w MŚ.

- W pierwszych sparingach, w których grałem w koszulce reprezentacji Polski, trochę się stresowałem. Jednak już w samym Bahrajnie byłem spokojny i siebie. Bardzo chciałem pokazać, co potrafię. I awansować do strefy medalowej, ale to drugie się nie udało. W decydujących meczach Iran i Bułgaria były od nas silniejsze. Dobrze, że chociaż w naszym juniorskim "ostatnim tańcu" pokonaliśmy tak mocnego przeciwnika, jak Brazylia. Zagraliśmy naprawdę dobrze, straciliśmy tylko jednego seta, a i on był według mnie przypadkiem i fartem naszych rywali.

- Potem pojechaliśmy jeszcze do Kosowa na eliminacje przyszłorocznych mistrzostw Europy do lat 22. Same mecze, z Kosowem i Węgrami, wygraliśmy gładko po 3:0, ale podróż z Bahrajnu do Kosowa strasznie mnie zmęczyła. Cały dzień w samolotach i na lotniskach. A w dniu ostatniego meczu myślami byłem już w domu. Marzyłem o odpoczynku w gronie najbliższych. Ale cóż, jeśli myślę o międzynarodowej karierze, muszę się przyzwyczajać do długich podróży i wielu dni spędzonych z dala od domu.

Osiągnąć tyle, co Lukas

Teraz Nasewicz jest już po wakacjach, które spędził z dziewczyną nad polskim morzem. Aktywnie, bo jak sam mówi, sport go nie męczy, a sprawia mu przyjemność. Tuż przed tym, jak zaczął rozmowę z WP SportoweFakty, grał w siatkówkę plażową.

W nadchodzącym sezonie ligowym 20-latek z Grodna będzie drugim atakującym zespołu Trefla, zmiennikiem dla bardziej doświadczonego Kewina Sasaka. Mając już polską licencję na pewno dostanie od trenera Juricicia o wiele więcej szans, niż w poprzednich rozgrywkach. Zwłaszcza jeżeli będzie grał tak, jak na juniorskich MŚ.

- Wiem, że w Treflu bardzo we mnie wierzą, a zapłacenie sporych pieniędzy, żebym mógł zmienić macierzystą federację, jest na to dowodem. Zaufanie klubu jest dla mnie dużą motywacją. Praca, praca i jeszcze raz praca - to moje nastawienie na przyszły sezon. Wierzę, że jak będę ciężko harował, osiągnę swoje cele.

W gdańskim klubie młody siatkarz ma doskonały wzór do naśladowania, jeśli chodzi o profesjonalizm i ciężką pracę - Lukasa Kampę. - Pod tym względem jest fenomenalny. Trener w Gdańsku mi mówi, żebym patrzył na niego i robił tak samo - mówi o rozgrywającym Trefla i reprezentacji Niemiec, brązowym medaliście mistrzostw świata (2014), wicemistrzu Europy (2017) i mistrzu Polski (2021).

- Mam nadzieję, że w siatkówce osiągnę tyle, co Lukas. To byłoby bardzo, bardzo dużo - kończy.

Czytaj także:
"Toksyczne środowisko". Pożalił się w Niemczech na polski klub
Kurek zabrał głos ws. swojego stanu zdrowia. "Plan jest taki"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×