Jakub Jarosz: Zawsze lubiłem Częstochowę

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Bardzo ważne trzy punkty wywieźli z Częstochowy siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, które pozwoliły podopiecznym Krzysztofa Stelmacha utrzymać drugą pozycję w tabeli przed ostatnią kolejka rundy zasadniczej PlusLigi. Po raz kolejny do zwycięstwa swój zespół poprowadził niezawodny Jakub Jarosz, na którego częstochowianie nie potrafili znaleźć recepty. <i> - Mogę się tylko cieszyć, że w jakiś sposób pomogłem zespołowi w odniesieniu zwycięstwa, to jest najważniejsze </i> - skwitował skromnie reprezentant Polski.

Młody atakujący fantastycznie poczyna sobie w barwach kędzierzyńskiej ekipy i co chwilę zgarnia statuetki MVP. W niedzielnym spotkaniu było podobnie, choć reprezentant Polski potrzebował chwili oddechu i na parkiecie na moment zastąpił go Dominik Witczak. - Mogę się tylko cieszyć, że w jakiś sposób pomogłem zespołowi w odniesieniu zwycięstwa, to jest najważniejsze. Bardzo się koncentrowaliśmy przed tym meczem, bo to trudny teren. Zawsze w Częstochowie gra się trudno. Cieszymy się z wygranej, bo był to ważny mecz dla układu tabeli - zauważa Jarosz.

Przed ostatnią kolejką rundy zasadniczej w górze tabeli PlusLigi w dalszym ciągu status quo. Podobnie, jak ekipa Krzysztofa Stelmacha po całą pulę sięgnął Jastrzębski Węgiel oraz Resovia Rzeszów i w rezultacie o tym, komu przypadnie druga pozycja zadecyduje ostatnia kolejka. - Na pewno liczyliśmy się z tym, że do końca będzie walka do ostatniego meczu i wszystko może się zdarzyć. Najpierw musieliśmy zrobić tutaj krok, aby potem myśleć o meczu z Olsztynem - dodaje Jarosz.

Dla wielu sympatyków siatkówki spotkania Domexu Tytan AZS Częstochowa z ZAKSĄ Kędzierzyn-Kozle są czymś więcej, niż tylko zwykłą walką o ligowe punkty. Od wielu lat walka pomiędzy tymi zespołami elektryzuje całą siatkarską Polskę, a kibicom udziela się dodatkowy dreszczyk emocji. - My na tym się nie koncentrujemy. Kibice walczą między sobą na przyśpiewki, nawet nie wiem na czym to polega. Ja zawsze lubiłem Częstochowę, bo tutaj kiedyś mój tata był trenerem, a ja bardzo mocno kibicowałem tej drużynie. Bardzo miło wspominam czas spędzony w Częstochowie i miło się tutaj wraca. Cieszę się, że mogłem tutaj zagrać i z faktu, że wywieźliśmy trzy punkty - podkreśla 23-latek.

Mało brakło, a kilka lat temu Jarosz przywdziałby barwy częstochowskiego klubu. 23-latek pierwsze profesjonalne siatkarskie kroki stawiał w zespole Delic Polu Norwid Częstochowa, który jeszcze do niedawna stanowił zaplecze "Akademików". Jarosz wybrał jednak ofertę z Kędzierzyna. - Tak, grałem w Norwidzie w juniorach. To jest właśnie jeden z powodów, dla których bardzo sobie cenię Częstochowę. Fajne miasto, klub także, dlatego mam stąd miłe wspomnienia - nie ukrywa zawodnik.

Do zakończenia rundy zasadniczej pozostała tylko jedna kolejka, jednak reprezentant Polski nie wybiega daleko w przyszłość i nie myśli jeszcze o rundzie play-off. Kędzierzynianom pozostał jeszcze jeden krok do przypieczętowania drugiej pozycji, jakim będzie zwycięstwo w piątkowym pojedynku z AZS-em Olsztyn. - Skupiamy się teraz na tym, aby zająć jak najwyższe miejsce, czyli drugie. Będziemy chcieli je utrzymać. Aby tego dokonać musimy wygrać u siebie z Olsztynem za trzy punkty i na tym się koncentrujemy. Prawdopodobnie jeśli zajmiemy drugą lokatę, to trafimy wówczas na Olsztyn - podkreśla.

Kilka dni temu zakończyła się natomiast przygoda ekipy Krzysztofa Stelmacha w rozgrywkach Pucharu CEV. Kędzierzynianie dzielnie bronili honoru naszego kraju, jednak w ćwierćfinale musieli uznać wyższość mistrza Włoch, Copry Piacenza. - Na pewno zadecydował pierwszy mecz. Może trochę chłodnej głowy, mniej doświadczenie niż drużyna włoska było po naszej stronie. Rywale zagrali dobry mecz tam, a my natomiast bardzo słaby. Trzeba się do tego przyznać, że zagraliśmy słaby mecz, a byli na pewno do ogrania. Tylko nie z taką grą, jaką zaprezentowaliśmy - uważa Jarosz.

Pomimo porażki ekipa z Opolszczyzny pozostawiła po sobie znakomite wrażenie i występy na międzynarodowej arenie może zaliczyć do udanych. - To na pewno dla każdego z nas jakieś fajne przeżycie, dobra przygoda i procentuje to dla wszystkich mniej doświadczonych zawodników na przyszłość, bo im więcej się gra tym więcej łapie się tego obycia boiskowego - kończy Jakub Jarosz.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)