Poziom Młodej Ligi znacznie się podniósł - rozmowa z Jerzym Wietechą, trenerem młodej Asseco Resovii Rzeszów

Dzięki wygranej nad Tytanem AZS Częstochowa młoda Asseco Resovia Rzeszów przełamała feralną serię i po raz drugi w tym sezonie zeszła z boiska jako zwycięzca. - Musieliśmy się odbudować - przyznaje Jerzy Wietecha, który wyjaśnia również, skąd wzięły się gorsze wyniki drużyny mistrzów Młodej Ligi, jakie są obecnie jej cele oraz dlaczego trudno przewidzieć rezultaty poszczególnych spotkań.

Agnieszka Niedziałek
Agnieszka Niedziałek

Agnieszka Niedziałek: Trochę trzeba było poczekać na drugie w tym sezonie zwycięstwo pana drużyny.

Jerzy Wietecha: Zgadza się, mieliśmy niezbyt przyjemną serię. Wynikało to głównie z tego, że graliśmy w poprzednich meczach bardzo młodym zespołem. Ciężko jest rywalizować z drużynami takimi jak Fart Kielce czy ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, które mają doświadczonych i ogranych na pewnym poziomie zawodników, z których niektórzy grali już nawet w I lidze. To jest bardzo trudne zadanie i pomimo tego, że chciałoby się wygrywać w każdym meczu, to jednak różnica umiejętności była znaczna i nie mogliśmy tego zniwelować samymi dobrymi chęciami.

Po czterech porażkach z rzędu pewnie ciężko było podejść do meczu z Tytanem AZS Częstochowa jak po prostu do kolejnego spotkania ligowego. Czy w pana zespole dało się odczuć niecierpliwe wyczekiwanie na przełamanie fatum?

- Jeśli drużyna przegra kilka spotkań, to takie oczekiwanie pojawia się w każdym zespole niezależnie od poziomu rozgrywek. Taką sytuację miała też seniorska drużyna z Częstochowy, która na początku sezonu wygrała z Jastrzębskim Węglem i wydawało się, że będzie rządzić w lidze. Potem jednak miała pod górkę i musiała się odbudować. Niewątpliwie my też tego potrzebowaliśmy.

Czy to z tego względu w tym meczu skorzystał pan z kilku zawodników, którzy w zeszłym sezonie zdobywali mistrzostwo Młodej Ligi, a obecnie występują w drugoligowym AKS-ie Rzeszów?

- Wspomniani siatkarze, gdy byli w wieku swoich troszkę młodszych kolegów, występowali już pod moją opieką w II lidze i zbieraliśmy wtedy cięgi. Pomimo tego wyrośli oni na naprawdę fajnych zawodników. Teraz idziemy tą samą drogą i dzisiaj to oni, tak jak kiedyś liczyli na pomoc starszych kolegów, tak teraz sami mają pomóc młodszym. Oni się dobrze znają i świetnie rozumieją między sobą, więc ze współpracą nie ma jakiegokolwiek problemu. Wydaje mi się, że poziom Młodej Ligi w porównaniu z tamtym rokiem znacznie się podniósł i dla tych troszkę starszych zawodników występy w tych rozgrywkach nie są straconym czasem, ale możliwością zebrania dodatkowego doświadczenia.

Owo wsparcie będzie się wiązało z regularnymi występami tych troszkę starszych siatkarzy czy też raczej będą się oni pojawiać w meczach Młodej Ligi jedynie, gdy będzie pilna potrzeba poprawy wyników drużyny?

- W meczu z Częstochową chcieliśmy przede wszystkim podnieść morale, bo jednak po kilku porażkach chłopcy mieli trochę zwieszone głowy. Akurat tak się złożyło, że przeciwnicy chcieli zagrać w piątek, a my dzięki temu mogliśmy skorzystać ze starszych zawodników. Mówię starszych, choć oni wciąż są młodzi, tyle że już doświadczeni. To była dla nas fajna pomoc, ale też nie chciałem stworzyć zespołu tylko z tych starszych chłopców wyłącznie po to, aby wygrać. To nie miałoby żadnego sensu. Dlatego też zagrali Kamil Długosz i Dawid Dryja, a reszta to rocznik ‘93, który ma się ogrywać. Dało to dobry efekt, bo ci młodzi właśnie, którzy w poprzednich meczach mieli czasem problemy z mentalnością, w meczu przeciwko częstochowianom zagrali świetnie. Michał Filip świetnie spisał się na zagrywce, a na libero dobrze zagrał Mateusz Twaróg. Można by wyróżnić jeszcze kilku zawodników.

Wspominał pan już kilkakrotnie w ostatnich miesiącach, że w tym sezonie celem Resovii będzie ogrywanie młodych siatkarzy, a rezultaty poszczególnych spotkań będą sprawą drugorzędną. Kibicom o tyle trudniej przywyknąć do obecnej pozycji w tabeli rzeszowskiej drużyny, że przyzwyczaili się oni już do pasma sukcesów w pierwszej edycji rozgrywek.

- Na pewno nie jest to miłe, kiedy trzeba się tłumaczyć z kolejnych porażek. Natomiast pod kątem przyszłości trzeba dawać tym młodym i utalentowanym chłopakom szanse i możliwości rozwojowe. Dzięki temu, że grają z silnymi przeciwnikami, to nabiorą doświadczenia i ogłady. Dla nich jest to przede wszystkimi patrzenie na przeciwnika z szacunkiem, ale i ocena własnych umiejętności. Bardzo często młodzi chłopcy wierzą w to, że potrafią już wszystko, natomiast tu następuje bardzo szybka weryfikacja umiejętności i przychodzi świadomość, że jeszcze wiele elementów trzeba poprawić. To jest właśnie cel naszego grania. Mam nadzieję, że o kilku z tych chłopaków będziemy mogli powiedzieć kiedyś, że dobrze, że dostali szansę, bo teraz grają na wysokim poziomie.

Czy poza rozwojem młodych zawodników Resovia ma jeszcze jakieś bardziej sprecyzowane cele na ten sezon?

- Celu w postaci konkretnego miejsca, które chcielibyśmy zająć nie jesteśmy w stanie wskazać, ponieważ bardzo często jest tak, że zespoły występują w różnych składach. Przykładowo Częstochowa do tej pory grała z Kaczyńskim i Hebdą. Byliśmy przekonani, że przyjadą oni na mecz do Rzeszowa. Dla nas mówienie teraz o jakimkolwiek konkretnym miejscu nie ma jakby sensu, bo nie wiadomo, na jaki tak naprawdę zespół się trafi gdziekolwiek pojedziemy. Na 100% będziemy zawsze dążyć do zwycięstwa, a ile nam się uda wygrać - zobaczymy. Na pewno nie będziemy przekładać meczów tak jak Fart Kielce, który gra drugoligową drużyną wspomaganą przez chłopaków z pierwszej drużyny po to, aby zdobywać punkty. Ja ich rozumiem i oczywiście mają do tego prawo. My natomiast chcemy przede wszystkim rozszerzyć bazę tych naszych utalentowanych chłopaków.

W poprzedniej edycji Młodej Ligi to Resovia wygrywała mecz za meczem i przez długi czas pozostawała niepokonana. Wydaje się, że teraz tę rolę przejęła Skra Bełchatów.

- Skra ma bardzo dobry zespół. Czują się pewnie i świetnie grają, także czapki z głów. Oni będą w tym sezonie naprawdę groźni. Mają kilku zawodników, którzy kiedyś mogą grać na bardzo wysokim poziomie. Dobre zespoły są też w Kędzierzynie-Koźlu, Kielc ach czy niewątpliwie w Bydgoszczy. Częstochowa to również bardzo mocna drużyna, która do Rzeszowa przyjechała bez kilku swoich czołowych zawodników. Poziom tej młodzieżowej ligi, z resztą podkreślają to chyba wszyscy trenerzy, znacznie się podniósł i to bardzo dobrze.

Paradoksalnie to właśnie z będącymi liderami tabeli bełchatowianami pański zespół stoczył najbardziej zacięty bój spośród wszystkich swoich dotychczas przegranych meczów.

- Rzeczywiście, ze Skrą zagraliśmy najbardziej wyrównany pojedynek i trzeba przyznać, że zabrakło nam trochej zimnej krwi w tie-breaku przegranym do 21. To był bardzo wyrównany mecz, ale to bardzo dobrze. Im więcej takich spotkań ci młodzi chłopcy będą rozgrywać, tym bardziej poziom ich umiejętności będzie się podnosił.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×