Rozgrywający Rennes Volley: Wszystko jest wciąż otwarte

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Siatkarze Rennes Volley 35 nie sprostali Tytanowi AZS Częstochowa w pierwszym spotkaniu ćwierćfinałowym rozgrywek Challenge Cup. Porażka nie przekreśla jeszcze szans ekipy Borisa Grebennikova na znalezienie się w gronie czterech najlepszych zespołów pucharowych rozgrywek. - Wszystko jest wciąż otwarte - uważa reżyser gry drużyny z Rennes, Martin Repak.

Ekipa ze stolicy Bretanii poległa w środowy wieczór w Częstochowie 1:3, choć inauguracyjną partię rozstrzygnęła na swoją korzyść. Francuzi utrzymali nerwy na wodzy w emocjonującej końcówce, zapewniając sobie zwycięstwo efektownym blokiem na Dawidzie Murku, który grał, jak natchniony. To było jednak wszystko na co pozwolili im gospodarze. Kolejne trzy sety toczyły się już pod dyktando Akademików, a prawdziwą demonstracją siły częstochowian była trzecia odsłona zakończona rezultatem 25:11. - Dobrze zaczęliśmy to spotkanie, zwłaszcza w polu zagrywki i było nam dzięki temu znacznie łatwiej. Począwszy od drugiego seta nie wyrządzaliśmy już rywalom tyle krzywdy w tym elemencie, a gospodarze bardzo dobrze spisywali się w ataku. W trzecim secie zupełnie zeszło z nas powietrze, straciliśmy koncentrację i to był jeden z głównych powodów naszej porażki - tłumaczył rozgrywający francuskiej ekipy, Martin Repak.

Porażka w Częstochowie stawia w trudnym położeniu francuski zespół w kontekście rewanżu. Do awansu do półfinałów drużyna z Rennes potrzebuje nie tylko zwycięstwa w całym spotkaniu, ale i wygranej w dodatkowym "złotym secie", który jest loterią i często rządzi się swoimi prawami. - Jeśli wygramy rewanżowe spotkanie, to dojdzie do złotego seta. Wszystko zatem jest wciąż otwarte. Zobaczymy, jak będzie, bo straciliśmy podstawowego środkowego, który jest kontuzjowany. Jeśli on wróci do gry, to wszystko jest możliwe - uważa Repak, który nawiązuję do kontuzji największej gwiazdy drużyny, Romaina Vadeleux. - Nie wiem, kiedy będziemy mogli na niego liczyć. Nie wystąpił w dwóch ostatnich spotkaniach również ligowych. Diagnozy są takie, że za dziesięć dni ma wrócić do gry. Zobaczymy, co z tego wyjdzie - przekazuje reprezentant Słowacji.

Z roku na rok rozgrywki PlusLigi cieszą się coraz większą renomą i powoli stają się łakomym kąskiem dla wielu zagranicznych siatkarzy. Rozgrywający zza naszej południowej granicy docenia klasę naszych rozgrywek. - Na razie gram we Francji. Z Rennes otrzymałem dobrą propozycję i z niej skorzystałem. Nie zmienia to jednak faktu, że w Europie jest kilka mocniejszych lig, jak chociażby liga polska, rosyjska, czy włoska. Nie wiem, jak potoczy się moja dalsza kariera. Na razie wiąże mnie jeszcze kontrakt przez jeden sezon z Rennes. Nie wykluczam gry w Polsce, bo to blisko mojej ojczyzny - kończy Martin Repak.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)