Marcin Olczyk: Skra psuje się od środka?
Nie dzieje się dobrze w zespole siedmiokrotnego mistrza Polski. Okazuje się, że kontuzje to nie jedyny problem spędzający sen z powiek trenera Jacka Nawrockiego.
Jakie sekrety skrywa bełchatowska szatnia? Nie od dziś wiadomo, że z przekwalifikowania na przyjmującego nie jest zachwycony Mariusz Wlazły. Ciekawe, jak on i koledzy radzą sobie w swoim gronie z serią porażek, jakiej w Bełchatowie nikt chyba nie pamięta.
Siatkarze Skry na pewno nie grają na miarę swoich możliwości. Często w trakcie meczów, kiedy nie udaje im się wygrać minimalnym nakładem sił, po prostu odpuszczają (znamienne, że spora część ich porażek zaczyna się od prowadzenia 2:0 i oddania pola w trzeciej partii). Plejada gwiazd ze wspomnianym Wlazłym, ale także Michałem Winiarskim czy Danielem Plińskim w składzie najwidoczniej nie chce już chyba umierać za... Właśnie, za co? Za grupę ludzi, klub, a może trenera?
Skoro szkoleniowiec na siłę unieszczęśliwia kapitana zespołu, to mając nawet najlepsze intencje powinien mieć świadomość, że jest to ruch bardzo ryzykowny. Relacje z pozostałymi zawodnikami też nie muszą układać się najlepiej. "Winiar" jeszcze w weekend miał nadzieję, że w meczu z Arkasem w ogóle nie zagra. Mało tego, doświadczony przyjmujący dopiero w poniedziałek miał zacząć skakać na treningach. Nikt nie powinien się więc dziwić, że dwa dni później siatkarz ten próbując ratować z opresji kolegów, większość zagrywek posyłał w siatkę. On w tym meczu nie powinien w ogóle wystąpić! Nie byłoby pewnie tego problemu, gdy w zespole został Yosleyder Cala, który jednak nie umiał dogadać się z... Jackiem Nawrockim.Oczywiście szkoleniowiec nie może ponosić odpowiedzialności za wszystko. To nie on decyduje o stanie klubowej kasy, więc i w polityce transferowej klubu pewnie aż tak wiele, jak niektórym się wydaje, do powiedzenia nie ma. Musi sobie radzić z kadrą taką jaką ma. Niestety na tym polu nie jest chyba najlepiej. Coraz częściej roszady dokonywane przez Nawrockiego wydają się mocno chaotyczne. Rzadko poprawiają obraz gry, zwykle go pogarszając. Nie ułatwia to zadania rozgrywającym, którzy nie dość, że co chwila dogrywać muszą komuś innemu, to jeszcze wzrok ich ukradkiem ucieka w stronę ławki rezerwowych, wyglądając swojego zmiennika z tabliczką w ręku...
Dobry szkoleniowiec robi różnicę. Pokazuje to chociażby pierwszy z brzegu przykład Glenna Hoaga, który do Arkasu ściągnął pół prowadzonej przez siebie reprezentacji Kanady (z całym szacunkiem dla graczy spod znaku klonowego liścia, w światowej hierarchii są to najwyżej solidni średniacy), dorzucił do tego skutecznego atakującego z dalekiej Kolumbii i, rywalizując na co dzień w przeciętnej lidze tureckiej, stworzył team, który drugi raz z rzędu znalazł się w najlepszej szóstce Ligi Mistrzów.
Nawrockiemu została ostatnia szansa na udowodnienie, że na swoim fachu się zna. Przegrał w tym sezonie już niemal wszystko. Teraz pora na decydujące rozstrzygnięcia w PlusLidze. Brak medalu może dopełnić upadku Skry.
Ryba psuje się od głowy, a pszczoła?
Marcin Olczyk
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!