CSKA Sofia chce być jak Sisley Treviso

Kiedy dwa lata temu Lukoil Neftochimik przerwał hegemonię Lewskiego Sofia, bułgarscy eksperci zapowiedzieli początek przełomu w rodzimej siatkówce. Kolejne lata miały przynieść spory napływ gotówki od sponsorów i reorganizację siatkówki klubowej. Na razie jednak tylko jeden klub - CSKA Sofia sięgnął pod względem organizacyjnym europejskich standardów.

Ilona Kobus
Ilona Kobus

Przez osiem lat prymat w bułgarskiej lidze należał do trenowanego jeszcze w poprzednim sezonie przez Martina Stojewa, Lewskiego Sofia. Stołeczny zespół, z którego wywodziła się spora część reprezentantów kraju, cieszył się szczególnymi względami włodarzy. Prominenci dbali, by jedyna "eksportowa” bułgarska ekipa miała wszystko, czego potrzebuje. Siatkarze pozostałych klubów natomiast (również kadrowicze) otrzymywali śmieszne pensję, nie przekraczające czterystu euro miesięcznie.

Kiedy w sezonie 2006/2007 Lewski przegrał mistrzostwo kraju ze sponsorowanym przez Neftochimik Lukoilem, wraz z wieloletnim panowanie skończyła się również sielanka. W kolejnym sezonie do grona ligowych potentatów dołączył inny klub ze stolicy, CSKA. Podopieczni Aleksandra Popowa przeszli przez fazę zasadniczą jak burza. W półfinałowych derbach pokonali Lewskiego, a w walce o złoto obrońcę tytułu Lukoil Neftochimik. W ten sposób, po trzynastu latach przerwy medal z najpiękniejszego dla sportowców kruszcu wrócił do najbardziej utytułowanej drużyny bułgarskiej.

Tuż po zakończeniu poprzednich rozgrywek działacze CSKA zapowiedzieli, że sukces na rodzimym podwórku ich nie zadowoli i zamierzają po sezonie wzmocnić skład oraz powalczyć o lepszą pozycję bułgarskiej siatkówki w Europie. Obiecali też, że mistrz Bułgarii wystąpi w prestiżowych rozgrywkach Ligi Mistrzów.

No i słowa dotrzymali. Po rocznej przerwie, spowodowanej słabym występami Lewskiego Sofia na europejskich parkietach, bułgarski mistrz dzięki "dzikiej karcie” powraca na salony.

Włodarze z Sofii postawili sobie za cel, by ich klub funkcjonował jak słynny włoski Sisley Treviso. Tradycję mają niemniej bogatą, jak potentaci z Serie A1, brakuje tylko równie imponującego dorobku. CSKA powstał w 1948 roku i do tej pory 27 razy triumfował w rodzimych rozgrywkach. Teraz pora, by osiągnąć coś więcej. Pomóc w tym ma zamożny sponsor - GM Capital - patron pucharu Challenge, którego namówił do współpracy Prezydent i główny udziałowiec klubu Georgi Georgiew (prywatnie bliski krewny Teodora Salparowa). Według jego wizji, CSKA Sofia za kilka lat ma się stać jednym z najpotężniejszych klubów w Europie.

Z tej przyczyny reprezentacyjny libero Bułgarii, mimo intratnych propozycji ze znanych europejskich klubów, postanowił na kolejny sezon związać się z CSKA. Działacze zatrzymali też świetnie spisującego się w poprzednich rozgrywkach Kenijczyka Filipa Maiyo, a z Lukoila zwerbowali jednego z najlepszych bułgarskich środkowych Stojana Samulewa. Gwiazdą mistrza Bułgarii w rozpoczynającym się niebawem sezonie będzie były reprezentant Hiszpanii Rafael Pascual.

Aby zbudować formę przed startem priorytetowych dla CSKA rozgrywek Ligi Mistrzów, podopieczni trenera Popowa pojechali na zgrupowanie do Włoch, gdzie rozegrają serię sparingów zespołami Serie A1. Na początek zmierzyli się z mistrzem Italii z Trentino. Konfrontacja nie wypadła dobrze, bo wyrównany bój Bułgarzy prowadzili tylko w drugim secie. Ostatecznie przegrali 0:3. W kolejnych dniach spotkają się dwukrotnie z Bre Banca Lannutti Cuneo.

CSKA Sofia jest rywalem Domexu Tytan AZS Częstochowa w Lidze Mistrzów. Pierwszy mecz tej pary zostanie rozegrany 9 grudnia.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×