Udany powrót Małgorzaty Lis do Bielska-Białej

Była środkowa MKS-u Dąbrowa Górnicza i pilskiego PTPS-u wróciła do swojego rodzinnego miasta i nie żałuje tej decyzji. Dobre samopoczucie Lis przekłada się na jej występy w bialskim BKS-ie.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk

Starcia klubów z Dąbrowy Górniczej i Bielska Białej są nazywane meczami przyjaźni z racji "zgody" kibiców obu drużyn, a jednym z symboli więzi między zagłębiowską i podbeskidzką siatkówką jest Małgorzata Lis, rodowita bielszczanka, która związała sporą część swojej sportowej kariery z dąbrowskim MKS-em. Środkowa nieraz podkreślała, że Dębowe Miasto jest jej drugim domem, a mecze rozgrywane w hali Centrum zawsze będą się wiązały dla niej ze sporym ładunkiem emocji. Nic dziwnego, w końcu podczas nich dąbrowscy kibice nigdy nie zapominają o podziękowaniach dla wieloletniej siatkarki MKS-u.

Sobotnie starcie BKS-u Aluprof Bielsko-Biała z Tauronem Banimex Dąbrowa Górnicza zakończyło się po myśli kapitan bialskiego klubu: Lis dołożyła do zdecydowanego zwycięstwa za trzy punkty całkowicie zasłużoną statuetkę MVP (16 punktów, 85 proc. skuteczności w ataku, 5 bloków). - Byłyśmy skoncentrowane od pierwszej do ostatniej piłki, nawet mimo sporej przewagi i wysokiej wygranej w trzecim secie. Nie chciałyśmy powtórzyć błędów z ostatniego spotkania i to nam się udało. Tylko się cieszyć! - powiedziała uradowana zawodniczka w rozmowie z naszym portalem.

Wygrana na wyjeździe i udany rewanż za porażkę z MKS-em w pierwszej rundzie fazy zasadniczej miała dla ekipy Mirosława Zawieracza szczególne znaczenie. - Obecnie środek tabeli jest straszliwie ciasny, liczy się teraz każdy, nawet najmniejszy punkt. Nie chciałyśmy spaść niżej, dzięki tej wygranej chyba wracamy na czwarte miejsce w tabeli. Trzeba walczyć w każdym meczu, choć wiadomo,że czasem zdarzają się... (chwila zastanowienia) Zresztą, lepiej nie wracać do złych momentów, najlepiej zapamiętać te dobre! I niech tak zostanie! - uznała Małgorzata Lis.
Kapitan BKS-u ma prawo cieszyć się z dobrej postawy swojego zespołu Kapitan BKS-u ma prawo cieszyć się z dobrej postawy swojego zespołu
O ile pierwsze dwie partie spotkania stały pod znakiem wielu akcji w defensywie i zażartej rywalizacji obu drużyn o każdy punkt, o tyle w trzecim i czwartym secie dąbrowianki po prostu przestały grać. Zdeterminowane bielszczanki perfekcyjnie wykorzystały okazję. - Owszem, zdziwiło nas to, myślałyśmy, że nasze rywalki postawią się. Nasz zespół miał jednak co odrabiać z poprzedniego meczu z sopociankami. Miałyśmy wyznaczone zadanie: wygrać i to wyraźnie, najlepiej za trzy punkty, żeby zamazać nasze niepowodzenie w poprzednim spotkaniu. Dlatego chciałyśmy wygrać i to było widać, prawda? - spytała z uśmiechem zawodniczka.

Wyraźnie widać, że powrót po latach do rodzinnego Bielska-Białej służy doświadczonej środkowej. - W końcu to moje rodzinne miasto. Jest mi tam naprawdę dobrze, mam w nim mnóstwo przyjaciół, znajomych i rodzinę, która mi pomaga. Wiadomo, że życie sportowca jest życiem raczej samotnym, a tutaj mam przy sobie mamę, siostry, szwagrów... Umilają mi one wolne chwile, których jest obecnie trochę mało. To cieszy - zakończyła kapitan BKS-u.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×