Marcin Olczyk: Heynenowi musi się udać?
Belgijski szkoleniowiec pojawił się w PlusLidze z misją ratowania sezonu tańczącego na krawędzi Transferu Bydgoszcz. Czasu miał niewiele, ale pierwsze efekty jego pracy nie pozostawiają złudzeń.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
Sympatyczny 44-latek, który dla dziennikarzy jest wymarzonym rozmówcą (choć ci, którzy akurat gdzieś się spieszą mogą być niemal pewni, że nie zdążą na czas…), potrafi rozbroić szczerością. W ostatnim wywiadzie dla naszego portalu przyznał, że jego zespół nie zasłużył na awans do play-off. Podczas tej samej rozmowy zaznaczył jednak, że Transfer, jeśli znajdzie się w "ósemce", grać będzie o mistrzostwo, bo przecież w innym wypadku nie byłoby w ogóle sensu wychodzić na boisko. I trudno mu nie wierzyć, bo na ogół wypowiada tylko te myśli, co do których jest pewien (a jest ich za każdym razem sporo), nie owijając przy tym w przysłowiową bawełnę.
W zakresie zrzucania presji ze swoich zawodników ma w sobie coś z Jose Mourinho. Podobnie jak Portugalczyk stara się ściągać odpowiedzialność z barków drużyny, którą dowodzi. Trener piłkarskiej Chelsea Londyn robi to jednak biorąc zwykle wszystko na siebie lub przerzucając na rywala, często wszczynając przy tym awanturę. Belg zaś odsuwa uwagę od własnego zespołu chwaląc po porażce rywali, a w przypadku wygranej, powołując się na niezbędne w sporcie szczęście. W ten sposób umiejętnie oddala dyskusję od niedociągnięć swoich podopiecznych, z których sam zdaje sobie doskonale sprawę. Skupiać nad nimi woli się jednak w zaciszu sali gimnastycznej podczas treningów, co nie przeszkadza mu drużynowo mierzyć zawsze w najwyższe cele.
Półtora roku temu uwierzyli mu reprezentanci Niemiec. Belg dokonał tego, co wcześniej w Polsce udało się Raulowi Lozano, a czego Argentyńczyk nie był w stanie później powtórzyć właśnie w kadrze naszych zachodnich sąsiadów: przekonał zawodników, że potrafią grać w siatkówkę i są takimi samymi ludźmi z krwi i kości, jak nawet najlepsi przeciwnicy. Jego zespół szybko dostosował się poziomem do gry na najwyższym poziomie i rzucił wyzwanie potentatom. Szczytowym osiągnięciem Niemców, jak na razie, pozostaje ogranie w pierwszej fazie mistrzostw Europy (na przestrzeni zaledwie dwóch dni!) złotych medalistów ostatnich igrzysk, czyli Rosjan i czwartego zespołu z londyńskich zawodów - Bułgarii. Te wyniki nie dały ostatecznie nawet awansu do półfinału polsko-duńskiego turnieju, ale pokazały, że dystans dzielący jeszcze rok czy dwa lata temu Georga Grozera i spółkę od światowego topu skurczył się do minimum.Czy w Transferze może być podobnie? Bydgoszczanie mają już na rozkładzie wicemistrza Polski z Kędzierzyna-Koźla i rewelacyjnego beniaminka z Radomia. Wyżej, jak na siódme miejsce przed play-off już nie awansują, co oznacza, że w przypadku kwalifikacji do "ósemki" czekać bydgoszczan będzie rywalizacja z Asseco Resovią Rzeszów lub PGE Skrą Bełchatów. Heynen z tego powodu rozpaczać na pewno nie zamierza. Najpierw jednak ograć trzeba AZS Częstochowa…
Marcin Olczyk