Bartosz Kurek: Zabrakło mi trochę rytmu meczowego
Reprezentanci Polski po niezwykle zaciętym boju pokonali w katowickim Spodku po tie-breaku niepokonanych dotąd w Lidze Światowej Włochów. – Musimy pracować nad każdym elementem – mówi Bartosz Kurek.
Biało-czerwoni po raz pierwszy podczas tegorocznej Ligi Światowej zaprezentowali się polskim kibicom. W piątek podopieczni Stephana Antigi w katowickim Spodku znaleźli receptę na Włochów, którzy postawili jednak piekielnie trudne warunki naszym siatkarzom i o wszystkim rozstrzygał tie-break, a aż trzy sety rozgrywane były na przewagi. Po kilkunastodniowej przerwie francuski szkoleniowiec ponownie powołał pod broń kluczowych zawodników, czyli Michała Winiarskiego, Mariusza Wlazłego oraz Bartosza Kurka, którzy przerwę wykorzystali na szlifowanie formy w Bełchatowie, a także jak w przypadku gracza Lube Banci Macerata - rehabilitację po urazie. - Leczyłem kontuzję, z która borykałem się od lutego, a w Maceracie udało nam się ją jakoś kontrolować. Powiem szczerze, że jeśli chodzi o ból, to czuję się najlepiej od lutego. Po terapii, którą przeszedłem musiałem odpoczywać przez osiem dni. Przez to jestem na trochę innym etapie przygotowań, ale myślę, że nie było tego widać na boisku. Dałem zespołowi wszystko, co mam obecnie najlepszego – zapewnia jeden z asów w talii Stephana Antigi.
Kurek spotkanie rozpoczął w kwadracie dla rezerwowych, ale później pojawił się na parkiecie i z każdą kolejną akcją rozkręcał się i nabierał pewności siebie, a w piątej partii był już wiodącą postacią w naszej ekipie. - Myślę, że tie-break był w moim wykonaniu najlepszy. Zabrakło mi trochę rytmu meczowego. Takie rzeczy traci się momentalnie, jeżeli wypada się z treningu. Bardzo łatwo to też jednak odzyskać przez ciężkie treningi, których mam nadzieję nie będzie brakować w najbliższym czasie - podkreśla 25-letni przyjmujący.