To już 10 lat! - Asseco Resovia Rzeszów w PlusLidze

W kwietniu minęło 10 lat, od awansu Resovii do PlusLigi. Portal SportoweFakty.pl przygotował specjalny tekst o najważniejszych meczach, wydarzeniach i ciekawostkach w tym okresie.

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart

Aaas! - wykrzyczał spiker Resovii po pierwszej punktowej zagrywce w najwyższej klasie rozgrywkowej zespołu Jana Sucha przeciwko Jastrzębskiemu Węglowi. Szczęśliwym zdobywcą był Stanisław Pieczonka, ówczesny filar przyjęcia zespołu. Wtedy po raz pierwszy widownia zgromadzona na Podpromiu wstała z miejsc. Od sezonu 2004/2005 na siatkarskich parkietach w Polsce pojawił się długo oczekiwany gość, wielokrotny mistrz Polski. Z nowoczesną halą, po kilkudziesięciu latach gry na sali ROSIR-u, niejednokrotnie przepełnionej do granic możliwości za czasów Sucha, Bebela, Radomskiego czy Hawłasewicza. Z wiernymi kibicami i zespołem (jako drużyna, bo personalnie skład nie rzucał na kolana). Rzeszów ponownie zaczął żyć siatkówką!

Premierowy sezon Resovia zakończyła na 7. miejscu. Po nim do drużyny zakontraktowano m.in. Wojciecha Gradowskiego i Zbigniewa Zielińskiego (pierwszy Polak, który zdobył Puchar CEV z niemieckim Moerser SC). W fazie zasadniczej udało się zająć 5. lokatę, ale w fazie play-off rzeszowianie spuścili z tonu i sezon zakończyli ponownie na 7. miejscu.

Potęgę zaczęto budować w kolejnych rozgrywkach. Sponsorem tytularnym klubu została firma Asseco Poland. W założeniu miała być polskim Microsoftem. Za tym wydarzeniem stał Adam Góral. Kiedyś producent keczupu. Dzisiaj rekin biznesu, jeden ze 100 najbogatszych Polaków. Człowiek stąd, bo urodzony w stolicy Podkarpacia. Wielki pasjonat sportu, zakochany w siatkówce, ale także w piłce nożnej. - Marzy mi się, aby w Resovii byli tylko zawodnicy i trenerzy z Polski - powtarzał prezes sponsora Resovii. Mówił tak, chociaż wielokrotnie sprzeciwiał się określeniu reprezentacji Polski jako potęgi. A wtedy świeże było jeszcze wicemistrzostwo świata zdobyte w Japonii.

Do ekipy dołączyli m.in. Norweg Geir Eithun i wówczas jeden z najlepszych libero w Polsce, Dusan Kubica. Słowak opuścił Mostostal Azoty Kędzierzyn-Koźle i mimo wielu ofert z zagranicy zdecydował się na grę w Resovii. Człowiek z Żyliny, niezwykle spokojny, opanowany. Przybył także Czech Karel Kvasnicka. Przeciwieństwo Słowaka, uśmiech nigdy nie schodził mu z twarzy, choć zdarzało mu się także marudzić. - Grać chciałbym w Polsce, ale żyć chciałbym w innym kraju, bo nie wszystkie miasta rozwijają się tak, jak Rzeszów, no i te polskie drogi. Brrr... - powiedział rzeszowskim "Nowinom".
Od lewej: Dusan Kubica i Karel Kvasnicka Od lewej: Dusan Kubica i Karel Kvasnicka
Zaciekłe boje o 5. miejsce w sezonie 2006/2007 zaowocowały powrotem do europejskich pucharów. Starsi kibice mieli jeszcze w pamięci batalie z Realem Madryt, CSKA Moskwa czy Servette Genewa w latach 80. Comeback okazał się sukcesem, choć mogło być jeszcze lepiej. Po dramatycznych bojach z Łukoilem Neftochimik Burgas i ORTEC Rotterdamem Nesselande, rzeszowianie dostali się do najlepszej czwórki rozgrywek. Co ważniejsze, zorganizowali turniej finałowy na Podpromiu.

W międzyczasie Jan Such zrezygnował ze stanowiska. Nie umiał sobie poradzić z kontrowersyjnym Piotrem Gabrychem, który także został odsunięty od kadry zespołu. Trenera nie trzeba było jednak szukać, bo asystentem Sucha był Andrzej Kowal.

Zanim jednak Resoviacy walczyli o triumf w Europie, czekały ich ćwierćfinały z Mlekpol AZS-em Olsztyn. Przy stanie rywalizacji 2:2, wyniku 2:2 w piątym-decydującym starciu i 10:5 w tie-breaku, Akademicy przy zagrywce Grzegorza Szymańskiego w niezwykły sposób odwrócili losy spotkania i awansowali do najlepszej czwórki. Pięciomecz ten obfitował także w kontrowersje. W premierowym meczu w Uranii, ówczesny coach AZS-u, Mariusz Sordyl w trakcie pojedynku desygnował do gry Niemca Franka Dehne. Zmiana ta poskutkowała tym, że na boisku było jednocześnie czterech graczy bez polskiego paszportu (oprócz niego Sinan Tanik, Bjoern Andrae i Richard Lambourne). Wtedy jednak z pomocą gospodarzom przyszedł wspomniany wcześniej Kowal, który zgodził się na cofnięcie zmiany i dzięki temu pomyłka obyła się bez konsekwencji. Mecz ostatecznie i tak zakończył się wygraną ekipy ze stolicy Podkarpacia. Szkoleniowiec Resovii odebrał wiele ciepłych słów za postawę fair play.

Po emocjach ćwierćfinałowych, nad Wisłok zawitało włoskie Cimone Modena. Prawdziwy gwiazdozbiór. Murilo Endres, Angel Dennis, Andre Heller, Andre Nascimento, Andrea Sartoretti, Sidao, Luca Tencati - nazwiska znane każdemu. W składzie był także Ricardo Garcia, który jednak wcześniej złamał rękę i nie wziął udziału w turnieju. Resovia grała z Cimone jak z nut i prowadziła z Włochami 2:0.

W hali panował szok. Dla uwiarygodnienia tego, przypomnijmy wyjściową szóstkę Resovii z tego spotkania: Ivan Ilić, Paweł Papke, Ihosvany Hernandez, Michał Kaczmarek, Aleksandar Mitrović, Karel Kvasnicka, Krzysztof Ignaczak (libero). Genialnie grał zwłaszcza kubański środkowy. Docenić należy też Czecha, który w turnieju wystąpił mimo zerwanych wiązadeł i urazu barku. - Najadłem się tabletek, natarłem voltarenem i naprawdę dawałem z siebie wszystko - mówił dla "Nowin". W trzecim secie wszystko szło zgodnie z planem, do stanu 10:7. Od tej pory Resovii odcięło prąd. Włosi grali bez fajerwerków, ale kontrolowali wydarzenia na boisku. Zawodnicy Andrei Gianiego odwrócili losy spotkania i zameldowali się w finale.
Ihosvany Hernandez Ihosvany Hernandez
W drugim półfinale Lokomotiwu-Izumrud Jekaterinburg (w jego barwach grał znany z późniejszych występów w Kędzierzynie-Koźlu, Terence Martin) gładko pokonał francuskie Stade Poitevin Poitiers. Wydawało się, że Francuzi nie zdołają postawić się grającej bardzo dobrze (przez dwa sety) Resovii w meczu o brązowe medale. Stało się jednak odwrotnie i po zaciętych końcówkach z krążków cieszyli się gracze Davida Pomarede. Turniej wygrali Włosi.

Po europejskich pucharach przyszedł czas na powrót do walki w lidze. Gracze Andrzeja Kowala w walce o 5. miejsce mieli na drodze najpierw Płomień Sosnowiec, a potem ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. W meczu z ekipą z Zagłębia Dąbrowskiego, na przyjęciu grał sam Ignaczak, a na libero zastąpił go Karel Kvasnicka. Czech nie był w stanie grać w ofensywie. "Igła" w pierwszych atakach nie radził sobie z ominięciem bloku, ale z czasem rozkręcał się. Zdarzył mu się także jeden siatkarski "gwóźdź" z lewego ataku. Był to najbardziej nagrodzony brawami kibiców punkt w tym sezonie. Walka z sosnowiczanami i kędzierzynianami (z młodym Bartoszem Kurkiem w składzie) zakończyła się powodzeniem. Za rok Resovia miała wygrać Challenge Cup.

Do tego potrzebne były wzmocnienia. Działacze Resovii podjęli decyzję o zatrudnieniu nowego trenera. W gronie kandydatów wymieniało się nazwisko m.in. Wiktora Sidielnikowa, który wcześniej wygrał Ligę Mistrzów z Dynamem Kazań (turniej finałowy w Łodzi). Ostatecznie zdecydowano się na Chorwata, Ljubomira Travicę, który w poprzednim sezonie wprowadził do włoskiej Serie A, Tonno Callipo Vibo Valentię. Wcześniej dwukrotnie wygrywał mistrzostwo Grecji z Olympiakosem Pireus, a także z sukcesami prowadził reprezentację Serbii i Czarnogóry. Asystentem został Andrzej Kowal.

Czy Asseco Resovia Rzeszów zostanie mistrzem Polski w sezonie 2014/2015?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×