Bełchatowianie górą w starciu żółto-czarnych - relacja z meczu PGE Skra Bełchatów - Lotos Trefl Gdańsk
PGE Skra Bełchatów obok Asseco Resovii Rzeszów wciąż pozostaje niepokonana w rozgrywkach PlusLigi. Podopieczni Miguela Falaski we własnej hali pokonali po tie-breaku Lotos Trefl Gdańsk.
W drugiej odsłonie role się odwróciły. Od samego początku na prowadzeniu byli bełchatowianie po tym, jak Nicolas Uriarte popisał się dwoma punktowymi serwisami. To właśnie jeszcze lepiej funkcjonująca zagrywka niż w premierowym secie, sprawiła, że bełchatowianie kontrolowali przebieg całej partii. Mateusz Mika miał duże problemy w przyjęciu, ale mimo to szkoleniowiec Lotosu nie dokonywał zmian. Ożywili się nieco środkowi obu drużyn, ale przewaga dla Lotosu była już nie do odrobienia. Seta zakończył niepilnowany Andrzej Wrona.
Choć początek trzeciej odsłony był wyrównany, gdańszczanom brakowało pomysłu na nawiązanie walki z rywalami. Sprawiali wrażenie, jakby czekali aż bełchatowianom wszystko przestanie wychodzić.
Dobra zagrywka Sebastiana Schwarza pozwoliła na wyrównanie stanu seta (10:10). Rozgrywający PGE Skry wystarczająco czyścił siatkę, by Wlazły mógł spokojnie kończyć kolejne ataki. Na drugiej regulaminowej przerwie bełchatowianie mieli już trzy punkty przewagi i byli o krok od kolejnego zwycięstwa za trzy punkty. Po dwóch błędach atakującego gospodarzy, Lotos był o krok od ponownego wyrównania. W końcu udało się to po zagrywce Bartosza Gawryszewskiego, kiedy odgwizdano błąd w przyjęciu Marechalowi.
Francuza z polskim paszportem zmienił Michał Winiarski. Kibice w Hali Energia znów mogli obserwować zaciętą końcówkę, jak w pierwszej odsłonie. Nie pomogła ofiarna obrona Marco Falaschiego, do piłki meczowej doprowadził kapitan PGE Skry. Zagrywkę zepsuł Facundo Conte, a chwilę później role się odwróciły, kiedy Mika wykorzystał kontrę. Żadna z ekip, pomimo kilku szans, nie potrafiła rozstrzygnąć seta na swoją korzyść. Punktową zagrywką popisał się Troy i Lotos pozostał w grze.
Początek czwartej odsłony należał do gospodarzy, ale szybko gdańszczanie szybko odrobili straty. Stawiając blok za blokiem, wyszli na prowadzenie, a podopieczni Miguela Falaski zupełnie się pogubili. Pod siatką doszło do kilku nieporozumień z rzędu i po drugiej przerwie technicznej na parkiecie pojawili się Kacper Piechocki i Srecko Lisinac. Lotos grał jednak zbyt dobrze, a Troy atakował z taką skutecznością, że PGE Skra nie była w stanie odrobić strat. Seta zakończyła zepsuta zagrywka Aleksy Brdjovicia.
Otwarcie tie-breaka to przede wszystkim walka na siatce, ale żadna z drużyn nie była w stanie uzyskać wyraźniejszego prowadzenia. Conte znów wrócił do dobrej dyspozycji serwisowej (8:5), ale zmiana stron dobrze podziałała na gości, którzy zdołali odrobić straty (12:12). Atak Gawryszewskiego na środku doprowadził do meczbola, ale atakiem po linii obronił go Wlazły. Dotknięcie siatki spowodowało, że role się odwróciły, takiej okazji nie zmarnował już kapitan PGE Skry.
PGE Skra Bełchatów - Lotos Trefl Gdańsk 3:2 (29:27, 25:19, 28:30, 19:25, 16:14)
PGE Skra: Uriarte, Wlazły, Kłos, Wrona, Conte, Marechal, Tille (libero) oraz Brdjović, Winiarski, Piechocki (libero), Lisinac, Muzaj
Lotos: Falaschi, Troy, Gawryszewski, Grzyb, Mika, Schwarz, Gacek (libero) oraz Schulz, Stępień
MVP: Mariusz Wlazły