Pierwsza porażka rzeszowian po bitwie! - relacja z meczu Lotos Trefl Gdańsk - Asseco Resovia Rzeszów

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W meczu 11. kolejki PlusLigi, Lotos Trefl Gdańsk po zaciętym starciu pokonał wicemistrza Polski, Asseco Resovię Rzeszów. To pierwsza porażka rzeszowian w tym sezonie, zaś dziewiąty triumf gdańszczan.

Gospodarze pewnie rozpoczęli spotkanie rozgrywane w gdyńskim obiekcie. Po mocnych atakach Murphy'ego Troya i kłopotliwych dla rywali zagrywkach Mateusza Miki udało im się zdobyć trzypunktowe prowadzenie, którego nie zamierzali łatwo oddać (5:2). Zawodnicy z Rzeszowa mieli problemy ze sforsowaniem bloku ustawianego przez gdańszczan. Fabian Drzyzga starał się uaktywnić wszystkich swoich kolegów, by zmylić środkowych grających po przeciwnej stronie siatki. Jego wysiłki nie przynosiły jednak oczekiwanego rezultatu i po serii zbić z lewego skrzydła w wykonaniu przyjmujących Lotosu Trefla goście tracili już sześć "oczek" (13:7). Wicemistrzowie Polski nie potrafili powstrzymać nacierających na nich siatkarzy Andrei Anastasiego, którzy grali tak, jak chcieli. Dopiero druga przerwa techniczna przyniosła przebudzenie w szeregach rzeszowian. W ataku "do głosu" doszedł Nikołaj Penczew raz po raz rozbijający swoimi atakami blok rywali. Zawodnicy z Trójmiasta nie pozwolili sobie na rozprężenie i kilkoma skutecznymi blokami rozproszyli nadzieje gości na doprowadzenie do wyrównania. Premierową odsłonę zakończyła autowa zagrywka Lukasa Tichacka (25:20). [ad=rectangle]

Początek drugiej partii był niezwykle podobny do tego z pierwszego seta. Różnicą była tylko drużyna, która miała na swoim koncie zapas punktowy. Zagrywki Jochena Schoepsa ustawiły grę siatkarzy Andrzeja Kowala, a czujni na siatce środkowi zatrzymywali kolejne akcje gdańszczan (4:8). Atakujący Pasów wyraźnie brał na siebie ciężar zdobywania punktów, co wykorzystywał rozgrywający posyłając mu kolejne piłki. Na parkiecie coraz lepiej radził sobie również Piotr Nowakowski. Reprezentant kraju dał się we znaki rywalom kończąc akcje efektownymi "gwoździami".  Po drugiej stronie siatki dwoił się i troił amerykański atakujący. Czy to atakiem, czy zagrywką starał się sprawiać problemy przeciwnikom, ale i jemu zdarzały się pomyłki. Dobry moment gry zaliczył za to Sławomir Stolc, który zmienił nie radzącego sobie w ataku Sebastiana Schwarza. Jego punktowy blok pozwolił gospodarzom na zbliżenie się na trzy punkty do zespołu z Podkarpacia (17:20). Dało to sygnał gdańszczanom do zwiększenia wysiłków w odrabianiu strat. Zdołali nawet obronić dwie piłki setowe, ale to nie wystarczyło do przedłużenia gry w tym secie (22:25).

Po zmianie stron oba zespoły przystąpiły do gry jeszcze bardziej zmotywowane. Akcje obfitowały w spektakularne obrony i potężne ataki, a zdobycie punktu w pierwszej akcji było rzadkością. Gospodarze, napędzani do gry przez doping kibiców zebranych w hali, tak jak w premierowej partii, zdołali wywalczyć przewagę. Wszystko zaczęło się od kilku udanych bloków, a najważniejszym z nich był potrójny "gdański mur", jaki zatrzymał Paula Lotmana (13:10). Wicemistrzowie Polski popełniali sporo błędów własnych, zaś po skutecznym zbiciu w wykonaniu Schwarza przegrywali już 10:16 w trzeciej części rywalizacji. Szczególnie raziły pomyłki graczy Asseco Resovii Rzeszów w polu serwisowym, co skrzętnie wykorzystywali podopieczni trenera Anastasiego (21:14). Trefl Gdańsk był w stanie postawić kropkę nad "i" w tej odsłonie, wychodząc na prowadzenie 2:1 w całej konfrontacji.

Początek IV seta był wyrównany do stanu 9:9. Z pewnością w najczarniejszych snach siatkarze z Gdańska nie przypuszczali, że po problemach w ataku oraz w przyjęciu ich rywale zdobędą dziewięć kolejnych puntów (9:18)! Szkoleniowiec miejscowych w tym momencie dokonał zmian w swojej ekipie już myśląc o tie-breaku, zaś rzeszowski zespół spokojnie dokończył dzieła zniszczenia w tej partii (14:25).

Przyjezdni rozpoczęli decydującą część meczu z wysokiego "C i po błędzie podwójnego odbicia Falaschiego wyszli na prowadzenie 7:4. Trefl Gdańsk nie zamierzał łatwo składać broni i walczył ambitnie w każdej akcji, dzięki czemu po dobrych zagrywkach Troya był w stanie dogonić swoich przeciwników (10:10). Końcówka tie-breaka zapowiadała się bardzo emocjonująco, a zawodnicy z Trójmiasta niesieni dopingiem własnych kibiców byli w stanie doprowadzić do gry na przewagi, chociaż przegrywali 11:13. Ostatecznie gdańszczanie zachowali więcej zimnej krwi i jako pierwsza drużyna w sezonie pokonali wicemistrzów Polski z Rzeszowa! To dziewiąte zwycięstwo podopiecznych Andrei Anastasiego, przy dwóch porażkach.

Najlepszym zawodnikiem spotkania został wybrany amerykański atakujący Trefla, Murphy Troy, który zdobył 23 punkty (18-atak, 4-zagrywka, 1-blok), atakując z 44-procentową skutecznością.

Lotos Trefl Gdańsk - Asseco Resovia Rzeszów 3:2 (25:20, 22:25, 25:16, 14:25, 17:15)

Lotos Trefl Gdańsk: Grzyb (7), Falaschi (3), Schwarz (7), Gawryszewski (8), Troy (23), Mika (15), Gacek (libero) oraz Czunkiewicz, Stolc (4), Schulz (2).

Asseco Resovia Rzeszów: Nowakowski (7), Schoeps (24), Drzyzga (2), Buszek (21), Holmes (9), Penczew (9), Ignaczak (libero) oraz Konarski (3), Tichacek, Dryja (2), Lotman (1), Ivović (1).

MVP: Murphy Troy (Trefl).

Sędziowie: Maciej Twardowski i Marcin Herbik. Widzów: 4 500 (mecz został rozegrany w Gdyni).

Źródło artykułu:
Czy Twoim zdaniem, Murphy Troy zasłużył na miano MVP spotkania Lotos Trefl Gdańsk - Asseco Resovia Rzeszów?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (21)
avatar
Todd
25.11.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Też już to pisałem kiedyś, Kurek powinien grać jako atakujący! Ewentualnie jest jeszcze inna opcja: Michał Łasko gdyby chciał grać dla Polski, Włosi go już nie powołują, a jest cały czas w dobr Czytaj całość
avatar
stary kibic
24.11.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Albo oszukują na parametrach, albo wizualnie robią różne wrażenie - sprawdziłem: Bartek Kurek: - urodzony : 29.08.1988 w Wałbrzychu - wzrost: 205 cm - waga: 107 kg - zasięg w ataku: 352 cm - za Czytaj całość
avatar
KANAP
24.11.2014
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Konarski musi uciekać z Rzeszowa, tam to jedynie się zestarzeje, niech podąża drogą Miki czy Buszka, Rzeszów niestety to porażka i szykuje się, że 2 lata tam spędzone to stracony okres.  
avatar
jaet
24.11.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Panowie, możemy tutaj długo dyskutować o atakujących w kontekście kadry, ale powiedzmy sobie szczerze, ani Jarosz, ani Konarski pewnymi punktami nigdy nie będą. To zawodnicy, którzy ze swoimi p Czytaj całość
smile-xd
24.11.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Taki mecz a nie dali obejrzeć.! >:c To będzie medal... dla Lotosu. xD