Włoski sposób na Tygrysy, czyli jak Roberto Santilli odmienił MKS Będzin

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Przyszedł do klubu w trudnym momencie. Wystarczyło jednak kilka tygodni, by Roberto Santilli odmienił oblicze beniaminka. Jakie ruchy trenerskie Włocha sprawiły, że MKS skończył sezon na 11. pozycji?

W tym artykule dowiesz się o:

Po sezonie zasadniczym nikt chyba się nie spodziewał, że MKS Banimex Będzin zdoła odbić się od siatkarskiego dna. Zdawało się, że zatrudnienie Roberto Santilliego nie przyniosło zamierzonych efektów. Z czasem rezultaty pracy włoskiego szkoleniowca zaczęły być widoczne. Dzięki roszadom w składzie będzinianie awansowali o trzy pozycje. Jakie były to zmiany? [ad=rectangle] Hebda jako bombardier

Pierwszą i chyba najistotniejszą decyzją podjętą przez doświadczonego szkoleniowca było przesunięcie Miłosza Hebdy na pozycję atakującego. Na początku sezonu były zawodnik AZS-u Częstochowa próbował swoich sił na przyjęciu. Na lewym skrzydle radził sobie ze zmiennym szczęściem. O ile w ofensywie drużyna z Będzina miała z niego pożytek, o tyle w defensywie Hebda radził sobie znacznie gorzej. Często przeciwnicy zagrywali właśnie na niego, a pochodzący z Nowego Sącza siatkarz zazwyczaj miał problemy z dokładnym dograniem piłki do rozgrywającego. Po zmianie pozycji Hebda się odrodził. Odciążony przyjęciem skupił się na grze przy siatce. Wygrał rywalizację o miejsce w pierwszej szóstce z Mikołajem Sarneckim i z miejsca stał się liderem zespołu. Udana druga część sezonu sprawiła, że zakontraktowaniem zawodnika podobno zainteresowany jest Lotos Trefl Gdańsk.

Starzy-nowi przyjmujący 

Jedno, co trzeba oddać Santilliemu to to, że był konsekwentny. Po przeniesieniu Hebdy na atak zdecydował się na nowo stworzyć duet przyjmujących zespołu z Zagłębia. Gdy drużynę prowadził Damian Dacewicz niemal w każdym meczu na lewym skrzydle występował inny duet. Co ciekawe, w niektórych spotkaniach na przyjęciu meldował się także nominalny libero, Marcin Mierzejewski. Włoch postawił na Macieja Pawlińskiego i Michała Żuka. Tej dwójki trzymał się do końca sezonu, zawodników zmieniał tylko wtedy, kiedy ich dyspozycja znacznie odbiegała od jego oczekiwań. Takie zestawienie na przyjęciu zapewniło MKS-owi znacznie lepszy odbiór, co z kolei przełożyło się na więcej możliwości w rozegraniu.

Wiara w Wardę

Nie obyło się też bez zmian na środku siatki. W miejsce Adriana Hunka rzymianin coraz częściej zaczął stawiać na Sebastiana Wardę. Trener "przyciskał" środkowego na treningach, a ten odwdzięczał mu się dobrymi występami. - Myślę, że mamy też lepszą atmosferę w drużynie. Szczególnie chcę pogratulować Sebie (Sebastianowi Wardzie przyp. autor), który z Akademikami zagrał świetnie. Cały tydzień naciskałem na niego na treningach, a on odwdzięczył się dobrym występem. To dla mnie bardzo satysfakcjonujące. Mam nadzieję, że na tym nasze zwycięstwa się nie skończą i uda nam się wygrać również w środę - mówił Santilli po meczu z Indykpolem AZS Olsztyn.

Puścić Oczko 

Jednym z siatkarzy, którzy skorzystali na zmianie szkoleniowca jest Jakub Oczko
Jednym z siatkarzy, którzy skorzystali na zmianie szkoleniowca jest Jakub Oczko

Tuż po rozpoczęciu sezonu 2014/2015 będzinianie nie mieli pierwszego rozgrywającego. Niektóre spotkania rozpoczynał Tomasz Kowalski, inne Jakub Oczko. Zazwyczaj trener Dacewicz rotował składem i w meczu meldowali się obaj zawodnicy odpowiedzialni za rozegranie. Sytuacja zmieniła się wraz ze zmianą szkoleniowca. Włoch obdarzył większym zaufaniem byłego siatkarza częstochowskiego AZS-u. Oczko rozpoczynał spotkania, a Kowalski wchodził na boisko pod koniec setów jako uzupełnienie podwójnej zmiany. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Współpraca rozgrywającego z atakującymi zyskała na jakości.

Zmiana treningów i mentalności 

Roszady w składzie nie miałyby większego znaczenia gdyby nie zmiana sposobu pracy z graczami zarówno podczas treningów, jak i poza halą. Były trener Jastrzębskiego Węgla, by lepiej poznać swoich zawodników zaprosił ich na włoską pizzę do restauracji w Będzinie. Później nie był już tak łagodny. Na treningach postawił na cięższe ćwiczenia niż jego poprzednik. - Dopiero zaczęliśmy pracę. Za nami dopiero trzy treningi z nowym trenerem. Troszkę inaczej wygląda ten trening - powiedział po pierwszych dniach pracy z Santillim, Adrian Hunek. - Pierwsze wrażenia bardzo pozytywne. Nie jest łatwo na treningach. Szkoleniowiec jest bardzo wymagający. Bardzo fajnie prowadzi treningi i myślę, że powoli widać na boisku jego pracę - wtórował mu nieco później Maciej Pawliński.

Włoch w wielu wypowiedziach podkreślał, że rozpoczynając pracę w MKS-ie musiał skupić się na zmianie mentalności swoich podopiecznych. - Można powiedzieć, że teraz się odrodziliśmy, zależy nam więc na tym, by w kolejnym meczu zachować świeżość i pewność siebie, bo MKS to drużyna, która nie miała pewności siebie. Teraz odnaleźliśmy ścieżkę, która wyciągnęła nas z dołka. Musimy zrobić wszystko, by na niej pozostać - komentował po wygraniu meczu z olsztynianami. - Odkąd tu pracuję jako trener zrobiliśmy duży postęp. Dla nas bardzo ważne było, by spróbować coś zmienić w naszej grze, szczególnie jeśli chodzi o technikę oraz sposób w jaki trenujemy. Nie jest to coś, co przychodzi z łatwością, ale widać, że powoli nam to się udaje i cieszymy się z tego powodu - dodał.

Co dalej? 

Dobrą pracę Roberto Santilliego zauważyli działacze z Australijskiej Federacji Siatkówki. Rzymianin został zatrudniony jako selekcjoner reprezentacji Australii. W związku z tym rozpoczęły się dyskusje na temat przyszłości Włocha w klubie z Zagłębia. Sam zainteresowany podkreśla, że jeszcze nie wie czy pozostanie w Będzinie i póki co skupia się na pracy z kadrą Kangurów.

Źródło artykułu: