Dmytro Paszycki - anonim, który stał się królem
Ukrainiec przychodził do PlusLigi jako postać mało znana. Zaledwie jeden rok spędzony w Polsce wystarczył mu jednak do tego, by stać się jednym z najlepszych środkowych całych rozgrywek.
Niedługo później los rozdzielił także Dmytro z matką, która była zawodową siatkarką. Kiedy występowała za granicą, w Słowenii i Szwajcarii, syn po raz drugi opuścił ojczystą ziemię. - Wyjechałem do moich dziadków na Łotwę, konkretnie do Rygi. Tam uczęszczałem do szkoły, a także rozpocząłem swoją przygodę z siatkówką i nauczyłem się podstaw tego sportu. Uczestniczyłem również w rozgrywkach juniorskich - opowiedział Paszycki. Pierwsze sukcesy w kategorii seniorskiej zaczął odnosić w latach 2009-2011. W tym czasie, kolejno, po roku występował w estońskich klubach Parnu VK i Selverze Tallinn, z którymi zdobył wszystkie możliwe trofea - Puchar i mistrzostwo Estonii w 2010 roku oraz Schenker League (rozgrywki o mistrzostwo krajów bałtyckich) w 2011. - Liga estońska stoi na dobrym poziomie. Była ona najlepszym miejscem na start mojej kariery. Estonia stała się częścią mojego życia. Każdego lata odwiedzam tam moich przyjaciół i przebywam przez parę tygodni. Po tym, jak wygrałem w tym kraju już wszystko, nadeszła jednak pora na poczynienie dalszych postępów i liga francuska była ku temu idealnym miejscem - wytłumaczył Ukrainiec.
Swoje kroki skierował ku południowemu wybrzeżu Francji, konkretnie do Cannes. Z tamtejszym zespołem nie osiągnął niczego wielkiego, lecz indywidualnie zdążył się w ciągu trzech spędzonych tam lat pokazać z niezłej strony. Poza wspomnianym tytułem najlepszego środkowego Ligue A w 2013 roku, we wcześniejszych rozgrywkach zajął 3. miejsce w rankingu najskuteczniejszej blokujących (79 punktów w 25 meczach). - Pobyt w Cannes mocno zmienił mnie zarówno jako sportowca, jak i zwykłego człowieka. Mam stamtąd znakomite wspomnienia. To wspaniały kraj, a w szczególności riwiera, na której mieszkałem. Dostałem okazję, by ułożyć sobie życie, ale nie zrealizowałbym tam swoich celów pod kątem sportowym. Poziom Ligue A nie był tak wysoki jak chciałem osiągnąć. Siatkówka nie jest we Francji szczególnie popularna. Znajduje się daleko w tle takich dyscyplin jak rugby czy piłka ręczna, nie wspominając już nawet o piłce nożnej czy koszykówce - skomentował Paszycki.Dmytro stał się prawdziwym królem środka siatki. W 35 rozegranych meczach, zdobył blokiem aż 116 punktów, wyprzedzając drugiego w rankingu Piotra Nowakowskiego aż o 25 "oczek"! Bywały spotkania, że rywale odbijali się od jego rąk po 7, 8 czy nawet 9 razy! Mimo tak imponujących zdobyczy, ukraiński siatkarz podszedł do całej sprawy z dużą skromnością. - Perspektywa gry w Polsce bardzo mnie ekscytowała. Przed przyjściem do Polski długo się przygotowywałem, by pokazać to, czego nauczyłem się w poprzednich latach. Uważam jednak, że jest duża różnica między pojęciem najlepszego środkowego a gracza z największą ilością bloków. Mój wynik wynika z tego, że rozegrałem najwięcej spotkań i setów. Ciężko wskazać kogoś lepszego od innych, ponieważ o skutecznych blokach decyduje wiele czynników, takich jak poziom przyjęcia czy rozegrania po drugiej stronie siatki. Oczywiście, wspaniale widzieć swoje nazwisko na czele rankingu, lecz najlepszym uczuciem zawsze będzie wywalczenie złotego medalu po trudnym i wymagającym sezonie - powiedział najlepiej blokujący sezonu 2014/2015 w PlusLidze.
Wobec tak udanych kilku minionych miesięcy, do Paszyckiego wpłynęły oferty znacznie bardziej renomowanych klubów niż Cuprum. Ukraińcem zainteresowały się między innymi Cucine Lube Banca Marche Treia czy też Asseco Resovii Rzeszów. Na chwilę obecną wydaje się, że najbliżej jest mu właśnie do drużyny z Podkarpacia. - Chciałbym podziękować całej drużynie z Lubina i jej kibicom za świetny sezon i rewelacyjne przeżycia. W ciągu kolejnych czterech-pięciu miesięcy planuję utrzymywać odpowiednią formę i przygotowywać się do następnych czekających mnie wyzwań. Nie chciałbym opuszczać Polski. Teraz mogę jedynie powiedzieć, że tutaj wrócę, mam nadzieję silniejszy i lepiej przygotowany do walki o stawiane przede mną cele. Do zobaczenia w kolejnym sezonie - podsumował nieco tajemniczo Paszycki. I nie sposób nie zgodzić się z twierdzeniem, że jego pozostanie w PlusLidze byłoby doskonałą wieścią dla wszystkich sympatyków siatkówki w naszym kraju.
#dziejesiewsporcie: Koledzy z drużyny pobili się w trakcie meczu