Trefl znów przegrywa mimo powrotu Zanuto (relacja)

Domex Tytan AZS Częstochowa wygrał na wyjeździe z Treflem Gdańsk 3:1, przez co podopieczni Wojciecha Kaszy spadli na ostatnie miejsce PlusLigi. Najlepszym zawodnikiem meczu wybrany został Zbigniew Bartman.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

Trefl Gdańsk - Domex Tytan AZS Częstochowa 1:3 (23:25, 25:23, 18:25, 23:25)

Trefl Gdańsk: Wojciech Winnik, Wojciech Serafin, Dariusz Szulik, Bruno Zanuto, Łukasz Kruk, Jarosław Stancelewski, Marko Samardzić (libero) oraz Łukasz Kadziewicz, Jakub Bednaruk, Krzysztof Kocik

AZS Częstochowa: Piotr Nowakowski, Andrzej Stelmach, Wojciech Gradowski, Smilen Mljakow, Andrzej Wrona, Zbigniew Bartman, Paweł Zatorski (libero) oraz Dawid Gunia, Fabian Drzyzga.

Sędziowie: Krzysztof Szmydyński oraz Katarzyna Sokół.

MVP: Zbigniew Bartman.

W gdańskiej drużynie w meczu z AZS Częstochowa zadebiutował Brazylijczyk Bruno Augusto Zanuto - zawodnik, który był kreowany przed sezonem na potencjalną gwiazdę PlusLigi, a w tym sezonie, z powodu kontuzjim, jeszze nie występował. Zagrał on całkiem niezłe spotkanie i w pojedynczych akcjach mógł się naprawdę podobać. W Treflu brakowało jednak tym razem innych kontuzjowanych zawodników - Bojan Janić pozostał w Serbii na rehabilitacji, a Łukasz Kadziewicz nie był w stanie grać w pełnym wymiarze czasu. - Każdy mecz gramy w innym zestawieniu. Podjąłem bardzo ryzykowną decyzję, stawiając na Bruno Zanuto, bo ryzykowałem jego zdrowie. On dopiero półtora tygodnia skacze do góry - mówił trener Trefla, Wojciech Kasza.

Mecz rozpoczął swoim atakiem Zbigniew Bartman, który przed sezonem przymierzany był do gdańskiego Trefla i częstochowianie wyszli na prowadzenie. Chwilę później AZS zaatakował jednak na aut i do ataku przystąpili gdańszczanie. Punkt dla Trefla zdobył Bruno Zanuto, dla którego był to pierwszy mecz w sezonie po długiej kontuzji. Szybko dwupunktową przewagę osiągnęli gdańszczanie, jednak rutynowani częstochowianie nie dali za wygraną i jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną doprowadzili do remisu. Znakomity Zanuto zdobył jednak ósmy punkt i to gdańszczanie prowadzili 8:7 na przerwie.

Częstochowianie szybko jednak zdołali wyjść na prowadzenie. Stało się to po punkcie Wojciecha Gradowskiego na 10:9. Sytuacja na boisku zmieniała się jednak jak w kalejdoskopie, a siatkarze obu punktów szli łeb w łeb i co chwilę prowadził inny zespół. Na drugą przerwę techniczną to jednak podopieczni Radosława Panasa zeszli w lepszych nastrojach, gdyż prowadzili 16:14, a dwupunktowa przewaga gości utrzymywała się później przez dłuższy czas. Przy stanie 21:22 na parkiet wszedł na chwilę kontuzjowany Łukasz Kadziewicz, jednak ważny punkt zdobyli goście i reprezentant Polski szybko opuścił boisko, na którym pojawił się w tym meczu jeszcze tylko raz. Pod koniec seta na boisko wyszli także Jakub Bednaruk i Fabian Drzyzga. Przy stanie 22:24 częstochowianie mogli sobie zapewnić zwycięstwo, lecz jeden z zawodników AZS-u dotknął siatki. Chwilę później akademicy mogli się cieszyć z prowadzenia w meczu 1:0, gdyż Zbigniew Bartman skutecznie zakończył atak.

Drugi set rozpoczął się od skutecznego wykończenia akcji przez częstochowian i siatkarze obu zespołów zaczęli rozgrywkę punkt za punkt, żadna z drużyn nie potrafiła wyjść na prowadzenie większe, niż różnicą jednego punktu. Przełamał to dopiero Bartman, zdobywając punkt na 7:5 dla gości. Ostatecznie na pierwszą przerwę techniczną częstochowianie schodzili przy jednopunktowym prowadzeniu. Po przerwie gra wyglądała podobnie i znów żadna z drużyn nie potrafiła wypracować sobie bezpiecznej przewagi. Po drugiej przerwie technicznej gdańszczanie zdobyli jednak trzy punkty z rzędu, wychodząc na 18:16. Było to przede wszystkim spowodowane dobrą grą Zanuto, którego wyraźnie brakowało w poprzednich meczach Trefla oraz Wojciecha Serafina. Przykra sytuacja zdarzyła się przy stanie 21:19 dla gdańszczan. Serafin poślizgnął się, dotknął siatki i uderzył w słupek podtrzymujący siatkę. Wyglądało to makabrycznie, jednak na szczęście nic mu się nie stało, chociaż do końca spotkania nie wyszedł już na parkiet. Chwilę później był już remis po potężnym ataku Piotra Nowakowskiego. To jednak gdańszczanie odzyskali inicjatywę pod koniec seta. Po ataku Wojciecha Winnika było 24:22 i mimo, że Krzysztofowi Kocikowi nie udało się zakończyć partii w pierwszym setballu, to po ataku Dariusza Szulika w kolejnej akcji podopieczni Wojciecha Kaszy zdobyli 25 punkt i wygrali set. - Pierwsze dwa sety były bardzo wyrównane. Zadecydowały tam dwie piłki z jednej i drugiej strony w końcówce - mówił po meczu trener częstochowian, Radosław Panas.

Kolejny set dobrze zaczęli goście. Dwa ważne punkty z rzędu zdobył Andrzej Wrona, który najpierw skutecznie zakończył atak, a następnie miał as serwisowy. Na nieszczęście dla gdańskich kibiców, chwilę później siatkarz Trefla posłał piłkę na aut, a następnie inny gdańszczanin dotknął siatki przy ataku, a na tablicy wyników widniał rezultat 1:6. Siatkarską niemoc Trefla przełamał dopiero Bruno Zanuto, lecz zaraz również Brazylijczyk popełnił błąd, tym razem przy zagrywce i utrzymywała się pięciopunktowa przewaga Domexu Tytan AZS Częstochowa. Wcześniejszego wyczynu Wrony pozazdrościł jednak kapitan Trefla, Jarosław Stancelewski, który również posłał piłkę na as. Następny punkt zdobył Szulik i było już 5:7! Po pierwszej przerwie technicznej trzeciego seta nadal utrzymywała się bezpieczna, 3-4-punktowa przewaga AZS-u, który na drugą przerwe techniczną wyszedł na pięciopunktowej przewadze. Z biegiem czasu ta przewaga jeszcze wzrosła i kontrolując sytuację wicemistrzowie Polski wygrali set aż siedmioma punktami.

Na czwarty set gdańszczanie wyszli z nadzieją urwania choć punktu utytułowanym rywalom, co udało im się w ostatnim meczu rozgrywanym w Częstochowie. Początek tej części gry należał jednak do gości z południa Polski, którzy po asie serwisowym Smilena Mlyakowa prowadzili już 6:3, a na pierwszą przerwę wyszli prowadząc 8:4. Po kolejnych błędach podopiecznych Wojciecha Kaszy, wywiezienie kompletu punktów z Gdańska przez AZS wydawało się coraz bardziej realne. Gdańszczanie jednak szybko zminimalizowali przewagę gości do dwóch punktów i odżyły nadzieje gospodarzy na korzystny rezultat. Najaktywniejszym zawodnikiem środkowej części seta był Bruno Zanuto, który znakomicie wykończył dwa ataki, a następnie miał asa serwisowego! Kolejny punkt zdobył Dariusz Szulik, doprowadzając do remisu 15:15. Kolejna piłka, to następny as Zanuto i gdańszczanie wyszli na drugą przerwę techniczną prowadząc 16:15.

Szybko jednak ta passa beniaminka została przerwana, gdyż najpierw siatkarze Trefla popełnili błąd, a następnie Piotr Nowakowski posłał piłkę na as serwisowy. Częstochowianie osiągnęli dwupunktową przewagę, która po chwili stopniała, ponieważ Zbigniew Bartman popełnił kolejny błąd w zagrywce, a inny siatkarz drużyny przyjezdnej dotknął siatki. Po ataku Jarosława Stancelewskiego był remis 21:21 i zapowiadała się emocjonująca końcówka. Po zdobyciu punktu były reprezentant Polski posłał kolejną piłkę wprost w Bartmana, który jej nie opanował, po czym przy stanie 22:21 dla Trefla trener Panas wziął czas. Szybko zrehabilitował się Bartman, który zdobył ważny punkt na 23:22 atakiem z połowy boiska. Końcówka spotkania należała do gości, którzy dowma udanymi atakami zakończyli mecz. - Udało nam się wygrać i bardzo się z tego cieszymy, bo Trefl momentami pokazał dobrą siatkówkę, chociażby powrót Brazylijczyka pomógł im w dobrej grze, bo mieli duże problemy w sezonie. Dziś pokazali, że mimo przegranej naprawdę potrafią grać w siatkówkę. Musieliśmy się porządnie pomęczyć, aby wygrać - ocenił po meczu Paweł Zatorski, libero drużyny częstochowskiej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×