PŚ: Polacy na zwycięskiej ścieżce. Australijczycy ósmą ofiarą Biało-Czerwonych?
Polscy siatkarze fantastycznie spisują się na Pucharze Świata w Japonii. Biało-Czerwoni jak dotąd wygrali wszystkie siedem spotkań, jednak najtrudniejsze starcia jeszcze przede nimi. Zanim to jednak nastąpi, zmierzą się z Australią.
Przed wylotem na Puchar Świata 2015, II trener reprezentacji Polski Philippe Blain nie ukrywał, że turniej w Japonii będzie dla Biało-Czerwonych ogromnym wyzwaniem. Nikt chyba jednak nie spodziewał się, że po siedmiu rozegranych meczach, mistrzowie świata będą jedną z dwóch niepokonanych ekip. Podopieczni Stephane'a Antigi w Azji udowadniają, że nie przypadkiem sięgnęli przed rokiem po złoty medal mistrzostw globu. Mimo to nie można zapominać, że prawdziwy egzamin dopiero przed nimi. - Wiadomo, że ostatnia runda jest dla nas najtrudniejsza, bo zagramy z gospodarzem - Japonią, Stanami Zjednoczonymi, którzy jeszcze nie przegrali żadnego pojedynku, oraz Włochami. Wydaje mi się, że te mecze zadecydują o tym, czy pojedziemy na igrzyska czy nie. Przypomnę tylko niedawny Puchar Świata kobiet, kiedy decydowała ostatnia kolejka. Wtedy to USA oraz Rosja prowadziły niemalże przez cały turniej, a awans na igrzyska olimpijskie wywalczyły Chiny i Serbia - przestrzega były selekcjoner reprezentacji Polski Waldemar Wspaniały.
Zanim Biało-Czerwonym przyjdzie stoczyć w Pucharze Świata decydujące boje, czeka ich potyczka z Australijczykami, którzy wielokrotnie udowadniali swoją nieobliczalność. O tym, że Kangury potrafią "boksować" Polacy przekonali się w 2012 roku podczas igrzysk olimpijskich w Londynie. Wówczas ekipa prowadzona przez Andreę Anastasiego będąc murowanym faworytem, przegrała z ekipą z Antypodów 1:3. Od tamtego czasu, Polacy pod wodzą Stephane'a Antigi już zdążyli zrewanżować się przeciwnikom, jednak zadra w dalszym ciągu tkwi w polskich sercach.Przed piątkowym starciem z podopiecznymi Roberto Santilliego, gracze znad Wisły nie mają powodów do obaw, bowiem na turnieju Pucharu Świata Volleyroos nie imponują formą. Australijczycy w siedmiu rozegranych meczach, zaledwie dwukrotnie punktowali, tylko raz triumfując. Sztuki tej udało im się dokonać w pięciosetowej potyczce z Egiptem. Bliscy powtórzenia tego wyczynu byli przeciwko Kanadzie, jednak w tym wypadku pięciosetowy horror zakończył się po myśli graczy spod znaku Klonowego Liścia. Z kolei ostatnia potyczka z Argentyną kompletnie rozczarowała. Włoski szkoleniowiec po porażce 0:3 nie omieszkał nawet skrytykować swoich podopiecznych. - Jestem zły na to jak się zaprezentowaliśmy w tym meczu. To nie pierwszy raz, i nie można tego tłumaczyć brakiem doświadczenia. Robiliśmy kilka kroków do przodu, a następnie kilka do tyłu. To frustrujące - powiedział po meczu Santilli.
Konfrontacja z Albicelestes po raz kolejny pokazała, jak ważnym graczem dla Australii jest Thomas Edgar. To właśnie powstrzymanie tego siatkarza, wydaje się być kluczem do sukcesu w piątkowe popołudnie. Argentyńczycy wyeliminowali lidera Kangurów na tyle skutecznie, że ten jeszcze w trakcie inauguracyjnej odsłony usiadł na ławce rezerwowych, zmieniony przez Paula Carrolla. Rekordzista Pucharu Świata na boisko nie powrócił już do końca spotkania. - Nie graliśmy wtedy dobrze, na szczęście mieliśmy dobrego zmiennika. Caroll grał dobrze, na poziomie 60 procent w ataku, dlatego zdecydowałem się go trzymać na boisku. Poza tym czasem taka zamiana jest zaskakująca dla rywala - wyjaśnił po spotkaniu Santilli.