Amerykański Sen, cz. 4: Marcin Widera i 75 minut do celu
Michał Kaczmarczyk
Z jednej strony trudno nie podziwiać rozmachu myśli trenerskiej zza oceanu, która ma solidne podstawy finansowej, z drugiej strony wraz z wielkimi możliwościami idą w parze ogromne wymagania. - Liga NCAA stoi na bardzo wysokim poziomie, z samej drużyny Penn State, która wygrała w zeszłym roku rozgrywki pierwszej dywizji, pochodzą trzy podstawowe reprezentantki USA. Tego zupełnie nie da się porównać z naszymi realiami: gdy już dotarliśmy do Waszyngtonu i tam brałem udział w kilku treningach zespołu trenera Goldberga, mogłem zobaczyć cały departament sportu ze wszystkimi jego obiektami i to naprawdę mogło robić wrażenie. Podejrzewam, że trenerzy naszej pierwszej ligi mogliby tylko pomarzyć o takich siłowniach i halach, a ci z Orlen Ligi bardzo by zazdrościli takich warunków. Pieniądze łożone na sport akademicki w Stanach to naprawdę ogromne kwoty - powiedział nasz rozmówca. Z czego to wynika? - Po prostu dobre wyniki sportowe uczelni zachęcają rodziców do posyłania tam swoich pociech i to nakręca promocję uniwersytetu, poza tym zdecydowana większość tamtejszych uniwersytetów jest prywatna, a średni koszt jednego roku to około 60 tysięcy dolarów. Najlepsi sportowcy, ci mieszczący się w ścisłej kadrze, dzięki osiąganym wynikom są zwalniani z większości tych wydatków i otrzymują dodatkowo stypendium. Poza tym we wspomnianej księdze zasad uczelni jest podana średnia ocen, jakiej wymaga uczelnia od członka swojego zespołu sportowego i nie ma z nią dyskusji: jeśli zawodnik jej nie osiąga, wylatuje z drużyny - wyjaśniał Widera, który podkreślał, jak wielki nacisk kładzie się na wypełnienie założeń edukacyjnych u sportowców reprezentujących college: - Rozmawiałem z Czeszką grającą w zespole z Waszyngtonu i opowiadała mi ona, że przez piątkowe wyjazdy na mecze przepadały jej wykłady z ważnego przedmiotu. Wykładowca zainterweniował u trenera i w następnych tygodniach siatkarki uczestniczyły na tych wykładach… przez Skype’a. Żadna z zawodniczek nie jest na specjalnych prawach i po prostu musi wykonać to, co do niej należy - dodał.
Marcin Widera i Barry Goldberg / fot. Marcin Widera
- Poza tym zauważyłem w pracy Barry’ego Goldberga mocne nastawienie na realizację celów. Pamiętam jedno ćwiczenie z treningu: cały skład był podzielony na pięć grup po trzy zawodniczki, zadaniem każdej z nich - przy specyficznej progresji - było utrzymanie przez 2 minuty piłki w grze. Zwykle takie ćwiczenie nie powinno zająć więcej niż 4-8 minut, tutaj trwało ono godzinę i piętnaście minut. Nikt nie przerywał gry, dopóki cała grupa nie zrealizowała swoich zadań! Zapytałem trenera w trakcie: kończymy? Odpowiedział: nie, jeszcze poczekamy. I poczekał aż do momentu, kiedy wszystkie grupy osiągnęły swój cel. Pytałem później, czy były takie sytuacje, kiedy grupie nie udawało się dobrze wykonać tego ćwiczenia. Tak, wtedy Goldberg zbierał cały zespół na rozmowę i mówił każdej z siatkarek: przegrałaś, jak się z tym czujesz? Komunikat jest jasny: nie udało wam się wykonać zadania. Co ciekawe, podczas tego odbijania piłki kapitan zespołu dwukrotnie zbierała swoje koleżanki, by je zmotywować do poprawnego wykonania i zakończenia ćwiczenia. Trenerzy nie interweniowali, patrzyli z boku na zachowanie podopiecznych - Widera dzielił się obserwacjami.
- Poza tym zauważam u nas trend długiej rozgrzewki bez piłek, z wykorzystaniem trenerów przygotowania fizycznego prowadzącymi samą rozgrzewkę. Tam wygląda to nieco inaczej: pięć minut bardzo krótkiej rozgrzewki bez piłek, w której trener nawet nie bierze udziału. Zawodniczki mają przygotowane ćwiczenia i same je wykonują bez żadnego nadzoru czy pomocy. A po tym czasie po prostu rozpoczyna się trening z piłkami: nie zaczyna się od razu od ataków czy plasów, na samym początku jest rzut, ale od tego momentu trwa kontakt z piłkami przez kolejne dwie godziny i dwadzieścia pięć minut zajęć. Poza tym ćwiczenia poza pewnymi spostrzeżeniami dotyczącymi techniki nie były szczególnie zaskakujące ani różne od tego, co wykonuje się u nas - uznał szkoleniowiec specjalizujący się w grupach młodzieżowych.