ME 2015: Horror dla Słowenii! Biało-Czerwoni żegnają się z turniejem!

Zdjęcie okładkowe artykułu: EPA/VASSIL DONEV
EPA/VASSIL DONEV
zdjęcie autora artykułu

W środowym meczu ćwierćfinałowym podczas mistrzostw Europy reprezentacja Słowenii pokonała Polaków 3:2. Tym samym Biało-Czerwoni żegnają się z turniejem, który rozgrywany jest na terenie Włoch i Bułgarii.

W tym artykule dowiesz się o:

Obydwie drużyny spotkały się już ze sobą podczas tegorocznego czempionatu Starego Kontynentu. W ramach zmagań w grupie C, podopieczni Stephane'a Antigi pokonali przeciwników w czterech setach. Spotkanie dostarczyło sporej dawki emocji, bowiem Słoweńcy są zespołem, który stać na wiele. W tym roku ich łupem padł już złoty medal Ligi Europejskiej.

Jednak nadal faworytem starcia była reprezentacja Polski, w której przypadku brak awansu do najlepszej czwórki można by nazwać sensacją. Przedmeczowe spekulacji i zapowiedzi zawodników Andrei Gianiego znalazły swoje odzwierciedlenie na początku premierowej odsłony. Dobre zagrywki Klemena Cebulja pozwoliły na wypracowanie aż czteropunktowej przewagi jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną. Widać było, że reprezentacja Słowenii bardzo dobrze weszła w mecz, co niestety nie można powiedzieć o Biało-Czerwonych.

Z akcji na akcję Polakom dopisywało coraz więcej szczęścia i dzięki temu udało się odrobić kilka "oczek" straty. W końcówce słoweńska ekipa znów potrafiła wykorzystać swoją przewagę i przede wszystkim ogromną liczbę błędów po stronie Polaków. Konsekwencją słabej postawy mistrzów świata była wysoka porażka. Seta zakończyła autowa zagrywka Michała Kubiaka (17:25).

Reprezentacja Polski otrząsnęła się z letargu w drugiej odsłonie. Zawodnicy od początku przejęli inicjatywę na boisku, a przede wszystkim potrafili skończyć akcje w ataku, co było mankamentem w poprzedniej partii. Słabsze momenty miał Mateusz Mika, którego zmienił Rafał Buszek. Zryw i dobra gra Biało-Czerwonych trwała tylko kilka akcji. W kolejnych ponownie swoją siłę pokazali Słoweńcy, a przede wszystkim atakujący Mitja Gasparini.

Słoweński zespół grał niemal bezbłędnie, czego nie można było powiedzieć o Polakach. Ekipie Stephane'a Antigi potrzebne były zmiany, bowiem coraz liczniejsze pomyłki w ataku tylko nakręcały grę przeciwników. Ostatecznie na boisku pojawili się Dawid Konarski oraz Grzegorz Łomacz, ale nie byli w stanie odmienić słabej dyspozycji reprezentacji Polski. Ostatnią akcję asem serwisowym wykończył właśnie lider Słowenii Mitja Gasparini (19:25).

Trzeciego seta Polacy rozpoczęli z Dawidem Konarskim w składzie. Gra polskiego zespołu wyglądała nieco lepiej niż w poprzednich odsłonach, jednak reprezentacja Słowenii również nie miała zamiaru odpuszczać. Obydwie drużyny były niezwykle pobudzone, ale od początku o krok bliżej celu byli Biało-Czerwoni, którzy wyraźnie wzmocnili zagrywkę.

Pomimo sporej straty, podopieczni Andrei Gianiego cały czas walczyli o doprowadzenie do remisu. Ta sztuka udała się dopiero w końcówce, kiedy to udanym blokiem popisał się Alen Pajenk. Decydujące momenty należały ponownie do mistrzów świata, którzy przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść, wygrywając 25:23.

Biało-Czerwoni kontynuowali dobrą grę również na początku czwartej z odsłon. Mistrzom świata udawało się zaskoczyć przeciwników dobrą grą w polu serwisowym, dzięki czemu ich przewaga wzrastała. Tymczasem jak w poprzednich setach Słoweńcy nie dawali za wygraną.

Musieli jednak po raz kolejny starać się doprowadzić do wyrównania, co tym razem okazało się przeszkodą nie do przejścia. Znakomite bloki Mateusza Bieńka pozwoliły na spokojną grę w końcówce. Pewny atak Bartosza Kurka zakończył zmagania w tym secie i pozwolił Polakom na szukanie swojej szansy w kolejnej partii (25:19).

Zazwyczaj tie-break jest siatkarską loterią, dlatego przed jego zakończeniem trudno było wskazać zwycięzcę. Początkowe akcje należały do reprezentacji Słowenii, która niezwykle zmotywowana wróciła na parkiet po przerwie. Biało-Czerwoni przypominali znów drużynę z dwóch pierwszych setów, co od razu przełożyło się na wynik. Podopieczni Andrei Gianiego zdołali wypracować trzypunktową przewagę. Chociaż Polakom udało się doprowadzić do remisu, to mecz zakończył znakomitym atakiem Tine Urnaut (14:16).

W sobotnim półfinale Słowenia zagra ze zwycięzcą pojedynku Rosja - Włochy, który odbędzie się w Busto Arsizio.

Polska - Słowenia 2:3 (17:25, 19:25, 25:23, 25:19, 14:16)

Polska: Drzyzga (4), Mika (12), Kłos (8), Kurek (20), Kubiak (20), Bieniek (6), Zatorski (libero) oraz Nowakowski, Buszek (2), Konarski, Łomacz.

Słowenia: Vincić (4), Cebulj (14), Kozamernik (6), Gasparini (17), Urnaut (17), Pajenk (7), Kovacić (libero) oraz Sket (3), Klobucar (2), Koncilja (3).

Kim są tzw. janusze?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (15)
avatar
wąż
15.10.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
frajerzy wszystkiego nie mozna wygrac :) tak jak w tenisie gwiazdy przgerywaja z leszczami :D  
avatar
steffen
15.10.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No proszę, wystarczyła jedna porażka i już prawie 250 komentarzy. Po zwycięstwie może byłoby ze 20 :D  
avatar
Kazimierz Mróz
15.10.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kurek i Mika mają nie ustabilizowan formę...uważają się już za filary drużyny, są w błędzie i ten turniej tego dowiódł. Drzyzga ma zbyt słabą psychikę, powinien z nim popracować psycholog.  
avatar
Aleksandar
15.10.2015
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Pisząc na spokojnie dzień po meczu i po przeczytaniu sporej części komentarzy mam następujące wnioski. Po części zgadzam się z twierdzeniem ,że Kurek zagrał słaby turniej ,ale to nie jest jego Czytaj całość
avatar
Anna Lichodzijewska
15.10.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
kochani znawcy KIBICE , czlowiek to nie maszyna !!!! zespol nie osiagnal celu ktory sobie zaplanowal , ale nie mozna odmowic im checi i walki ! wszyscy chcemy zeby ciagle wygrywali ale tak sie Czytaj całość