Giba po latach wyznał brutalną prawdę

Legendarny brazylijski siatkarz w swojej autobiografii jako pierwszy członek drużyny Bernardo Rezende wyjawił kulisy niesławnego spotkania z Bułgarią w mistrzostwach świata z 2010 roku.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk

Gilberto Godoy Filho de Amauri Giba wyznał otwarcie w pierwszych tygodniach promocji swojej autobiografii "Giba Neles!", że nie zamierza ukrywać żadnego rozdziału z kart swojej historii, nawet tych najgorszych wspomnień jak bolesny rozwód z Cristiną Pirv czy trzymiesięczne zawieszenie przez komisję antydopingową w 2002 za sprawą jednego wypalonego jointa. Słynny, emerytowany już zawodnik nie wahał się także przed dokładnym opisaniem jednego z najwstydliwszych momentów w historii swoich występów w kadrze Kraju Kawy. Mowa o spotkaniu Bułgaria-Brazylia na mistrzostwach świata w 2010 roku.

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że całe środowisko siatkarskie do dziś jest pewne "ustawienia" przebiegu spotkania drugiej fazy grupowej tamtego mundialu. Sytuacja była jasna: zwycięzca trzyzespołowej grupy N rozgrywanej we włoskiej Anconie trafiał w kolejnym etapie rozgrywek na Kubę i Hiszpanię, zespół z drugiego miejsca na Czechów i Niemców. Było oczywiste, że obu drużynom zależało na uniknięciu pierwszej lokaty w grupie (Polacy, którzy przegrali mecze z Brazylią i Bułgarią, nie liczyli się już w walce o awans). - Wszyscy zdecydowaliśmy się, aby przegrać ten mecz. Spodziewaliśmy się fali krytyki, ale to przecież była najprostsza droga do zwycięstwa w turnieju. Przed meczem spotkałem się z kapitanem Bułgarów Władimirem Nikołowem. Oni też byli zainteresowani przegraną. Wiedziałem doskonale, z czym do mnie przychodzi. Rozmowa była szczera, obie strony wyłożyły kawę na ławę. Wtedy zostały opracowane strategie naszych zespołów na ten mecz - opisywał bez ogródek Giba.

Każdy fan siatkówki pamięta, co było dalej: 2 października 2010 roku Bułgarzy, choć wyszli na spotkanie rezerwami, pokonali mistrzów świata w trzech setach po festiwalu dziwnie wyglądających pomyłek siatkarzy Bernardo Rezende. Do tego na rozegraniu w zespole przegranych zagrał nominalny atakujący Theo, zaś absencję Marlona musiała tłumaczyć tajemnicza kontuzja, o której zapomniano w kolejnych spotkaniach mundialu. Ten cieszący się złą sławą mecz szybko stał się wyrazistym przykładem dowodzącym bezsensu i jawnej niesprawiedliwości formatów rozgrywek ustalanych przez siatkarskich działaczy, zaś podczas opisywanego mundialu na meczach Brazylijczyków widoczne były transparenty "Jeden wielki przekręt" lub "Zwróćcie mi moje pieniądze!".

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×