Rebecca Pavan: Trafiłam idealnie!

Kanadyjska atakująca, jeszcze do niedawna występująca na środku, zabłysnęła formą w niedawnym spotkaniu zagłębiowskiego MKS-u. Jak zagraniczna zawodniczka odnajduje się w nowej rzeczywistości?

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk

WP SportoweFakty: Zacznijmy od ostatniego meczu Taurona MKS-u Dąbrowa Górnicza. Jak wspominasz spotkanie z sopockim Atomem?

- Pamiętam, że byłyśmy bardzo rozczarowane po meczu z Chemikiem Police. Dlatego przed wyjazdem do Sopotu byłyśmy bardzo skoncentrowane na treningu, by poprawić naszą grę i uniknąć drugiego takiego występu. Myślę, że nasza postawa w meczu z Atomem to efekt naszego dobrego nastawienia i wiary w siebie: po analizie rywala uznałyśmy, że to zespół, który jesteśmy w stanie pokonać i od samego początku byłyśmy przekonane, że stać nas na wygraną. Każda z nas dała coś od siebie drużynie, to było zwycięstwo nas wszystkich.

Musiałaś zastąpić kontuzjowaną Rebeccę Perry, na dobrą sprawę to był twój pierwszy mecz w pierwszym składzie nowej drużyny.

- Strata ważnego zawodnika jest zawsze problemem dla składu. Nie jestem jeszcze doświadczoną atakującą i tak na dobrą sprawę to była dla mnie pierwsza taka sytuacja, kiedy zaczynałam mecz na prawym skrzydle… kiedykolwiek!

Ale poradziłaś sobie doskonale, zdobywając 21 punktów, do tego otrzymałaś nagrodę MVP.

- Tak, przede wszystkim dzięki wsparciu mojej drużyny. Miałam wielki komfort zaufania u naszej rozgrywającej Michi Hancock, ona zaufała moim umiejętnościom i wystawiała mi najważniejsze piłki, dzięki temu czułam się pewna siebie i zmotywowana do działania. Pewnie nie osiągnęłabym takiego wyniku, gdyby nie pomoc ze strony całego zespołu.
fot. orlenliga.pl fot. orlenliga.pl
Skąd pomysł na zmianę pozycji ze środkowej na prawoskrzydłową?

- Po tym, jak moja siostra (Sarah Pavan, była siatkarka plażowa, obecnie grająca w Guohua Life Shanghai – przyp.red.) rozstała się z reprezentacją Kanady, wiele zawodniczek naszej kadry próbowało ją zastąpić na pozycji atakującej, ale bez większego rezultatu. Dlatego tego lata nasz trener podjął decyzję, żebym wraz z jedną z lewoskrzydłowych spróbowała załatać tę dziurę w wyjściowej szóstce.

Czyli zostałaś niejako zmuszona do tego przez niezależne okoliczności?

- Nie nazwałabym tego w ten sposób. Już wcześniej grywałam na ataku, głównie w czasach uniwersyteckich. Później zdecydowała się na pozycję, która była najlepsza zarówno dla mojego klubu, jak i reprezentacji, po prostu chciałam dać jak najwięcej drużynie. Ale przyszedł czas zmiany, zaczęło to funkcjonować… i oto jestem w nowej roli!

Które nowe aspekty nowej pozycji sprawiają ci trudność?

- Wiadomo, że jako środkowy nie grasz wiele w obronie, a jest to jedno z moich głównych zadań w drugiej linii, dlatego w tym elemencie pozostaje mi sporo miejsca do poprawy. Poza tym wciąż nowym doświadczeniem jest dla mnie radzenie sobie z wysokimi piłkami, wciąż mam przyzwyczajenia z gry na środku siatki, gdzie otrzymywał szybkie rozegrania pod rękę i choćby dlatego zdarzają mi się problemy z wysokimi dograniami. Pracuję nad tym od dłuższego czasu z naszym trenerem i myślę, że nasze wysiłki idą w dobrą stronę.

Jak określiłabyś swoją relację z drugą atakującą MKS-u: to współpraca czy rywalizacja o miejsce w składzie?

- Raczej współpraca. Przychodząc do klubu, wiedziałam, że czeka mnie rola drugiej atakującej i muszę pracować nad swoimi możliwościami i poświęcić sporo czasu na ciężką pracę, żeby się przebić do pierwszego składu. Na szczęście Becky jest niezwykle pomocna, bardzo wspiera mnie podczas zajęć i mogę zawsze liczyć na jej wskazówki. Nie spotkało mnie z jej strony nic złego, wręcz przeciwnie! Cieszę się z tego, że mogę być w tym samym zespole, co ona.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×