MKS - Cuprum: Prawdziwy mecz walki. Zagrywka dyktowała tempo gry

W spotkaniu pomiędzy będzinianami a lubinianami nie zabrakło emocji, były one obecne od pierwszej do ostatniej piłki. Ostatecznie ze zwycięstwa mogli cieszyć się przyjezdni, którzy zgarnęli trzy punkty.

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik

Po poprzedniej kolejce, w której będzinianie nie mieli argumentów, by zawalczyć z ZAKSĄ, trener Tomasz Wasilkowski miał wiele do przemyślenia, również w kwestii składu. Pojedynek z Cuprum w wyjściowym zestawieniu rozpoczął Harrison Peacock, który tym samym debiutował w barwach MKS-u.

Początek nie był udany w jego wykonaniu zarówno pod względem wyborów, jak i dokładności rozegrania. Większa dokładność i skuteczność cechowała postawę lubinian, którzy wypracowali sobie przewagę (3:6). Będzinianie dość sprawnie podnieśli się po słabszym wejściu w mecz, ich atutem była zagrywka, a w objęciu prowadzenia pomógł im Marcus Bohme, który najpierw zaatakował w aut, a potem prosto w ręce blokującego Sebastiana Wardy (11:10). Właśnie serwis stał się elementem, dyktującym tempo spotkania. Gdy w polu zagrywki był Wojciech Włodarczyk Cuprum odskoczyło na dwa "oczka", lecz gospodarze zdołali odzyskać przewagę przy pomocy zagrywki Wiaczesława Baczkały (19:18).

Od tego momentu walka była jeszcze bardziej zacięta, ale elementem dominującym wciąż był serwis, przyjęcie determinowało dalszy ciąg akcji - czy był to rozegrany, czy raczej sytuacyjny atak. W samej końcówce nie zabrakło emocji, MKS miał bowiem piłkę meczową, ale dwa świetne zagrania Keitha Puparta doprowadziły do remisu po 24. Szalę zwycięstwa na stronę Zagłębiaków przechyliła, oczywiście, zagrywka, gdyż efektownego asa posłał Michał Kamiński.

Wyrównana batalia przeniosła się na drugą partię. Na początku seta nieefektywnego Mateusza Malinowskiego zmienił Szymon Romać, który wprowadził nieco ożywienia w szeregi Cuprum. Dominującym elementem wciąż był serwis, obie drużyny były bardzo dobrze dysponowane w polu zagrywki, nic więc dziwnego, że to właśnie ona wyznaczała tempo gry. W tej zaciętej walce minimalną przewagę miał MKS, ale zmieniło się to po drugiej przerwie technicznej, gdy lubinianie wykorzystywali kontrę za kontrą (15:18). W końcówce będzinianie nie zdołali zagrozić przyjezdnym w ich drodze do wygranej.

Zwycięstwo dodało podopiecznym Gheorghe Cretu pewności, dzięki czemu już na początku zdobyli oni dwupunktową przewagę, którą sukcesywnie podtrzymywali. Choć mieli oni problemy z przyjęciem, to w ataku ręki nie zwalniał Romać, a także Wojciech Włodarczyk (11:14). Set toczył się pod ich dyktando, a gdy wydawało się, że pewnie doprowadzą go do końca, do walki rzucili się gospodarze. Jednak w najważniejszych akcjach nie sprostał Michał Kamiński, który dwukrotnie zaatakował w aut, co dało lubinianom piłkę setową, a tę na zwycięstwo zamienił blokiem Szymon Romać.

Czwarta odsłona była dla MKS-u Będzin ostatnią szansą, trener Wasilkowski zdecydował się na jedną zmianę - na początku na parkiecie na Peacocka pojawił się Piotr Lipiński. Mimo że Zagłębiacy prezentowali się słabiej od lubinian, to zdołali się zmobilizować i szybko objąć prowadzenie (13:10). Na spadek skuteczności swoich podopiecznych Cretu zareagował zmianą rozgrywających, w wyniku której na boisko wszedł Maciej Gorzkiewicz. Po drugiej przerwie technicznej gospodarze nagle i niespodziewanie stanęli, a ich czteropunktowa przewaga zniknęła w mgnieniu oka (17:18). Gracze Cuprum byli na fali i zdołali odeprzeć napór rywali, którzy w końcówce doprowadzili do remisu.

MKS Będzin - Cuprum Lubin 1:3 (26:24, 20:25, 22:25, 22:25)

MKS Będzin: Peacock, Kamiński, Baczkała, Warda, Pawliński, Żuk, Kaczmarek (libero) oraz Lipiński, Piotrowski, Laane.

Cuprum Lubin: Łomacz, Malinowski, Bohme, Możdżonek, Włodarczyk, Pupart, Rusek (libero) oraz Romać, Gorzkiewicz.

MVP: Marcin Możdżonek (Cuprum Lubin)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×