Neven Majstorović: Atanasijević i Lisiniac namawiali mnie do przyjścia do Polski

Agata Kołacz
Agata Kołacz
Czego się pan spodziewa po grze w Cerrad Czarnych Radom?

- Ze strony klubu nie mamy ściśle określonego celu, o jaki mamy walczyć. W momencie mojego przyjazdu do Radomia wiedziałem tylko tyle, że Cerrad Czarni w poprzednim sezonie zajęli dziewiąte miejsce. Nie znałem zawodników, nie wiedziałem, jak to wszystko wygląda. Gdy jednak poznałem siatkarzy, to zobaczyłem, jak ciężko trenujemy i jaki mamy potencjał. Jeśli utrzymamy koncentrację i dalej będziemy tak pracować, to jesteśmy w stanie nawiązać walkę z każdym. Pokazaliśmy to zresztą w pierwszym meczu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Jeśli dalej tak to wszystko będzie wyglądało, możemy być w "szóstce".

Nowy system wam w tym pomoże?

- Trudno powiedzieć, wszystko będzie zależało od wyniku, jaki osiągniemy. Jeśli będzie dobrze, to pewnie nam pomoże, a jeśli źle, wiadomo... Z całą pewnością sezon bez play-offów jest korzystniejszy dla drużyn, które nie mają w swoich szeregach kadrowiczów. W przypadku tego systemu sprawa jest prosta: jeśli przegrywasz, tracisz swoją szansę. W play-offach natomiast możesz polec w pierwszym meczu, ale w kolejnych już być górą. Wydaje mi się, że taka, a nie inna formuła powinna się w Polsce sprawdzić. PlusLiga jest bardzo silna i dzięki temu niemalże do samego końca walka będzie ciekawa. Wpłynie to z kolei na jeszcze większe zainteresowanie kibiców.

W pierwszym meczu grał pan na zmianę razem z Adamem Kowalskim, od starcia z AZS-em Politechniką Warszawską jest pan podstawowym libero. Z pewnością jest pan zadowolony, że trener Lozano daje panu więcej szans na grę.

- Jak najbardziej, zwłaszcza mając na uwadze zbliżające się kwalifikacje do igrzysk olimpijskich. Jednak to, czy gram ja, czy Adam, nie ma większego znaczenia. Liczą się kolejne zwycięstwa i dobro drużyny. W tym momencie ja prezentuję się lepiej, a trener wierzy w mój potencjał. Jeśli sytuacja się zmieni, nie będę z tego powodu robił katastrofy. Wszyscy trenujemy równie ciężko i w każdym meczu któryś z nas prezentuje się lepiej. To świadczy o naszej sile.

To jest tym ciekawsze, że przed sezonem Raul Lozano szykował pana na pozycję przyjmującego.

- W lidze serbskiej grałem jako przyjmujący, ale Igor Kolaković powołał mnie do kadry już na libero. Ocenił, że mogę bardziej pomóc drużynie w przyjęciu, a także w obronie. Wydaje mi się, że w Cerrad Czarnych również korzystniejsza dla mnie będzie gra jako libero. W Radomiu jest bardzo duża konkurencja na przyjęciu. Gdy przyjechałem do klubu, początkowa koncepcja była taka, że może kilka meczów zagram jako libero, ale nominalną pozycją miało być przyjęcie. Teraz trenuję już w stu procentach jako libero.

Skoro przez dłuższy czas był pan przyjmującym, to nie ma pan czasami ochoty zaatakować?

- Lubiłem grę na siatce, ale nie jest to coś, bez czego nie mogę żyć.

Wspomniał pan o kwalifikacjach do igrzysk europejskich. Jakie są pańskie przeczucia w związku ze styczniowym turniejem?

- To na pewno będzie ciekawe doświadczenie, bo zarówno ja, jak i Lukas Kampa czy Artur Szalpuk, spotkamy się w Berlinie. Może ktoś z naszej drużyny jeszcze otrzyma szansę, tego nie wiemy. Nie ma co ukrywać, turniej będzie bardzo ciężki, nie tylko dla nas, ale dla każdej drużyny biorącej w nim udział. W styczniowych kwalifikacjach bierze udział aż osiem niezwykle mocnych zespołów i tylko jeden zapewni sobie awans do Rio. Dwa następne będą miały jeszcze swoją szansę w maju na turnieju interkontynentalnym. Znaleźć się w najlepszej trójce wśród tych ośmiu ekip będzie piekielnie trudnym zadaniem. W zasadzie można powiedzieć, że turniej to takie małe mistrzostwa Europy, zabraknie na nim jedynie Włochów. Już sama grupa to praktycznie "grupa śmierci". Gramy z Niemcami, Polską i Belgią. Przy okazji tych kwalifikacji potrzeba jeszcze dużo szczęścia. Niemniej jednak wydaje mi się, że mamy szanse, ale pod warunkiem, że zagramy tak, jak podczas turnieju finałowego Ligi Światowej, gdzie zdobyliśmy srebrny medal. Jeśli natomiast zagramy tak, jak na mistrzostwach Europy to wiadomo, że nasza sytuacja będzie niezwykle trudna.

Swoją drogą, wasze drugie miejsce w Final Six było sporym zaskoczeniem.

- Zdecydowanie, raczej nikt na nas nie stawiał. Zaczęliśmy rozgrywki z nowym trenerem, Nikolą Grbicem. Nie za bardzo wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Wraz z biegiem czasu mówiliśmy sobie: ok, grajmy, jesteśmy w stanie wygrać z Brazylią, Włochami czy Australią. Awansowaliśmy do Final Six i pierwszy mecz z Włochami przegraliśmy 2:3. Później czekał nas pojedynek z Polską. Wiedzieliśmy, że musimy dać z siebie 200 procent, by móc myśleć o pozytywnym wyniku. Okazało się, że Polacy nie musieli z nami wygrać, by awansować do półfinałów. Nasza wygrana 3:2 dała nam pierwsze miejsce. Trafiliśmy na USA, które w tamtym momencie prezentowało się świetnie. Ale my wznieśliśmy się na wyżyny umiejętności, myślę, że pierwsze dwa sety były najlepszymi w naszym wykonaniu w ciągu 3-4 lat. Amerykanie doprowadzili jednak do wyrównania i przecież niewiele brakowało, abyśmy przegrali tie-breaka. Tak się ostatecznie nie stało. Po tych dwóch niezwykle zaciętych, zwycięskich pięciosetowych pojedynkach byliśmy bardzo zmęczeni, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Odbiło się to na finale z Francją, który przegraliśmy gładko. Z tymi samymi Francuzami równie gładko przegraliśmy też na mistrzostwach Europy.

Musi pan jednak przyznać, że Francuzi mają za sobą fantastyczny sezon.

- Wygrać w jednym roku II dywizję Ligi Światowej, później Final Six i na dodatek mistrzostwa Europy to wielki wyczyn. Przecież oni przegrali tylko jedno oficjalne spotkanie! To jest nieprawdopodobne. Udało nam się ich pokonać, ale wyłącznie podczas sparingu. Taka ciekawa refleksja - do tej pory nie nastawialiśmy się specjalnie na mecze przeciwko Trójkolorowym. Zupełnie inaczej gra się przeciwko chociażby Rosji, USA czy Polsce. Gdy myślisz o Francuzach, nie wydaje ci się, że to klasa światowa. Jednak gdy przychodzi co do czego, zawsze z nimi przegrywasz. Po tym sezonie na pewno wszyscy będą się z nimi musieli o wiele bardziej liczyć. Myślę, że jednym z czynników wpływających na ich rezultaty, jest team spirit. Od razu widać, że atmosfera jest świetna, wszyscy tworzą jedną drużynę i wszyscy są sobie potrzebni.

O tej atmosferze powiedział pan także w kontekście aktualnego klubu. Czyli pozostaje wierzyć, że wyniki Cerrad Czarnych Radom będą równie satysfakcjonujące?

- Tak, tego się trzymajmy.

Rozmawiała Agata Kołacz

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Czy Neven Majstorović jest lepszym libero od Adama Kowalskiego?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×