ZAKSA jak maszyna. Oskar Kaczmarczyk: U nas wszystko się zazębia

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle to jedyny niepokonany zespół w PlusLidze. Kędzierzynianie w środę wygrali z Asseco Resovią Rzeszów na jej terenie. - U nas wszystko się zazębia - mówi Oskar Kaczmarczyk, asystent Ferdinando De Giorgiego.

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart

WP SportoweFakty: Pociąg "ZAKSA" odjeżdża rywalom. Wymarzony początek sezonu?

Oskar Kaczmarczyk: Emocje już powoli ze mnie schodzą i zaczynam myśleć o sobocie i meczu z Lotosem Trefl Gdańsk. Oby te sześć wygranych z rzędu nas nie uśpiło. Przeciwnicy nadal są czujni. Czarni depczą nam po piętach. A wracając do meczu - zwycięstwo na Podpromiu zawsze smakuje wspaniale. Nawet jeżeli są tutaj do zdobycia tylko trzy punkty, one smakują jak sześć. Jest radość, ale nie ma na nią za dużo czasu, bo zbliża się kolejny wielki mecz. Powoli zaczynamy myśleć o tym, jak pokonać gdańszczan.

Bez patrzenia w statystyki - w środę kibice oglądali najlepszy mecz w tym sezonie PlusLigi?

- Statystyki były nieważne. Było dużo błędów, nie ma się co oszukiwać, ale to przez to, że oba zespoły wywierały na siebie dużą presję. Trzeba było balansować na granicy ryzyka. W takich meczach trzeba dać z siebie "stówę", jak nie więcej. Ryzyko spowodowało, że pojawiły się błędy. Mam nadzieję, że to nie był mecz sezonu z naszej strony. Chcemy iść do przodu, bo mamy na to ogromny potencjał.

Nie patrząc na liczbę statuetek MVP Benjamina Toniuttiego, widać, że on zawsze ma pomysł. W PlusLidze trudno znaleźć lepszego rozgrywającego.

- Myślę, że możemy patrzeć wyżej.

Światowy top?

- Zdecydowanie. Ben ma za sobą fantastyczny rok. Kiedy przychodził do ZAKSY, wiedzieliśmy o jego potencjale. Ale jego wartość w trakcie Ligi Światowej i mistrzostw Europy wzrosła. Dobieraliśmy zespół tak, aby jego potencjał został wykorzystany. Nie oszukujmy się - nie ma czegoś takiego, że wchodzi do zespołu najlepszy rozgrywający i potrafi z każdym zagrać. Mamy taki zespół, że Toniutti może sobie kreować grę. U nas wszystko się zazębia. Ben jest fantastycznym człowiekiem i praca z nim to sama przyjemność, ale całą czternastkę mamy równie znakomitą.

Widać, że staracie się przykryć jego braki fizyczne. Przy piłce setowej na podwyższenie bloku zmienia go Krzysztof Rejno i blokuje Juliena Lyneela. 

- To jest własnie ten zespół. Próbujemy robić tak, żeby każdy czuł się ważny dla drużyny i mógł coś od siebie dołożyć. A co do wzrostu Bena - czasami jest to nawet jego przewagą. On wie, co ma robić, a my mamy pomysł na to, jak wykorzystywać fakt, że jest niższym zawodnikiem. I faktycznie to robimy.

Zmiana Łukasza Wiśniewskiego to konsekwencja słabszej gry czy urazu?

- Potrzebowaliśmy bloku i chcieliśmy coś zmienić. Wszedł Patryk Czarnowski, który co prawda nie zablokował, ale dał dwa dobre ataki. Zmiana się udała, więc został na boisku. Ta decyzja nie była spowodowana słabą grą Wiśniewskiego.
- Próbujemy robić tak, żeby każdy czuł się ważny dla drużyny - mówi Oskar Kaczmarczyk - Próbujemy robić tak, żeby każdy czuł się ważny dla drużyny - mówi Oskar Kaczmarczyk
Chcieliście czegoś spróbować.

- Taki był plan. Miał wejść na jedno "kółko", ale dobrze to wyglądało i został na boisku. Mecz był wyrównany, oba zespoły szły punkt za punkt, więc trzeba było czegoś spróbować.

Pojedynek na libero Pawła Zatorskiego z Damianem Wojtaszkiem był świetnym materiałem poglądowym dla sztabu reprezentacji. Jakie wnioski po nim?

- Możemy spokojnie patrzeć w przyszłość, jeśli chodzi o libero. Na pewno Damian Wojtaszek wykonał kilka prześwietnych obron! Czasami to było aż niewiarygodne. Paweł Zatorski zdecydowanie lepiej przyjmował. Ten mecz pokazał klasę obu zawodników w poszczególnych elementach. Wojtaszek jest zdecydowanie lepszym obrońcą. Można powiedzieć, że on przejmuje schedę po "Igle", który jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. "Zati" jest fundamentem w przyjęciu.

Na mecz z Resovią nie przyjechał Dawid Konarski. Co mu dolega?

- Dawid ma problemy z mięśniami brzucha, ale tak naprawdę już z nich wychodzi. Żałujemy, że nie mógł pomoc drużynie. On bardzo przeżywał to, że nie mógł przyjechać do Rzeszowa.

Rzeszowianie interesują się Dominikiem Witczakiem. Co na to sztab ZAKSY?

- Szczerze powiem, że przez ostatnie dni skupialiśmy się na przygotowaniach do meczu z Resovią. Kompletnie nie interesowało nas to, co się dzieje po stronie rzeszowskiej.

Temat jest, bo nikt tego nie ukrywa.

- Jeszcze nie widziałem się z prezesami, więc niczego nie wiem (śmiech). Dominik Witczak jest bardzo ważną częścią zespołu. Jako zawodnik, ale również jako lider szatni. Jest człowiekiem, który w Kędzierzynie-Koźlu spędził połowę swojej kariery, ma u nas swoje miejsce. Śmiejemy się, że powinien mieć odbitą rękę w naszym mieście. Mimo tego, że w hierarchii jest teraz trzecim atakującym, mogliśmy z niego korzystać w bardzo wielu momentach na treningach i w sparingach. Grał u nas nie tylko jako atakujący, ale też przyjmujący.

I jako środkowy.

- Też! Nie grał chyba tylko na libero. W każdym momencie zawsze nam pomagał. Co jest najważniejsze - ma ogromną pokorę. Za każdym razem akceptował to, o co się go prosiło. Dla nas jako sztabu trenerskiego, to jest złoty zawodnik.

Rozmawiał Mateusz Lampart

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×