Mateusz Sacharewicz: Będzie ciężko, ale nie składamy broni

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Anna Klepaczko
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko
zdjęcie autora artykułu

Nie tak wyobrażał sobie powrót do Warszawy Mateusz Sacharewicz, były środkowy AZS Politechniki Warszawskiej. Jego BBTS Bielsko-Biała przegrał 0:3, a on sam nie krył rozgoryczenia po meczu.

Mateusz Sacharewicz przez dwa ostatnie sezony reprezentował barwy AZS Politechniki Warszawskiej i latem tego roku przeniósł się do BBTS Bielsko-Biała. To była jego pierwsza okazja, by w Arenie Ursynów zagrać przeciwko swojemu byłemu zespołowi. Jak sam przyznał, to nie był dla niego w związku z tym taki zwykły mecz. - Towarzyszyły mi emocje i to duże, trzeba je było nawet stopować. Na pewno zawsze jak się wraca do byłego klubu, to siłą rzeczy chce się coś udowodnić, nawet jak się odchodziło w dobrych relacjach. Trzeba pokazać trenerowi, że może gdzieś był jakiś błąd, ale niestety się nie udało. O meczu wolałbym nic nie mówić, bo nie wiem, co powiedzieć. Brak mi słów - nie krył rozgoryczenia środkowy bielskiego zespołu.

Podopieczni Krzysztofa Stelmacha popełnili w całym spotkaniu zdecydowanie za dużo błędów, by myśleć o wygranej. Nie byli skuteczni w ataku. Przegrali 0:3, a przecież kilka dni wcześniej pokonali 3:1 dobrze spisujący się Cuprum Lubin. Można było się więc spodziewać, że poniedziałkowe spotkanie w Warszawie będzie bardziej wyrównane i nie zakończy się w trzech setach. - Mam nadzieję, że każdy się spodziewał zupełnie innego meczu - stwierdził Sacharewicz. - Te wygrane z Cuprum sety były o 180 stopni inne, niż te tutaj w naszym wykonaniu. Do stanu 18:18 biliśmy się jak równy z równym, a później ogarniał nas chyba jakiś paraliż. Ciężko powiedzieć, co się stało. Nie chcę tego oceniać na gorąco, bo jeszcze powiem coś, co nie będzie się nadawało do napisania - powiedział siatkarz BBTS-u.

W tym spotkaniu bielszczanie musieli sobie radzić bez kontuzjowanego Pawła Gryca. Młody atakujący przyjechał wprawdzie do Warszawy na mecz i dopingował poczynania swoich kolegów z boku, ale nie mógł im pomóc. A słabo spisujący się tego dnia Bartosz Janeczek potrzebował zmiennika. Krzysztof Stelmach wpuścił w jego miejsce nominalnego przyjmującego, Krzysztofa Modzelewskiego, ale to było tylko łatanie składu. Nie da się ukryć, że kontuzja drugiego atakującego mocno pokrzyżowała szyki zespołowi z Podbeskidzia. - Na pewno ciężko się gra, jak się ma jednego atakującego - przyznał Mateusz Sacharewicz. - Wiadomo, że jak zawodnik jest sam, to mecz może mu nie wyjść. Nie chcę tutaj oceniać, ale to akurat nie był najlepszy występ Bartka. Nie mieliśmy jednak za bardzo rotacji na tej pozycji, ja nawet sugerowałem trenerowi, że jestem gotowy, ale moją kandydaturę wzięto pół-żartem, pół-serio - dodał siatkarz, który miał już w przeszłości epizody gry po przekątnej z rozgrywającym.

BBTS gra nierówno w tym sezonie, bo mecze bardzo słabe, przeplata lepszymi, w których urywa punkty faworyzowanym rywalom. Teraz wypadałaby kolej na wygraną, chociaż przeciwnik w następnej kolejce będzie bardzo trudny, aktualny lider tabeli Cerrad Czarni Radom. - Jeżeli to ma tak wyglądać, że raz przegrywamy, a raz wygrywamy, to nie ma tragedii, bo połowa spotkań będzie wygrana i będziemy zadowoleni. Teraz jednak przyjedzie zespół z Radomia, w którym praktycznie nie zmieniło się chyba nic oprócz trenera, a grają super. Będzie ciężko, ale nie składamy broni. Walczymy dalej - zapowiedział Mateusz Sacharewicz.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)