Jacek Pasiński: Zaufajmy i bądźmy cierpliwi

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Trener Budowlanych Łódź, Jacek Pasiński, wciąż wierzy w awans reprezentacji Polski do półfinału turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich. - Nie mamy co składać broni i załamywać rąk - powiedział szkoleniowiec w rozmowie z naszym portalem.

Polskie siatkarki czeka podczas kwalifikacji olimpijskich w Ankarze mecz z Włoszkami, który koniecznie trzeba wygrać, aby pozostać w walce o prawo startu w Rio de Janeiro. Zadanie to nie będzie proste, bo nie wszystko zależy od Biało-Czerwonych.

WP SportoweFakty: W czwartek zagramy o awans do półfinału z reprezentacją Włoch. Czy pana zdaniem mamy jeszcze realną szansę, by znaleźć się w tej czwórce?

Jacek Pasiński: Pewnie, że mamy, dlaczego nie? Porażka Belgijek z Włoszkami otworzyła nam jeszcze drogę, więc walczymy dalej. Zwycięstwo 3:0 lub 3:1 przy równoczesnej przegranej Belgijek z Rosjankami wciąż daje nam awans do czwórki, co nie jest równoważne z awansem na igrzyska, o czym musimy pamiętać. To jest sport i z każdej porażki należy wyciągnąć wnioski. Myślę, że my też je wyciągniemy, bo musimy iść do przodu. Nie mamy co składać broni i załamywać rąk.

Mecz z Rosjankami chyba wlał nam w serca trochę nadziei.

- Graliśmy bardzo dobre zawody w ataku i przyjęciu, co pozwalało nam rozrzucić wysoki blok Rosjanek. To było widać w dalszych elementach siatkówki. Później Rosjanki wzmocniły zagrywkę, odrzuciły nas od siatki. Niestety przy grze na wysokiej piłce tam ma kto blokować. To przyniosło im efekt w postaci wygranego meczu. Jednak naprawdę zagraliśmy bardzo dobre spotkanie i porażka 2:3 z nimi wstydu nam nie przynosi.

Jednak dzień później już nasza reprezentacja wypadła słabiej. Przegraliśmy z Belgią, choć pewnie gdzieś w kalkulacjach zakładaliśmy, że aby wejść do półfinału, powinniśmy z nimi wygrać.

- Jest to zespół, który gra ze sobą pięć lat. Czas przygotowania do turnieju kwalifikacyjnego to maksymalnie 12-14 dni, a więc wyjdzie około 10 dni treningowych. Pamiętajmy, że w tym meczu nie zagrała Asia Wołosz, tylko Iza Bełcik. Oczywiście reprezentacja była szykowana pod dwie rozgrywające i to nie jest wytłumaczenie, aczkolwiek jedna i druga troszkę inaczej gra na skrzydło. Przez to od razu było widać słabszy atak z naszego prawego skrzydła. Nieszczęśliwa zagrywka w końcówce trzeciego seta moim zdaniem odwróciła losy całego pojedynku. Mogło być równie dobrze 3:1 dla nas, więc nie oceniałbym tak od razu negatywnie tego meczu. Były momenty naprawdę dobrej gry.

A przecież spora część belgijskiej kadry wychowała się w Orlen Lidze...

- Tam nie grają dziewczyny przypadkowe. Wiele z nich, jak Charlotte Leys, Frauke Dirickx, Helene Rousseaux czy Valerie Courtois grały w naszej lidze i powinniśmy mieć ich pełną analizę. One przyjeżdżały do Polski jako młode, nieopierzone siatkarki, zaś teraz są naprawdę profesjonalistkami, które znają się na tym, co robią.

W czwartek przyjdzie nam grać o wszystko z drużyną, w której obok siatkarek ogranych, uznanych na świecie, występują młode, ale bardzo zdolne z roczników 1995-1998.

- Tam jest troszkę mieszanka tych doświadczonych z młodymi. Na przykład Antonella Del Core to dziewczyna, która ma już parę lat na garbie i jest tą ostoją spokoju, trzyma to przyjęcie. Do tego potrafi grać z blokiem na siatce i w momentach, kiedy jest ciężko, rozgrywająca nie boi się grać do niej piłki, bo wie, że ona błędu nie zrobi.

Zdaniem Jacka Pasińskiego było kilka dobrych momentów reprezentacji Polski w meczach z Rosją i Belgią
Zdaniem Jacka Pasińskiego było kilka dobrych momentów reprezentacji Polski w meczach z Rosją i Belgią

Może my powinniśmy pójść tą samą drogą, co włoska siatkówka i w taki sam sposób wprowadzać młodsze siatkarki?

- Patrząc na ubiegłoroczne mistrzostwa Polski juniorek czy kadetek jestem zdania, że tam na pewno kilka fajnych dziewczyn jest. Należy to jednak ujednolicić i zebrać je, żeby się ogrywały. Potrzebny jest jeden plan szkolenia, aby to szło w jednym dobrym kierunku. Jasne, że każdy będzie miał swoją subiektywną drogę i tutaj chyba bardziej ze strony związku potrzebne jest narzucenie pewnych norm oraz zachowań, którym trzeba się podporządkować przez najbliższe 2-3 lata, a potem sprawdzić, czy to daje efekt. Szybkie zmiany działają na niekorzyść. Od pewnego czasu nie pozwoliliśmy dłużej popracować żadnemu szkoleniowcowi. Mamy trenera, który naprawdę zna bardzo dobrze warsztat. Jest jednym z najlepszych obecnie pracujących w naszym kraju. Zaufajmy i bądźmy cierpliwi. Dajmy szansę, niech te młode dziewczyny zaczną dorastać, a na pewno Jacek Nawrocki tego rocznika nie zmarnuje.

Na turniej pojechały obie szóstkowe środkowe Budowlanych Łódź (Sylwia Pycia i Gabriela Polańska). Jak oceniłby pan ich występ?

- Mam wrażenie, że można było bardziej z nich korzystać. Nie bardzo wiadomo, z czego to wynika, być może z obawy wystawiających. Niestety nie zawsze jest tak, jak by się chciało i momentami ten atak ze środka nie jest tak skuteczny, jak powinien być. Niemniej jednak dotąd, dopóki straszyliśmy w meczu z Rosjankami środkiem, skrzydłowe też kończyły. Zawsze mówię to naszym dziewczynom, że trzeba powodować, żeby choć na moment środkowa drużyny przeciwnej się zawahała i już dzięki temu mamy łatwiej na skrzydle. Tego nam trochę brakowało w tym meczu z Belgijkami.

Rozmawiał Krzysztof Sędzicki 

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)