ZAKSA Kędzierzyn-Koźle imponuje formą. "Jesteśmy mocni. Możemy grać jeszcze lepiej i wygrać PlusLigę"

W rozmowie z WP SportoweFakty przyjmujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, Sam Deroo, zdradził, w czym tkwi siła jego zespołu. Ocenił także, czy to dobrze, że kędzierzynianie stracili do tej pory tylko osiem setów.

Agata Kołacz
Agata Kołacz
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski

WP SportoweFakty: Za nami 14. kolejek w PlusLidze, a ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przegrała tylko jedno spotkanie, i to po tie-breaku. Wszyscy się zastanawiają, jak to jest możliwe.

Sam Deroo: No cóż, gramy po prostu dobrą siatkówkę. Zwłaszcza we własnej hali jesteśmy bardzo groźni, bo od samego początku wywieramy presję. To wszystko sprawia, że przeciwnicy nie są w stanie wejść na taki poziom, który zwykle prezentują. Myślę, że tylko Lotos Trefl Gdańsk zagrał w Kędzierzynie-Koźlu naprawdę dobry mecz. Pozostałe drużyny nie pokazały tego, co potrafią. Jeśli rozpoczniemy od mocnego uderzenia, to nie mamy większych problemów i zwykle wygrywamy bez straty punktu. O prawie wszystkich naszych dotychczasowych pojedynkach można powiedzieć, że kontrolowaliśmy je od początku do końca. Naszą siłą jest to, że jesteśmy aktualnie w bardzo dobrej dyspozycji, nie tylko fizycznej, ale i mentalnej.

No i na atmosferę w zespole chyba również nie możecie narzekać?

- Zdecydowanie! Atmosfera jest fantastyczna. Wszystko układa się super, nie tylko w drużynie i na boisku, ale także w klubie, który jest bardzo dobrze zorganizowany. Nie musimy się przejmować absolutnie niczym poza naszą grą, więc daje to nam ogromny komfort. Inne drużyny mają duży potencjał i wciąż mogą pokazać się z lepszej strony, więc musimy być czujni i pracować z takim samym zaangażowaniem. Na pewno każda z drużyn, która bierze udział w Pucharze Polski, będzie na tym turnieju w o wiele lepszej dyspozycji. Jestem przekonany, że z kolejnym meczem ligowym dyspozycja rywali będzie rosła. Na pewno dla nas ogromnym plusem jest tegoroczny system rozgrywek - nie ma play-offów, tylko pierwsze dwa zespoły po rundzie zasadniczej od razu zagrają o medale. W tym momencie mamy osiem punktów przewagi nad trzecią ekipą, dlatego z pewnością pewien komfort możemy odczuwać. Oczywiście, przegramy trzy mecze i zrobi się problem, ale my w każdym ze spotkań zamierzamy wychodzić po zwycięstwo. Wierzymy, że ten trud się opłaci i zagramy w finale. Ale nie ustajemy w treningach, nie spoczywamy na laurach, bo wiemy, że zaangażowanie na zajęciach pozwoli nam utrzymać dobry poziom. Jeśli odpuścimy chociaż na moment, przeciwnicy to wykorzystają. A my chcemy pozostać na tym samym poziomie do końca ligi. Także w Pucharze Polski chcemy się pokazać z jak najlepszej strony. To będzie dla nas pierwszy poważny test.

Naprawdę pan uważa, że dopiero Puchar Polski będzie pierwszym sprawdzianem waszych umiejętności? Przecież jesteście liderem PlusLigi.

- Tak, w Pucharze Polski czekają nas trzy niezwykle trudne pojedynki z wymagającymi rywalami. Mam nadzieję, że trzy. Problem z Pucharem jest taki, że w trzy dni rozegrasz trzy mecze i wszystko może się wydarzyć. Jeśli przydarzy ci się słabszy dzień, możesz odpaść już w ćwierćfinale. Myślę, że zasłużyliśmy na to, by przynajmniej zagrać w finale. Do Wrocławia jedziemy po to, by ten Puchar wygrać. Po tym, jak gramy obecnie, powinniśmy wierzyć, że jesteśmy w stanie ten cel zrealizować. Ale tak jak powiedziałem wcześniej, nie wszystkie drużyny zdążyły pokazać swój potencjał. Jednak trzeba przyznać, że spora w tym nasza zasługa, bo gdy grali z nami, nie pozwoliliśmy rywalom zaprezentować wszystkich swoich atutów. Musimy być jednak gotowi na to, że następnym razem postawią większy opór.

W czternastu meczach straciliście tylko osiem setów.

- Ale wygrywanie ciągle 3:0 czy nawet 3:1 paradoksalnie nie jest wcale dobrym rozwiązaniem. Po takiej serii, gdy coś nie idzie zgodnie z planem, możesz nie wiedzieć, jak się zachować i co zrobić. Dlatego tak ważne jest, by tę koncentrację jednak utrzymać.
W tegorocznych rozgrywkach ZAKSA imponuje formą W tegorocznych rozgrywkach ZAKSA imponuje formą
Zadziwiające jest także to, że aż sześciu zawodników z waszego klubu grało w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich. Jako jedyni nie zanotowaliście spadku formy, nie dopadł was berliński kryzys.

- Faktycznie. Myślę, że prezentujemy ten sam poziom, co przed przerwą w rozgrywkach. Podobnie jak PGE Skra Bełchatów czy Asseco Resovia Rzeszów, z tą tylko różnicą, że oni tuż przed kwalifikacjami nie grali najlepiej no i tę nie najwyższą formę utrzymują po przerwie. Oczywiście trzeba pamiętać o tym, że zawodnicy z tych klubów wciąż zmagają się z drobnymi kontuzjami czy niedyspozycjami, których nabawili się w Berlinie. W naszej ekipie były dwie: Dawid Konarski miał problem z palcem, Kevin Tillie z kolei wciąż odczuwa ból w kolanie. Nasz sztab medyczny robi wszystko, by chłopaki mogli grać w każdym meczu i na szczęście jesteśmy w dobrej dyspozycji. Kluczowe było, żebyśmy jak najszybciej wrócili do wspólnego rytmu, bo tuż po zakończeniu kwalifikacji graliśmy kolejne ligowe starcie. Cieszę się, że z Cuprum Lubin, które jest wymagającym przeciwnikiem, zaprezentowaliśmy naprawdę kawał dobrej siatkówki. Trudno było przewidzieć, jak ten mecz się może potoczyć po takiej przerwie, bo mieliśmy tyko jedną jednostkę treningową całym składem. Sytuacja nie była komfortowa, ale nie okazało się to przeszkodą i wygraliśmy 3:0. Myślę, że to zwycięstwo na nowo pozwoliło nam poczuć atmosferę ligi. Znów mogliśmy się cieszyć, że jesteśmy razem.

Pan początkowo pewnie nie miał aż tylu powodów do zadowolenia, jak polscy czy francuscy koledzy z drużyny.

- Dla mnie faktycznie nie było to najłatwiejsze, bo z moją reprezentacją nie tylko nie zakwalifikowaliśmy się na igrzyska, ale i przegraliśmy trzy mecze z rzędu. Oczywiście, że trudno było mi mieć odpowiednie podejście mentalne, byłem trochę sfrustrowany całą sytuacją. Belgia turniej skończyła już w piątek, dlatego miałem więcej czasu, by dojść do siebie. Dostałem dzień czy dwa wolnego, żeby odpocząć i psychicznie odreagować. To pomogło mi wyczyścić umysł i skupić się wyłącznie na PlusLidze. Cieszyłem się, że wracam do drużyny, drużyna, która wciąż ogrywa. Oczywiście to nie jest tak, że gra w kadrze Belgii mnie nie cieszy. Jestem ogromnie szczęśliwy, że mogę reprezentować swój kraj. Różnica polega jednak na tym, że w Berlinie poziom był niezwykle wysoki i po prostu nie każdy mógł awansować. A gra na igrzyskach olimpijskich jest marzeniem każdego sportowca. Nie jest łatwo pogodzić się z faktem, że tych marzeń nie spełnisz. Dlatego z chłopakami rozmawialiśmy o Berlinie może z 15 minut, później nastąpił całkowity reset i mogliśmy się skupić wyłącznie na pracy klubowej. Koniec końców może dobrze się okazało, że ten mecz po kwalifikacjach graliśmy już w środę, bo musieliśmy się spiąć jak najszybciej. Fakt, że Polska i Francja awansowały do turnieju w Japonii, pomógł naszej drużynie. Ten wynik wzmocnił mentalnie chłopaków, co od razu przełożyło się na zespół. Na pewno o wiele trudniej miały ekipy, w których grają Niemcy. Dla nich cała ta sytuacja to jakiś koszmar, widziałem mecz o trzecie miejsce. To, w jaki sposób musieli się pożegnać z marzeniami o igrzyskach... brak słów, dramatyczna sytuacja. Nikt nie zasłużył na to, co ich spotkało. Jeśli nie pojedziesz na igrzyska z powodu porażki dwoma punktami w tie-breaku, choć miałeś już piłkę meczową, to jest po prostu nie do zaakceptowania.

Czy ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygra PlusLigę?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×